Bez konkretów, bez porozumienia, ale po długim spotkaniu - w sprawie sześciolatków nie ma przełomu. Po blisko dwuipółgodzinnej rozmowie premiera Donalda Tuska z przedstawicielami Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców ustalono tylko termin następnego spotkania. Rząd nadal chce posyłania sześciolatków do szkoły, środowiska związane ze stowarzyszeniem są zdecydowanie przeciw.

"Zbliżenia stanowiska nie ma"- oceniła inicjatorka akcji referendalnej w sprawie obniżenia wieku szkolnego Karolina Elbanowska. Dodała, że premier przekonywał ich, iż reforma jest skokiem cywilizacyjnym. Tymczasem, zdaniem zwolenników referendum, w polskich warunkach jest to regres intelektualny całych roczników dzieci.

Tomasz Elbanowski z tego Stowarzyszenia podkreślił, że rodzice przekazali premierowi wiele uwag i wątpliwości. "O niektórych sprawach Donald Tusk nie wiedział"- mówił Elbanowski. Chodzi między innymi o kwestię cofnięcia do grupy rówieśniczej dzieci, które nie poradziły sobie w pierwszej klasie.

Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców, które zebrało niemal milion podpisów pod referendum w sprawie sześciolatków, stoi na stanowisku, że reformy nie da się uratować. "Wszystkie zmiany muszą być opracowane od początku"- dodała Małgorzata Lusar. Podkreśliła, że nie można zgodzić się na założenie: "wrzućmy dzieci do tego systemu, a potem naprawiajmy ten system".

Kolejne rozmowy szefa rządu oraz minister edukacji Krystyny Szumilas z przedstawicielami Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców mają się odbyć na początku grudnia.

Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców zaproponowało pięć pytań do referendum. Obywatele mieliby odpowiedzieć, czy są za obowiązkiem szkolnym dla sześciolatków, obowiązkiem przedszkolnym dla pięciolatków, przywróceniem pełnego kursu historii i innych przedmiotów w liceum ogólnokształcącym, przywróceniem systemu "8 lat podstawówki, 4 lata szkoły średniej" oraz czy są za powstrzymaniem procesu likwidacji szkół publicznych.