Szykują się kolejne zmiany w prawie oświatowym. Kością niezgody są zasady rekrutacji. Los poznańskiego Zespołu Szkól nr 4 w Poznaniu, popularnie nazywanego „Łejery” stoi pod znakiem zapytania. Placówka uczy, eksperymentując z metodami teatralnymi. Prowadzi więc selekcję kandydatów, by wybrać te osoby, które będą czuły się dobrze z tak realizowanym programem. Ale przez zmianę przepisów rekrutacyjnych już w tym roku może stać się zwykłą szkołą rejonową. Problem dotarł aż do Sejmu, a posłowie złożyli projekt, który ma pomóc placówce.
Szkoły w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
O co chodzi? Do tej pory poznańska szkoła funkcjonowała dzięki przepisom, które pozwalały na prowadzenie rekrutacji na zasadach określonych w statucie szkoły. Ubiegłoroczne zmiany w prawie oświatowym taką możliwość zablokowały – dziś przepisy jasno określają, że to samorząd ustala warunki rekrutacji do szkół publicznych. Tu z kolei nie ma jasności, czy kryteria mogą być zróżnicowane dla poszczególnych placówek prowadzonych przez ten sam organ. Gdyby zastosowano różne zasady, wojewoda mógłby zanegować przeprowadzoną rekrutację. To z kolei oznaczałoby dla miasta chaos i problemy dla rodziców.
Urzędnicy rozważali kilka rozwiązań. Jednym z nich było utworzenie dla szkoły tak niewielkiego obwodu, że mogłaby na podstawie obecnie istniejących przepisów prowadzić rekrutację uzupełniającą. Skoro z mikrorejonu nie przyszłoby tam ani jedno dziecko, de facto – tak jak do tej pory – wszyscy musieliby zdać przygotowane przez placówkę testy. „Przychodzą do nas dzieci zainteresowane teatrem, nie możemy przyjmować wszystkich według rejonu” – tłumaczył w Radiu Merkury współzałożyciel „Łejerów” Jerzy Hamerski.
Z pomocą szkole chcieliby przyjść posłowie z sejmowej komisji edukacji. Do pierwszego czytania trafił właśnie poselski projekt ustawy, który mógłby rozwiać wątpliwości. – Poznańscy posłowie i przedstawiciele środowiska oświatowego uważają, że to bardzo ważna sprawa. Brak systemowego rozwiązania może doprowadzić szkołę do upadku. Jeśli możemy to rozwiązać, powinniśmy to zrobić – uważa przewodniczący komisji Rafał Grupiński (PO).
Proponowane przez posłów zmiany mają wprowadzić do prawa oświatowego furtkę dla szkół takich jak „Łejery”. W projekcie pojawia się zapis, że szkoły podstawowe oraz gimnazja prowadzące działalność eksperymentalną powinny mieć możliwość przeprowadzenia dla kandydatów indywidualnego sprawdzianu predyspozycji, o ile eksperyment prowadzony w szkole będzie tego wymagać. Szkoła stara się o status eksperymentalnej.
Potrzebę rozwiązania problemu widzą wszyscy posłowie z komisji edukacji. Wątpliwości budzi jednak sposób, w jaki powinno się to zrobić. – Oczywiście ratowanie szkoły jest ważne, jednak obawiamy się, że tak skonstruowane rozwiązanie może otworzyć furtkę dla osób, które w publicznych szkołach będą chciały prowadzić ścisłą selekcję – przekonuje Marzena Machałek (PiS). – Jeśli przepisy przyjmiemy w tym kształcie, wystarczy, by dyrektor uznał, że prowadzi eksperyment, aby móc urządzić testy lub konkurs świadectw – wyjaśnia i dodaje, że ustawa będzie wymagała dalszych prac i poprawek.
To, że dyrektorzy do selekcjonowania uczniów dążą, potwierdza się w edukacyjnej praktyce. W teorii szefowie publicznych podstawówek i gimnazjów nie mają prawa dzielić uczniów na lepszych i gorszych. Praktyka jest jednak inna – bez trudu robią to pod przykrywką testów językowych. Tak powstają elitarne placówki. Mechanizm jest prosty: rodzice, kierując się obiegową opinią o szkołach i rankingami, szukają dla dzieci jak najlepszych szkół. Dyrektorzy natomiast chcą mieć u siebie jak najlepszych uczniów, którzy osiąganymi wynikami będą podbijać renomę placówki. Miejskie gimnazja, między którymi konkurencja jest największa, prowadzą ukrytą selekcję. Szkoły nie mogą rekrutować uczniów na podstawie ocen z testu szóstoklasisty (na podstawie przepisów rekrutacyjnych nawet uczniowi, któremu źle poszło, ale skończył szkołę podstawową, gimnazjum w rejonie nie może odmówić przyjęcia), więc otwierają oddziały dwujęzyczne i sprawdzają predyspozycje językowe kandydatów.
Jak zwracają uwagę inni posłowie, problem ze zgłoszonymi przepisami jest jeszcze jeden: ustawa ma być argumentem w lokalnym konflikcie, który narasta wokół szkoły już od września ubiegłego roku. Były dyrektor chciałby, by szkołę prowadziła założona przez niego fundacja. To rozwiązanie poparli lokalni politycy Nowoczesnej i część rodziców. „Utworzenie tymczasowego rozwiązania w postaci bardzo małego rejonu jest również złym pomysłem. Rejon zawsze można zmienić, co nie daje gwarancji stabilności dla szkoły. Nie twórzmy rozwiązań prowizorycznych, ale takie, które zapewnią szkole stabilne funkcjonowanie” – napisali politycy tej partii. Rada pedagogiczna opowiedziała się jednak za tym, by placówka została pod kontrolą samorządu. Podobnego zdania są władze Poznania. Pierwsze czytanie ustawy odbędzie się w przyszłym tygodniu.

Polecany produkt: 500+ Krok po kroku. Rewolucja w świadczeniach >>>