Czy wprowadzenie maksymalnych cen na urządzenia medyczne jest dobrym rozwiązaniem? Jak powinna wyglądać refundacja aparatów słuchowych, protez czy pieluchomajtek? Czy rozwiązania planowane przez resort zdrowia nie spowodują napływu taniej chińszczyzny? Między innymi na te pytania starali się odpowiedzieć uczestnicy debaty zorganizowanej przez DGP.
/>
/>
/>
/>
/>
/>
/>
/>
/>
Ministerstwo Zdrowia chce wprowadzić urzędowe ceny i marże na wyroby medyczne. Panie wiceministrze, dlaczego resort decyduje się na rozwiązanie, które bardziej się kojarzy z PRL-em niż gospodarką rynkową?
Krzysztof Łanda Z PRL-em kojarzy mi się bardziej to, co dzieje się teraz z przetargami na wyroby medyczne. Obecnie występuje bardzo wiele nieprawidłowości w tym zakresie, tymczasem minister zdrowia nie ma narzędzi do szybkiej reakcji. Oto przykład: dyrektor jednego szpitala kupuje rezonans za 20 mln zł, choć jego kolega za to samo urządzenie zapłacił 8 mln zł. Dlaczego ten pierwszy tyle wydał? Otóż nie ze względu na to, że zakupiony przez niego rezonans miał np. więcej funkcji, ale dlatego że – tu cytuję – „nie zna się na cenach”. Ustalenie odgórnej ceny urzędowej dla szpitali zlikwidowałoby tego typu problemy. Przy czym należy podkreślić, że celem nowelizacji jest także zapewnienie pacjentom dostępu do wyrobów wyższej jakości, szczególnie tych stosowanych przez szpitale.
To znaczy?
Krzysztof Łanda Chodzi przede wszystkim o wyroby medyczne użyte do zabiegu czy operacji. Jeżeli obecnie szpital otrzymuje od NFZ pieniądze za cały zabieg np. usunięcia zaćmy, to im tańszą soczewkę zakupi, tym więcej zarobi. Oczywiście nie twierdzę, że wszyscy oszczędzają w ten sposób na pacjentach, ale obecny mechanizm finansowania zachęca do nieprawidłowości i oszczędzania kosztem jakości.
Co więc resort zamierza z tym zrobić?
Krzysztof Łanda Pomysł jest taki, aby świadczeniodawcy otrzymali pieniądze za wykonanie zabiegu. A wyrób medyczny – np. soczewka czy proteza – byłby rozliczany osobno po cenie urzędowej. Szpital nie mógłby więc już zarabiać, kupując najtańszy produkt, chyba że uzyskałby dokładnie ten sam po niższej cenie, niż wynegocjowało ministerstwo. Chcemy też, by pacjent mógł się decydować na dowolny produkt medyczny. Do tych ponadstandardowych, które trafią na listę refundacyjną, ale nie będą w 100 procentach finansowane przez NFZ, będzie mógł dopłacić różnicę między poziomem dofinansowania ze środków publicznych a jego ceną. Będzie też możliwość wyboru całkiem innego asortymentu za pełną odpłatnością, ale operacja nadal będzie finansowana przez NFZ. Teraz takiej możliwości nie ma – albo pacjent zgadzał się na w pełni bezpłatny, oferowany przez szpital implant, albo za wszystko, łącznie z pobytem w szpitalu, musiał płacić z własnej kieszeni.
Chciałbym jednak zaznaczyć, że nowe zasady finansowania poszczególnych grup wyrobów medycznych zostaną określone w rozporządzeniach. Planujemy, że pierwsze z nich będzie dotyczyć wyrobów absorpcyjnych (m.in. pieluchomajtek). W planach są też soczewki, stenty i aparaty słuchowe.
Magdalena Piegat Obawiam się, że zmiany spowodują odwrotny efekt. Ministerstwo Zdrowia, chcąc zaoszczędzić, może wybrać dla pacjentów najtańszy sprzęt. W efekcie pojawią się u nas niskiej jakości wyroby np. z Chin, a to odbije się na sytuacji pacjentów i uniemożliwi im normalne życie.
Krzysztof Łanda Wręcz odwrotnie – nowe zapisy umożliwią ministrowi zdrowia hamowanie refundacji sprzętu złej jakości. Resort będzie bowiem określać wymogi refundacyjne dopuszczonych na rynek wyrobów. Ponadto po wprowadzeniu cen urzędowych pozycja przetargowa producentów będzie znacznie słabsza niż obecnie. A to oznacza, że szpital za niższe ceny będzie mógł nabyć lepsze jakościowo wyroby.
