Obecnie samorządy nie mogą dać pieniędzy na procedury medyczne czy świadczenia zdrowotne. Nie widzimy powodu, dla którego takie ograniczenie miałoby być utrzymywane - mówi w wywiadzie dla DGP Piotr Warczyński, wiceminister zdrowia.
Piotr Warczyński, wiceminister zdrowia / Dziennik Gazeta Prawna
Minister zdrowia opublikował założenia do zmian w ustawie o działalności leczniczej. Czyli nie będzie żadnych szybkich ścieżek legislacyjnych omijających konsultacje społeczne?
Faktycznie zmiany idą pełnym trybem legislacyjnym obejmującym m.in. konsultowanie założeń, a potem projektu, przyjęcie przez Radę Ministrów i wreszcie skierowanie do parlamentu. Taki sposób procedowania oznacza oczywiście o wiele więcej pracy, ale tak się powinno prowadzić legislację.
Jakie są najważniejsze zapisy projektu?
Zmiana postępowania w przypadku wystąpienia ujemnego wyniku finansowego samodzielnego publicznego zakładu opieki zdrowotnej, czyli SPZOZ. Teraz jeżeli taki ujemny wynik wystąpi, to trzeba go spłacić w kolejnym roku albo przekształcić placówkę w spółkę lub ją zlikwidować. Po zmianach nie będzie przymusu przekształcenia SPZOZ w spółkę.
Czyli szpitale będą się tak jak kiedyś coraz bardziej zadłużać?
Pozostaje nakaz spłacenia zadłużenia, to nie ulega zmianie.
W przypadku placówek, które już są spółkami, projekt założeń przewiduje zablokowanie możliwości sprzedaży większościowego pakietu akcji.
W spółkach, w których kapitał większościowy jest nadal publiczny, wprowadzamy dwie regulacje. Pierwsza określa, że zyski tych podmiotów będą musiały być przeznaczane na bardzo szeroko rozumianą działalność leczniczą. Druga to zakaz zbywania przez podmiot publiczny więcej niż 49 proc. udziałów w spółce.
Co do zysków, to już teraz są przeznaczane na działalność leczniczą. Nawet prywatne spółki twierdzą, że reinwestują zyski.
Jednak były dwa takie przypadki, gdy samorząd wypłacił sobie dywidendę i w ten sposób wspomógł się finansowo. Tego typu sytuacje faktycznie są bardzo rzadkie, ale potencjalnie możliwe. Postanowiliśmy więc uporządkować tę kwestię.
W przypadku zakazu sprzedaży udziałów, choć intencje są jasne, pozostaje pytanie – co z placówkami, których właściciele nie mają pieniędzy na niezbędne remonty, doposażenie. Jeden z głównych powodów sprzedaży takich placówek był bowiem niedobór pieniędzy na inwestycje i brak know-how.
Z naszej analizy wynika, że na prawie 180 spółek tylko 7 pozbyło się większościowych udziałów. Więc skala na razie jest marginalna. Musimy jednak pamiętać, że szpitale to własność publiczna. Oczywiście formalnie większość z nich należy do samorządów lokalnych. Jednak to nie one budowały te placówki, tylko otrzymały je w 1999 r. od państwa. Dlatego niezależnie od tego, jakimi intencjami kierowały się samorządy, planując zbycie ponad połowy udziałów w placówkach podmiotach medycznych, z takimi decyzjami się nie zgadzamy. Przy czym chciałbym podkreślić, nie blokujemy wejścia inwestorów, ale zastrzegamy, że większościowym udziałowcem musi pozostać samorząd.
Projekt wprowadza też określenie „zakład leczniczy”. Jaki jest cel tego typu zmiany?
Zastępując sformułowanie „przedsiębiorstwo podmiot leczniczy” „ zakładem leczniczym”, kładziemy nacisk na misję tych placówek. Zresztą zakład leczniczy to przedwojenna nazwa, naszym zdaniem lepiej pasująca do zadań służby zdrowia niż przedsiębiorstwo. Ponadto przedsiębiorstwa muszą co do zasady świadczyć działalność jednorodzajową, czyli może być przedsiębiorstwo szpital, przedsiębiorstwo ambulatorium. Nie można natomiast łączyć tych działalności. Odchodzimy od tego ograniczenia. Dla zarządzających będzie to duże ułatwienie. W jednym zakładzie leczniczym będzie mógł funkcjonować zarówno szpital, jak i przychodnia. Tego typu podmiot będzie mógł więc mieć wspólną rachunkowość i administrację.
Czy zakładami leczniczymi mają zostać zarówno SPZOZ, jak i spółki?
Tak, choć nadal będą miały w nazwie SPZOZ albo spółka. Wewnątrz jednak będą funkcjonowały zakłady lecznicze.
