Po rezygnacji Macieja Miłkowskiego kierownictwo Ministerstwa Zdrowia ma trudność ze znalezieniem jego następcy.

22 mld 570 mln zł wynosi całkowity budżet na refundację leków w 2024 r. Do końca lutego wydano z tej kwoty blisko 3,6 mld zł (dane z kwietnia), więc można założyć, że wiceminister zdrowia ds. polityki lekowej do końca roku dysponować będzie kilkunastoma miliardami złotych na refundację leków, wyrobów medycznych i środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego przepisywanych chorującym Polakom.

Jeszcze do niedawna wydawało się, że ta kwota pozostanie w rękach Macieja Miłkowskiego, najdłużej w historii urzędującego wiceministra zdrowia ds. polityki lekowej, który stanowisko objął na początku 2019 r., za rządów PiS i jako jedyny w MZ przetrwał wymianę kadr po wyborach. Pozostawiając go na stanowisku, minister zdrowia Izabela Leszczyna miała się kierować jego wynikami – za jego czasów zrefundowano najwięcej innowacyjnych terapii, co wynikało nie tylko z woli politycznej, lecz także z talentów matematycznych i negocjacyjnych wiceministra, ekonomisty po SGH. Ale to nie nos do liczb i znajomość oceny technologii medycznych (health technology assessment, HTA) zatrzymały ministra na stanowisku, lecz brak alternatywy. Gdy pod koniec kwietnia Miłkowski złożył rezygnację, minister Leszczyna, podobnie jak cały rząd, zaczęli gorączkowo rozglądać się za jego następcą. Kłopot w tym, że dziś, dwa tygodnie później, wciąż brakuje mocnego kandydata.

Ławka rezerwowych okazała się krótka, w dodatku obsadzona przez osoby, które sporządzały dla firm farmaceutycznych raporty HTA. To na ich podstawie firmy decydują, czy mają szansę na uzyskanie refundacji.

Najwięksi specjaliści na rynku – prof. Maciej Niewada z Katedry i Zakładu Farmakologii Doświadczalnej i Klinicznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, prezes Polskiego Towarzystwa Farmakoekonomicznego (PTFe), ma firmę, która sporządza cenione raporty dla tzw Big Farmy. A były prezes towarzystwa prof. Marcin Czech, jest spalony z oczywistego powodu bycia poprzednikiem Macieja Miłkowskiego w rządzie PiS. Dr Joanna Lis z zarządu PTFe odpowiada za tzw. Market access (w wolnym tłumaczeniu „wejście na rynek”) w międzynarodowej firmie farmaceutycznej.

A wszelkie powiązania z firmami, w tej branży nie do uniknięcia, przeszkadzają obecnemu rządowi. – Chodzi o to, by być świętszym od papieża. A poza tym taki wiceminister musiałby się wyłączać z decyzji refundacyjnych dotyczących firm, z którymi pracował – mówi nam osoba z bliskiego otoczenia minister.

W tej sytuacji sensowna – i podobno brana pod uwagę przez Izabelę Leszczynę – wydaje się kandydatura Katarzyny Piotrowskiej-Radziewicz, od 15 lutego dyrektor departamentu polityki lekowej i farmacji (DPLiF) w resorcie zdrowia. Piotrowska-Radziewicz to pracownica DPLiF w latach 2012–2017, a wcześniej, w latach 2008–2012, Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego (GIF), radczyni prawna i specjalistka od recept. Jest wysoko oceniana przez ekspertów i współpracowników, gdyż nie tylko zna branżę i resort, lecz także jest na bieżąco z najważniejszymi pracami toczącymi się obecnie w resorcie (nowelizacja ustawy refundacyjnej, pilotaż tabletki „dzień po”). – Mogłaby przejąć obowiązki ministra Miłkowskiego w biegu, bez potrzeby wdrażania się w nie i w branżę, co świeżakowi zajmie kilka miesięcy – zauważa prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej Marek Tomków. Dyrektor Piotrowską-Radziewicz, prywatnie od 2015 r. żonę byłego wiceministra ds. polityki lekowej w rządzie PO, chwalą też następcy jej męża. – Sumienna, nieumoczona w firmy, wydaje się jedyną rozsądną kandydaturą – mówi jeden z nich. – I najbliżej jej do obecnego rządu, choć nie jest kandydatką idealną, bo w ostatnich wyborach do parlamentu kandydowała z listy Lewicy, a nie KO – zżyma się drugi.

Bez względu na to, komu Izabela Leszczyna powierzy stanowisko, będzie on miał pełne ręce roboty. Maciej Miłkowski obiecał zostać do maja i przygotować kolejną listę refundacyjną, ale następcy pozostawi nowelizację ustawy refundacyjnej (resort jest już po spotkaniach z organizacjami branżowymi) oraz palący problem tzw. receptomatów, czyli platform internetowych pozwalających uzyskiwać leki na receptę bez konsultacji lekarskiej. ©℗