Leszek Wierzowiecki Panie ministrze, jestem pełen podziwu dla pana optymizmu, jednak z naszej analizy wynika, że ingerencja resortu bynajmniej nie poprawi sytuacji osób korzystających z aparatów słuchowych. Nasi pacjenci obecnie wybierają sobie taką technologię i taki produkt, które im najbardziej odpowiadają. Ustawa może ten wybór ograniczyć, a nawet zupełnie zlikwidować. I tak na 147 tys. aparatów dla dorosłych, których zakup był dofinansowanych przez NFZ w zeszłym roku, tylko 2,2 tys. były to wyroby w limicie ceny. Czyli ponad 98 proc. osób wybrało aparaty droższe z własnej woli i do nich dopłaciło. W przypadku dzieci na 7 tys. urządzeń wybrano tylko 211 bezpłatnych. Ponadto obecnie gabinety w ramach ceny wyrobu dopasowują aparat. Niestety resort, proponując marżę, nie wziął tego pod uwagę, efekt może być taki, że pacjent korzystający z refundowanego aparatu otrzyma źle dopasowane urządzenie, które po prostu wrzuci do szuflady, bo będzie nieprzydatne. Kolejne zagrożenie jest takie, że część zaawansowanych technologicznie produktów może w ogóle nie znaleźć się w refundacji, bo producentom nie będzie się opłacało zgłosić ich do MZ. Będą woleli sprzedawać na wolnym rynku niż negocjować i obniżać ceny. Tak jak jest to teraz w przypadku części leków. Ponadto po wprowadzeniu ustawowej marży z rynku może zniknąć nawet trzy czwarte placówek świadczących usługi dla osób niedosłyszących. Prowadzenie tego typu działalności będzie po prostu nieopłacalne.
Krzysztof Łanda Prowokacyjnie odpowiem tak: uderz w stół, a nożyce się odezwą. Rozpoczynając prace nad nowelizacją ustawy, wcale nie myśleliśmy o tym, żeby zmiany objęły także sprzedaż aparatów słuchowych. Jednak pojawiły się głosy, że osoby niedosłyszące w ramach refundacji dostają sprzęt najniższej jakości. Po zmianach w przepisach w grupie aparatów bezpłatnych na pewno będą dostępne urządzenia wyższej jakości niż teraz. Jak to możliwe? Otóż negocjując z producentami ceny urzędowe, będziemy w stanie uzyskać lepsze rezultaty niż obecnie jakikolwiek sklep medyczny. Tak więc więcej pacjentów zmieści się z zakupem dobrych aparatów słuchowych w limicie ceny opłacanej w pełni przez NFZ.
Jednak faktem jest, że wyroby medyczne mają to do siebie, iż część z nich musi być dostosowana do indywidualnych potrzeb. Może dobrym rozwiązaniem byłoby osobne refundowanie usługi dopasowania sprzętu?
Krzysztof Łanda W ramach rozporządzenia możemy tak zrobić, żeby dopasowanie aparatu było świadczeniem, które będzie dla sklepów opłacalne. Oczywiście trzeba będzie określić, że pierwsza wizyta ma inną wycenę, przy kolejnych stawka powinna być degresywna, tak żeby zniechęcać protetyków do nadmiernego i niepotrzebnego wykonywania tych świadczeń. Myślę, że taki konsensus uda nam się osiągnąć.
Leszek Wierzowiecki To niepotrzebne wprowadzanie kolejnych administracyjnych wymogów dla gabinetów protetycznych. Jeśli ministerstwo ma za duże wydatki, to lepiej jest obniżyć limit refundacji, ale pozostać przy starym systemie.
Krzysztof Łanda Ale lepiej dla kogo? Dla pacjenta obniżenie limitu i zwiększenie dopłat z własnej kieszeni na pewno dobre nie będzie. Powiem wprost, nowego systemu refundacji wyrobów obawiają się ci, którzy na obecnym systemie zarabiają.
