- Potrzebujemy albo kogoś, kto ma silną pozycję polityczną – oprócz bycia ministrem zdrowia jest też np. wicepremierem – albo silne, ustawowo zagwarantowane finansowanie - mówi w rozmowie z DGP Marcelina Zawisza, wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego Lewicy.

Pojawiła się pani w rozmowach polityków dotychczasowej opozycji jako kandydatka na ministrę zdrowia. Chciałaby pani objąć tę funkcję?

Tylko pod warunkiem, że byłoby zagwarantowane 8 proc. PKB na zdrowie.

Takiego zapisu na razie nie ma w projekcie umowy koalicyjnej.

No właśnie, ta sprawa jest dyskutowana, ale dla nas jest kluczowa. Potrzebujemy albo kogoś, kto ma silną pozycję polityczną – oprócz byciem ministrem zdrowia jest też np. wicepremierem – albo silne, ustawowo zagwarantowane finansowanie.

Pani tak silnej pozycji politycznej nie uzyska. Wzięłaby pani tę tekę mimo to?

Odsyłam do pierwszej odpowiedzi.

Zakładając, że by się udało i zostałaby pani ministrą, co powinno być zrobione w pierwszej kolejności?

Jedną z pierwszych ustaw powinna być liberalizacja antyaborcyjnego prawa.

ikona lupy />
Marcelina Zawisza, wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego Lewicy / Materiały prasowe
Nie ma szans na jej przyjęcie przy prezydencie z Prawa i Sprawiedliwości. Nie mówiąc o tym, że nie ma w tej kwestii nawet zgody wśród waszych przyszłych koalicjantów.

Obiecaliśmy to, mamy większość, więc musimy działać, a nie przewidywać, że się nie uda. Prezydent przecież zmieni się za półtora roku. Nie możemy z góry założyć, że się nie uda. To była obietnica, która zmobilizowała wiele kobiet do pójścia na wybory. I to dzięki ich głosom udało się wygrać.

O jakiej ustawie mówimy?

O dającej możliwość aborcji do 12. tygodnia ciąży na życzenie. Minimum, którego wymagamy, to uchwalenie ustawy ratunkowej dekryminalizującej aborcję.

Co będzie, jeśli Trzecia Droga nie poprze projektu?

Mam nadzieję, że większość posłów go poprze.

Jakie są kolejne priorytety?

Jeżeli chodzi o zdrowie, to podniesienie nakładów. Przede wszystkim trzeba ustawowo wprowadzić nowe zapisy dotyczące wydatków na służbę zdrowia jako udziału w PKB. Nie mogą być liczone tak jak obecnie, czyli z uwzględnieniem stanu sprzed dwóch lat (słynne T2 musimy zamienić na T).

Więcej z budżetu? Czy podniesienie składki?

Trzeba rozpisać dokładnie, kiedy i ile chcemy wydawać. To musi być obecna średnia unijna. Bez zwiększenia nakładów nie da się wprowadzać zmian. Ale można też zrobić rzeczy, które są praktycznie bezkosztowe. Choćby odciążyć lekarzy, zwiększając kompetencje pielęgniarek, diagnostów czy farmaceutów. Komisja Europejska pokazywała, jak to zrobić. Powinniśmy skorzystać z tej wiedzy.

Mówiło już o tym wielu ministrów, a nie jest to takie łatwe zadanie.

Wiem, że wspomniane środowiska nie chcą oddawać swoich kompetencji, nawet jeżeli potem przyznają, że mają za dużo pracy. Ale proszę zobaczyć – jeszcze jakiś czas temu wiele osób przekonywało, że nie jesteśmy gotowi na szczepienia w aptekach wykonywane przez farmaceutów. Przyszła pandemia i nagle się okazało, że można, a farmaceuci spisali się na medal. Trzeba zacząć patrzeć na system, ambicje nie mogą być przeszkodą. Chodzi o korzyści dla pacjentów.

Brak kadry to jeden z kluczowych problemów systemu. Czy zlikwidujecie nowe kierunki, które powstały na uczelniach wskazanych przez ministra nauki Przemysława Czarnka? Środowisko lekarskie by tego chciało.

Nie możemy zamknąć ich tak po prostu – trzeba zrobić audyty, sprawdzając, czy placówki spełniają standardy. Jeśli tak, mogą działać dalej. Chodzi o ludzkie życie i zdrowie. ©℗

Rozmawiała Klara Klinger