Ministerstwo Zdrowia przesuwa realizację Program Zapobieganie Depresji, ale nie zamierza z niego zrezygnować – dowiedział się DGP. Pracuje nad rozporządzeniem, które umożliwi jego realizację.
Na depresję cierpi 1,2–1,5 mln Polaków. I ich liczba stale rośnie m.in. z powodu przeciążenia pracą. Niestety system ochrony zdrowia z tym problemem sobie nie radzi, depresja często jest nierozpoznana, a osoby, które na nią cierpią, leczone są z innych powodów. W przypadku dzieci bywa ona mylona z przemęczeniem czy nawet lenistwem.
Podczas gdy inne kraje wdrażają programy służące zapobieganiu i szybkiemu wykrywaniu tej choroby, Polska przez lata ograniczała się do na kampanii organizacji pozarządowych i firm farmaceutycznych. Poprzedni rząd zapowiedział, że to zmieni, i przyjął Program Zapobieganie Depresji na lata 2015–2019, ale jego realizacja utknęła. Eksperci spekulowali nawet, że może on zostać włączony do Narodowego Programu Zdrowia lub Narodowego Programu Zdrowia Psychicznego, a w nich jest tak wiele innych celów, że ten mógłby zejść na dalszy plan.
– Nie zamierzamy rezygnować z osobnego programu poświęconego depresji. W ministerstwie trwają prace nad rozporządzeniem, które ułatwi i uporządkuje jego realizację – informuje Milena Kruszewska, rzeczniczka MZ.
Na razie resort musiał jednak przesunąć jego realizację i pieniądze o kolejny rok. Powód? W konkursie na opracowanie rekomendacji zapobiegania, wczesnego wykrywania i leczenia depresji zgłoszono tylko jedną ofertę. Co więcej została oceniona jako niedająca gwarancji realizacji.
– Ministerstwo powinno pilnie opracować i wdrożyć ten program oraz opracować nowe rozwiązania systemowe poprawiające organizację i finansowanie świadczeń – alarmuje Jerzy Gryglewicz z Uczelni Łazarskiego.
Podkreśla, że potrzebny jest zwłaszcza dostęp do leczenia specjalistycznego w poradniach. W tym celu trzeba jednak zlikwidować limity, które powodują kolejki. Brak odpowiedniej opieki powoduje, że stan pacjenta z tygodnia na tydzień się pogarsza. Część pacjentów podejmuje nawet próby samobójcze.
Eksperci zwracają też uwagę, że depresja powoduje olbrzymie koszty, nie tylko społeczne, ale także dla gospodarki. Zwłaszcza że ponad 80 proc. chorych to ludzie od 30. do 59. roku życia. Jak pokazuje raport Uczelni Łazarskiego, straty powodowane przez tę chorobę są o wiele większe niż koszty leczenia. W 2013 r. gdy NFZ wydawał na leczenie i terapie chorych w szpitalach oraz poradniach prawie 170 mln zł, same tylko wydatki ZUS na świadczenia chorobowe i renty dla osób z depresją wynosiły 762 mln zł.
– W żadnej innej jednostce chorobowej nie ma tak dużej dysproporcji w wydatkach ponoszonych przez ZUS i NFZ – mówi Gryglewicz. Dodaje, że wszystkie koszty pośrednie, m.in. związane z niską produktywnością, szacowano na 2 mld zł.
Z kolei z opublikowanego w tym miesiącu raportu Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że do 2030 r. depresja może kosztować aż 50 mln lat pracy lub 12 mld dni roboczych. To daje około 925 mld dol. straty rocznie dla światowej gospodarki. Autorzy raportu przekonują, że zainwestowanie części tych pieniędzy w lepszą opiekę medyczną poprawiłoby udział osób z depresją w rynku o pracy o 5 proc. A każdy dolar zainwestowany w leczenie przynosi zwrot w postaci zdolności do pracy wart 4 dolary. Raport został sporządzony na podstawie kosztów i wyników leczenia w 36 krajach.