Anna Woźniak-Szymańska Polski Związek Niewidomych popiera projekt ustawy, ponieważ to pacjent z zaćmą sam zdecyduje, czy chce otrzymać soczewkę w pełni sfinansowaną przez Ministerstwo Zdrowia, czy też chce dopłacić do lepszej. Jednak diabeł tkwi w szczegółach. Panie ministrze, czy resort może zagwarantować, że finansowane ze środków publicznych soczewki będą dobrej jakości? To kluczowe pytanie, bo wielu pacjentom operowanym w ramach umów z NFZ wszczepia się obecnie soczewki bardzo niskiej jakości, np. z Indii czy Chin.
Krzysztof Łanda Oczywiście wprowadzimy też nowe kategorie nierefundowanych dotychczas wyrobów. Chcemy stworzyć dwie grupy: soczewek multifokalnych (przy okazji operacji np. zaćmy korygujących od razu wady wzroku, przez co pacjent nie musi nosić okularów) i torycznych (bez dodatkowych funkcji). Te ostatnie będą w większości bezpłatne.
Anna Woźniak-Szymańska Nie rozwiąże to jednak problemu pacjentów, którzy skorzystają z soczewki w całości finansowanej przez NFZ. Oni nadal nie będą wiedzieli, jaki produkt im zostanie wszczepiony. Czy moglibyśmy zmienić przepisy tak, by placówki medyczne musiały wydawać pacjentom metryczkę wszczepionego wyrobu?
Krzysztof Łanda Bardzo dobry pomysł. W Unii też się o tym dyskutuje, ale możemy go wdrożyć w Polsce szybciej. Oczywiście nie tylko dla soczewek.
Anna Woźniak-Szymańska A co z pomocami optycznymi dla osób słabo widzących? Mam na myśli różnego rodzaju elektroniczne lupy, okulary mono, które są bardzo drogie.
Krzysztof Łanda Państwo jako środowisko możecie zgłosić różnego rodzaju pomoce optyczne, które byłyby finansowane lub współfinansowane przez NFZ, do objęcia nową procedurą. Jednak chciałbym zastrzec, że dofinansowanie supernowoczesnych wyrobów medycznych na poziomie 50 czy nawet 70 proc. dla wielu osób nie zmieni dostępności tych produktów. Są to wyroby bardzo drogie i pacjentów nie będzie stać na kupno nawet po wprowadzeniu takiego dofinansowania. Natomiast 100-proc. refundacja będzie możliwa po dokonaniu oceny technologii medycznej i po przejściu całej procedury refundacyjnej z udziałem Rady Taryfikacji i Komisji Ekonomicznej. Dla tańszych wyrobów każdy stopień refundacji ze strony płatnika zwiększa dostępność.
Dorota Kaniewska Środowisko polskich stomików jest zdecydowanie przeciwne projektowi ustawy o wyrobach medycznych. Proponowana przez Ministerstwo Zdrowia zmiana ustawy drastycznie obniży jakość, i tak już niełatwego, życia pacjenta z wyłonioną stomią. Wiemy, że nie zostaną stworzone obiecane standardy, które miały określać limity refundacyjne, m.in. na sprzęt stomijny. Firmy stomijne, które nie dojdą do porozumienia z MZ w sprawie cen, w najgorszym wypadku wycofają się z polskiego rynku, w najlepszym – wycofają wysokiej jakości sprzęt stomijny, zastępując go najgorszej jakości chińszczyzną, co doprowadzi do powikłań skórnych wokół stomii, a w konsekwencji do licznych hospitalizacji, niepotrzebnego bólu i stresu, a dla państwa wygeneruje niemałe koszty. Obawiamy się partycypowania w kosztach sprzętu i tego, że trafi on do aptek. Każdy stomik musi w warunkach jak najbardziej intymnych dopasować sprzęt m.in. do rodzaju i wielkości swojej przetoki oraz skorzystać z porad wykwalifikowanego w temacie sprzętu stomijnego personelu, co w warunkach aptecznych będzie niemożliwe.
Czy ministerstwo może zagwarantować, że dla pacjentów sytuacja się nie pogorszy?
Krzysztof Łanda Jestem w 100 proc. pewny, że pacjenci dostaną większy wybór, lepszą jakość w tej samej lub niższej cenie. Z tych słów państwo mnie rozliczycie już wkrótce.
Jak wynika z danych, poziom dopłat przez polskich pacjentów jest dość wysoki. W zaopatrzeniu indywidualnym wynosi ok. 35 proc.