Chcecie też umożliwić samorządom finansowanie leczenia mieszkańców. Skąd taki pomysł?
Obecnie samorządy mogą finansować wyłącznie programy profilaktyczne, ale nie mogą dać pieniędzy na świadczenia zdrowotne. Nie widzimy powodu, dla którego takie ograniczenie miałoby być utrzymywane. Samorządy są od tego, by realizować potrzeby mieszkańców.
Jednak na zadania związane z ochroną zdrowia żadnych pieniędzy nie dostaną.
Oczywiście kondycja finansowa samorządów jest różna, ale jednostki zamożne, np. miasto Warszawa czy gminy górnicze, będą mogły mieć większy wpływ na stan zdrowia mieszkańców.
Nowelizacja przewiduje też dodanie do ustawy zapisów utrudniających wywóz leków za granicę?
Tak, ponieważ przyjęte w poprzedniej kadencji rozwiązania w tym zakresie są obchodzone. Otóż osoby trudniące się wywozem leków zakładają placówkę medyczną tylko po to, by pobrać leki, a potem ją zamykają. Walczymy z tym procederem, a teraz chcemy dodać wojewodom możliwość prowadzenia kontroli placówek medycznych właśnie w zakresie wykrywania takich pseudopodmiotów leczniczych.
A jaki jest cel zapisu mówiącego o tym, że szpitale mają obowiązek współpracować z policją?
Obecnie zdarza się, że osoba poszukiwana przez rodzinę leży tygodniami w szpitalu jako NN. Wprowadzimy więc przepis, zgodnie z którym szpital będzie miał obowiązek poinformowania policji o pacjentach bez tożsamości.
Kiedy ustawa może być gotowa?
No cóż, konsultacje założeń ok. 1,5 miesiąca, konsultacje projektu ustawy kolejne 1,5 miesiąca. Przyjęcie tego aktu przez komitet i Radę Ministrów zajmie dwa tygodnie, potem Sejm, Senat i wreszcie prezydent. To trochę potrwa. Spodziewam się, że nowe przepisy zaczną obowiązywać pod koniec przyszłego roku.
Nadzoruje pan też prace departamentu dialogu społecznego. Z dialogiem na Miodowej bywało różnie. Czy obecnie kierownictwo planuje zmiany np. w zakresie współpracy z organizacjami pozarządowymi, dłuższe terminy konsultacji – bo zdarzały się nawet 1–2-dniowe?
Rzeczywiście, właściwie każdemu rządowi po 1989 r. zdarzały się takie krótkie konsultacje. Jak widać po sposobie procedowania nowelizacji ustawy o działalności leczniczej i nie tylko, staramy się zmienić ten zwyczaj. Czas pokaże, czy to się nam uda, bo przecież zdarzają się sytuacje nadzwyczajne. Ostateczna ocena naszego postępowania będzie należała do naszych partnerów dialogu.
Minister Konstanty Radziwiłł na posiedzeniu senackiej komisji zdrowia przyznał, że porozumienie płacowe, które zawarł jego poprzednik prof. Marian Zembala z Ogólnopolskim Związkiem Pielęgniarek i Położnych, właściwie nikogo nie satysfakcjonuje. Czy planowane są w tym zakresie jakieś zmiany?
Zawarte porozumienie można podsumować takimi słowami: dobrze, że podwyżki zostały przyznane, niedobrze, że w takim trybie i objęły tylko jedną grupę zawodową. Jeśli już zdecydowano się na ingerencję w obszar do tej pory zarezerwowany dla dyrektorów podmiotów leczniczych, to podwyższenie powinno być przeprowadzone w drodze ustawowej i mieć charakter rozwiązania systemowego, a nie wycinkowego. Inaczej mówiąc, powinno objąć nie tylko pielęgniarki i położne, lecz także wszystkie zawody medyczne i paramedyczne. Działania takie muszą być jednak poprzedzone zwiększeniem finansowania całego obszaru ochrony zdrowia. Nie da się bowiem zrealizować wzrostu wynagrodzeń bez wzrostu pieniędzy w systemie. Właściwie do wyboru mamy dwie drogi: ustawowe wyznaczenie płac minimalnych lub rozwiązanie polegające na wyznaczeniu proporcji pomiędzy wysokością płac w poszczególnych zawodach. Ciekawą propozycję w obszarze drugiego rozwiązania przedstawiły organizacje pracodawców wspólnie z organizacjami związkowymi. Proponują one taryfikację wynagrodzeń w ramach zadań realizowanych przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Obecnie zbieramy i analizujemy adekwatne rozwiązania, jakie obowiązują w innych krajach Unii Europejskiej. Być może istnieją regulacje, które mogą być zastosowane w Polsce.