Rozkręca się fala likwidacji aptek. Jednak okazuje się, że wakatów dla specjalistów farmacji przybywa, zamiast ubywać. Niekorzystne perspektywy sprawiają, że coraz mniej osób chce pracować w tej branży
W I kw. tego roku ubyło prawie 100 aptek, podczas gdy przed rokiem w tym samym czasie – 60. Od czasu pandemii zniknęło ich niemal 1300. W efekcie dziś na rynku działa nieco ponad 12,5 tys. placówek. Ale choć miejsc pracy ubywa, rośnie liczba ofert pracy dla farmaceutów.
Nie stać na pracowników
Według analizy zrobionej dla nas przez Pracuj.pl w okresie między styczniem a kwietniem 2024 r. pracodawcy opublikowali w tym serwisie 2819 ofert pracy dla farmaceutów.
– To o 17,95 proc. więcej niż przed rokiem, kiedy było ich 2390. W porównaniu z 2021 r. ich skala wzrosła 2,5 razy. Wtedy bowiem było ich 1115. Tymczasem liczba aplikujących się nie zmieniła – mówi Anna Goreń, starsza specjalistka ds. PR i CSR w Pracuj.pl.
Ewelina Gawlik, prezes agencji Nova Praca Group, potwierdza, że w Polsce zapotrzebowanie na farmaceutów stale rośnie. Powód to coraz mniejsze zainteresowanie wykonywaniem tego zawodu oraz migracja wykwalifikowanych specjalistów za granicę.
Marek Tomków, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, mówi, że kurczenie się rynku aptek występuje nie tylko w Polsce, lecz także we Francji, w Niemczech czy Wielkiej Brytanii. Zatem powodem ich znikania u nas nie jest wprowadzona w 2017 r. i znowelizowana w 2023 r. ustawa Apteka dla aptekarza. W wielu krajach zachodnich, które borykają się z tym problemem, takie przepisy nie obowiązują. Jak tłumaczy ekspert, powodem zamykania aptek są kłopoty finansowe – placówek nie stać na zatrudnienie farmaceutów na warunkach oczekiwanych przez kandydatów do pracy.
– To sprawia, że właściciele aptek nie są w stanie znaleźć pracowników, więc podejmują decyzję o zamknięciu biznesu. Są to głównie małe placówki – dodaje Marek Tomków.
– Oczekiwania kandydatów do pracy są co najmniej o kilkaset złotych wyższe od tego, co mogę zaproponować. Mam o kilka procent wyższe obroty niż przed rokiem, ale koszty działalności wzrosły jeszcze bardziej – mówi nam właściciel apteki pod Warszawą.
Jak wylicza Ewelina Gawlik, według raportu „Rynek pracy w branży farmaceutycznej. Perspektywa 2024” ponad połowa magistrów farmacji zarabia powyżej 5700 zł na rękę, a prawie 60 proc. techników farmaceutycznych powyżej 3600 zł. Prawie jedna trzecia ankietowanych nie otrzymuje premii.
To wynagrodzenia zbliżone do tych, jakie dziś można uzyskać w sieciach handlowych, gdzie nie trzeba się legitymować takim wykształceniem jak do pracy w aptece.
Mateusz Żydek, rzecznik prasowy agencji pracy Randstad, wyjaśnia, że jeszcze trzy lata temu branża farmaceutyczna była na szczycie listy badania Randstad Employer Brand Research, w której analizowana jest atrakcyjność pracy w sektorach gospodarki na podstawie najważniejszych elementów ofert pracodawców. Przed rokiem zajmowała czwarte miejsce, a w tym roku już siódme.
– Pokazuje to m.in., że oferty pracy mogły przestać być atrakcyjne i przyciągać pracowników, szczególnie w kluczowych dla nich kwestiach: poziomu wynagrodzenia, stabilności zatrudnienia oraz możliwości rozwoju zawodowego. Spotkałem się z danymi, które mówią, że w Polsce na 35 tys. osób mających prawo do wykonywania zawodu farmaceuty aktywnych w zawodzie jest 25 tys. Pozostali wybierają inne zawodowe specjalizacje – dodaje Mateusz Żydek.
Gdzie jest najgorzej
Najwięcej ofert pracy dla specjalistów z tej dziedziny, według Pracuj.pl, jest w woj. mazowieckim (17,9 proc. ogółu ogłoszeń z tej kategorii). Pozostałe województwa z największą liczbą takich ogłoszeń to: śląskie (9,6 proc.), pomorskie (7,4 proc.), wielkopolskie (7,4 proc.) i łódzkie (7,3 proc.).
– To, że jest tam więcej wakatów, może wynikać z większego rynku konsumenckiego. Jednocześnie te regiony, po części ze względu na duże ośrodki miejskie, mogą mieć także nieco większą dostępność kandydatów niż inne części kraju. Wiele ofert dotyczy mniejszych miast i miejscowości, w których jest słabsza dostępność kadry, a jednocześnie trudniej przyciągnąć absolwentów szkół do takich lokalizacji – tłumaczy Mateusz Żydek. Dodaje, że realizowane przez urzędy pracy na podstawie danych od pracodawców badanie Barometr Zawodów pokazuje w tym roku deficyty farmaceutów w powiatach peryferyjnych wobec stolic województw, np. na Lubelszczyźnie są to powiaty przygraniczne: hrubieszowski czy tomaszowski, w woj. lubuskim – żarski i krośnieński.
Zdaniem ekspertów jest szansa, by trend spadkowy, dotyczący farmaceutów, odwrócić. Drogą do tego może być zezwolenie im na wykonywanie kolejnych świadczeń.
– Dobrym przykładem są szczepienia, które można teraz wykonywać w aptekach. Odkąd pojawiła się taka możliwość, przyniosła ona dodatkowo aptekom 200 mln zł. Placówki mogą dzięki temu pozyskiwać inne przychody poza tymi z marży aptecznej. Wprowadzenie do aptek kolejnych świadczeń mogłoby wpłynąć nie tylko na rozwój kompetencji farmaceutów, lecz także poprawić finanse placówek, które zyskałyby środki na poprawę wynagrodzenia dla personelu – tłumaczy Marek Tomków. ©℗