Witold Włodarczyk To prawda, a np. na Słowacji wynosi tylko 3 proc. i dane te oficjalnie podaje tamtejszy resort zdrowia. Powiem więcej, także kwotowo w przeliczeniu na pacjenta finansowanie wyrobów medycznych przez budżet NFZ jest wielokrotnie niższe niż np. na Węgrzech czy w Czechach. Jeżeli zatem dopłaty pacjentów do wyrobów medycznych wydawanych na zlecenie spadną, to wszyscy będziemy się cieszyć. Obecnie współpłacenie dotyczy indywidualnego zaopatrzenia pacjenta, w szpitalu pacjent jest w praktyce pozbawiany prawa wyboru wyrobu medycznego, np. rodzaju implantu, stentu czy protezy. Po zmianach pacjent ma mieć prawo do wyboru sprzętu oraz prawo do dopłacenia do sprzętu wyższej jakości, jeżeli jest tym zainteresowany. Od dawna uważamy, że pacjenci powinni mieć prawo do diagnostyki i leczenia nowocześniejszymi metodami niż te, które w standardzie oferuje NFZ. Jednak zapisy w projekcie w tym zakresie są nieprecyzyjne i mogą się pojawić kłopoty w realizacji tego słusznego zamysłu. Niestety nawet trudno określić jakie, bo nadal brakuje rozporządzeń.
Krzysztof Łanda Akty wykonawcze pojawią się, kiedy znowelizujemy ustawę, która wprowadzi współpłacenie przez pacjentów szpitalnych oraz dokładnie określi tę procedurę. Zawsze będą wyroby w grupach szpitalnych bezpłatne.
Witold Włodarczyk Panie ministrze, przedsiębiorstwa nie planują tego, co będzie za pół roku, tylko inwestują na przyszłe 10, 15 lat. Chciałbym więc wiedzieć, czy np. nowe regulacje obejmą wózki inwalidzkie?
Krzysztof Łanda Podobne pytania cztery lata temu zadawały firmy farmaceutyczne, które przed wprowadzeniem nowych zasad sprzedaży leków chciały koniecznie wiedzieć, czy ich produkty znajdą się na liście leków refundowanych. Ustawa nie jest od regulowania takich szczegółów.
Witold Włodarczyk Moim zdaniem największym problemem jest to, że rząd chce zastosować do wyrobów medycznych rozwiązania stosowane przy refundacji farmaceutyków.
Krzysztof Łanda A jaka jest pana propozycja?
Witold Włodarczyk To jest otwarte pytanie. Należy jednak pamiętać, że wyroby medyczne nie są lekami. W przypadku farmaceutyków mamy wspólny mianownik, mamy substancję czynną i opakowanie.
Krzysztof Łanda Rozumiem, że przedsiębiorcy woleliby zachować status quo. Jednak dla nas najważniejsi są pacjenci. Dziwi mnie państwa postawa.
Wojciech Szefke Panie ministrze, myli się pan. Producenci obawiają się przenoszenia rozwiązań z polityki lekowej na wyroby medyczne, m.in. z powodu zbyt wysokich kosztów, które są przede wszystkim związane z procedurą i dokumentacją refundacyjną. Obawiamy się, że w przypadku wyrobów na zlecenie, czyli dopasowanych do potrzeb pacjenta, tego typu procedura będzie nie do przejścia. Będzie zbyt uciążliwa. Proszę pamiętać, że np. wózków inwalidzkich są tysiące modeli.
Krzysztof Łanda Ale wiele z nich da się połączyć w grupy refundacyjne.
Marcin Pieklak Przyznam, że martwię się o transparentność systemu oraz tempo zmian. Komisja ekonomiczna negocjująca w MZ z producentami leków już teraz ma sporo pracy, a miałaby prowadzić jeszcze dodatkowych 500–700 postępowań dotyczących wyrobów medycznych, a więc dotyczących rynku, którego w zasadzie nie zna. Jeśli zmiany miałyby wejść z nowym rokiem, to na tego typu rewolucję nie będą przygotowane zarówno resort, jak i branża. W tym zakresie musimy uniknąć rewolucji.
Krzysztof Łanda Proszę się nie martwić o resort. Komisja, która będzie prowadziła negocjacje z producentami wyrobów medycznych, na pewno sobie poradzi. Tym bardziej że negocjacje w sprawie ustalenia cen urzędowych nie będą od razu dotyczyły wszystkich wyrobów, a kolejne trzy-cztery grupy jedynie będą obejmowane w kolejnych półroczach. Ten proces będzie ewolucją. Będzie działać jak odkurzacz w basenie zasysający wodę partiami i stopniowo ją czyszczący.
Przy okazji system urzędowych cen będzie przeciwdziałał powstawaniu kolejnych nieprawidłowości, które nie są rzadkie w przetargach.
Witold Włodarczyk W całym cywilizowanym świecie mamy system przetargów. Trzeba walczyć, aby był on transparentny, ale nie powinno się w niego ingerować. Od walki z nieprawidłowościami są specjalne urzędy i służby utrzymywane z naszych podatków. Natomiast przetargów nie można likwidować i twierdzić, że lepszy od nich jest urzędnik w ministerstwie, który powie: „Za ten wyrób zapłacimy nie 800, tylko 750 zł”. Gdzie tak jest? W jakim kraju?
Krzysztof Łanda Tu znów odwołam się do przykładu leków. Przy wprowadzaniu ustawy refundacyjnej podnoszono te same argumenty. Tymczasem szpitale nadal ogłaszają przetargi na medykamenty. Różnica jest tylko taka, że cena urzędowa jest ceną maksymalną. I to rozwiązanie zwiększa przejrzystość postępowań przetargowych, ale też racjonalność wydawania pieniędzy.
Jesteśmy chwaleni na całym świecie za te rozwiązania, właśnie dlatego przenosimy je teraz do kolejnego obszaru refundacji, tam, gdzie jest to w miarę proste do zastosowania.
Wojciech Szefke Branża obawia się, bo to dla niej nowość. Doświadczenie z procesu negocjacji w wyrobach medycznych ma zaledwie kilka albo kilkanaście podmiotów, które przechodziły ją dla opatrunków specjalistycznych.
Firmy boją się kosztów, np. złożenie wniosku o refundację wyrobu medycznego ma kosztować 10 tys. zł. I choć ta kwota to górna ustawowa granica, to niewykluczone, że będzie ona często stosowania.
Krzysztof Łanda W rozporządzeniach określimy różne kwoty dla różnych wyrobów, inna opłata będzie np. przy wniosku dotyczącym pieluchomajtek, a inna od sprzętu za kilkadziesiąt milionów złotych. Ponieważ wymagania dotyczące analizy przez ministerstwo danych technicznych będą różne. Dla każdej grupy wyrobów będzie to dyskutowane i poddawane konsultacjom społecznym przed wydaniem rozporządzenia.
Marcin Pieklak Kluczowe jest pytanie, jak te konsultacje będą wyglądały. Samo przesłanie projektu partnerom społecznym i branży, a następnie opublikowanie ich stanowisk na stronach Rządowego Centrum Legislacji, to nie do końca konsultacje. W takich przypadkach firmy nie mają szans na zgłoszenie uwag czy na dyskusję. Generalnie producenci mają niejednokrotnie niewielki wybór – albo zgadzają się z działającą w resorcie zdrowia komisją ekonomiczną, która często prowadzi monolog z narzucaniem cen refundacji leków, albo narażają się na utratę części rynku, bo wchodzi np. tańszy odpowiednik. Natomiast ich lek stanie się dla pacjenta drogi, mimo że jego odpowiednika może wcale nie być w aptekach. Skutkiem tego może powstać ograniczenie dostępu pacjenta do danej terapii, który ma do wyboru lek z dopłatą albo lek, który jest faktycznie niedostępny. Z wyrobami medycznymi może być podobnie.
Krzysztof Łanda Tego typu czarne proroctwo przypomina mi pewną anegdotę. Jej bohater wkłada hełm, bo obawia się, że uderzy w niego meteoryt. Robi to, choć prawdopodobieństwo wypadku jest de facto równe zeru. Inaczej mówiąc, koncentrowanie się akurat na ekstremalnych scenariuszach bynajmniej nie ułatwia dialogu, nie przyspiesza prac.
Pacjenci i firmy oceniają projekt zmian w refundacji wyrobów medycznych z perspektywy własnych finansów, to naturalne. Jak jest oceniany przez ekspertów spoza branży producenckiej?
Jerzy Gryglewicz Polski pacjent w stosunku do innych obywateli państw europejskich ma bardzo ograniczoną dostępność wyrobów medycznych wynikającą z bardzo niskiego poziomu ich refundacji. Istotnym elementem jest również to, o czym powiedział pan minister, czyli o obecnych nadużyciach i nieprawidłowościach, co znajduje potwierdzenie choćby w wielu raportach NIK. Zmiany są więc potrzebne. A nawiązując do zgłaszanych przez państwa obaw, przypomnę, co się działo przed wejściem w życie nowej ustawy refundacyjnej kilka lat temu. Protestowali przeciwko niej lekarze, aptekarze, firmy farmaceutyczne oraz pacjenci. Niektóre firmy doradcze i kancelarie prawne wieszczyły armagedon polegający na braku leków w Polsce, który związany byłby z końcem ich sprzedaży przez koncerny farmaceutyczne na naszym rynku. Po czterech latach funkcjonowania tej ustawy wszyscy widzą jej wiele pozytywnych skutków, a zwłaszcza to, że udało się uzyskać przejrzystość działań i decyzji różnych urzędów, m.in. Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, resortu zdrowia.
Ustawa refundacyjna jest sukcesem, ale na początku faktycznie były potężne problemy z jej wdrożeniem i trzeba było ją szybko nowelizować.
Jerzy Gryglewicz Dlatego ważna jest też zapowiedź, że nowa procedura dla wyrobów medycznych będzie wdrażana stopniowo, przede wszystkim tam, gdzie ministerstwo ma sygnały o istniejących nieprawidłowościach, oraz tam, gdzie istnieją potencjalne możliwości racjonalizacji wydatków publicznych. Z uznaniem należy też przyjąć deklaracje, że planowane jest zwiększenie dostępności pacjentów do wyrobów. Teraz jest wiele ograniczeń, np. po amputacjach kończyn pacjenci są pozostawieni sami sobie, a powinno im się natychmiast bezpośrednio po operacji udostępnić bezpłatnie lub z częściową refundacją wyroby dobrej jakości, koordynując to ze skuteczną rehabilitacją i opieką psychologiczną.
Obiekcje do nowych zasad rozliczania wyrobów medycznych mają też placówki medyczne. Część uważa, że najlepiej i najprościej zostawić im wybór tego, co i za ile chcą kupić.
Jerzy Gryglewicz Wprowadzenie dla szpitali cen urzędowych leków uprościło procedury i pozwoliło na oszczędności także po stronie placówek. Wcześniej dostawcy leków różnie traktowali poszczególne szpitale i w trakcie przetargów publicznych okazywało się, że niektóre płaciły nawet trzykrotnie więcej za konkretny produkt leczniczy niż inne placówki. Podobnego efektu oszczędności można się spodziewać po wprowadzeniu urzędowych cen na urządzenia medyczne i inne wyroby kupowane przez szpitale.
Wyroby to jednak też np. implanty, rozruszniki serca. Placówki medyczne twierdzą, że centralne narzucanie im wybranych modeli będzie ze szkodą dla pacjentów.
Jerzy Gryglewicz Nie musi tak być, jeśli Ministerstwo Zdrowia – tak jak zapowiada – będzie inaczej podchodzić do różnych grup wyrobów. Gdyż trudno jest zastosować identyczne zasady dla rezonansu magnetycznego, aparatów słuchowych, stentów wewnątrzaortalnych czy pieluchomajtek. Tak czy inaczej, warto pochwalić inicjatywę uregulowania tego segmentu ochrony zdrowia.
Witold Włodarczyk O ile zaoszczędzone dzięki zmianie przepisów pieniądze zostaną w systemie refundacji wyrobów medycznych. Taki zapis powinien się znaleźć w ustawie.
Krzysztof Łanda Przede wszystkim chcemy, żeby wydatki na dopłaty do wyrobów medycznych rosły. Musi być na ten cel więcej pieniędzy, ponieważ zdajemy sobie sprawę ze wskaźników dotyczących kosztów ponoszonych przez pacjentów. Ta ustawa otwiera też możliwość refundacji nowych, innowacyjnych produktów.
Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś odbierał pieniądze z wyrobów medycznych, do których dopłaty i tak są niskie, a następnie przerzucał je na inne cele.
A kiedy planowane jest wejście w życie ustawy?
Krzysztof Łanda Chciałbym, żeby ta ustawa weszła od 1 stycznia 2017 r., ale znam tempo prac sejmowych, więc przypuszczam, że wejdzie w drugim albo trzecim kwartale przyszłego roku.