Będą korekty. Ale nadal na szybką ścieżkę nie skieruje chorego onkolog, lecz jedynie lekarz rodzinny.
Efekt pakietu onkologicznego / Dziennik Gazeta Prawna
Pakiet onkologiczny podzielił pacjentów na dwie grupy: leczonych według nowych zasad oraz pozostałych. Ci pierwsi mają prawo do szybkich badań, drudzy czekają teraz na nie nawet trzy razy dłużej. Jednak jeszcze w tym roku ułatwienia w leczeniu mają objąć kolejnych chorych. Do pakietu zostaną włączone bowiem nowe rozpoznania: m.in. niektóre nowotwory tkanki limfatycznej oraz układu krwiotwórczego, a także radioterapia paliatywna.
Rozluźnić gorset
Podstawą do zmiany pakietu onkologicznego jest raport oceniający jego funkcjonowanie, który został przygotowany przez specjalny zespół powołany przez ministra zdrowia. I choć prace nad nowymi rozporządzeniami i zarządzeniami prezesa NFZ jeszcze trwają, to DGP już ustalił, jakie poprawki zostały uzgodnione przez ekspertów, resort zdrowia i fundusz.
Przede wszystkim zostanie rozluźniony sztywny gorset zielonej karty. Dokument ten uprawnia pacjentów do szybszej diagnostyki i nielimitowanego leczenia, z kolei szpitalom służy do rozliczeń z NFZ.
Obecnie karta wyznacza lekarzom ściśle określony schemat postępowania. Onkolog nie może w niej np. wpisać rozpoznania nowotworu, zanim nie uzyska wyników badania histopatologicznego. Tyle że w przypadku np. raka mózgu, jajnika czy jądra chorego trzeba najpierw zoperować, żeby pobrać materiał do takiego badania. Przed zabiegiem onkolog nie może więc założyć choremu karty, a tym samym nie rozliczy operacji poza limitem. Po zmianach onkolog będzie mógł postawić rozpoznanie bez wyników badania histopatologicznego.
Lekarzy to rozwiązanie jednak nie zadowala. Chcą jeszcze innych zmian, które wyeliminują absurdalne sytuacje, do których dochodzi obecnie.
– Trafiają do nas pacjenci z kartą, którzy byli operowani w szpitalu powiatowym i mieli ustalone tam dalsze leczenie. My widzimy, że może być ono szkodliwe dla pacjenta, ale konstrukcja karty jest taka, że powinniśmy realizować te zalecenia – tłumaczy prof. Jacek Jassem, onkolog z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Dodaje, że w takiej sytuacji lekarz może pacjentowi poradzić tylko jedno: aby leczył się poza pakietem.
Mniejsze konsylium
Złagodzony zostanie także inny z wymogów. Warunkiem bezlimitowego rozliczenia leczenia pacjenta onkologicznego jest obecnie ustalenie mu terapii przez konsylium lekarskie. Jego skład jest odgórnie narzucony (musi w nim się znaleźć onkolog, radioterapeuta, radiolog i chirurg). Lekarze od początku krytykowali ten wymóg, bo w przypadku niektórych rodzajów nowotworów nie stosuje się w ogóle radioterapii, więc nie ma potrzeby, by w tych przypadkach o leczeniu współdecydował radioterapueta. Zrozumiał to także resort zdrowia, bo częściowo wycofuje się z kontrowersyjnego wymogu. Z pełnego składu konsylium będzie można zrezygnować m.in. w przypadku nowotworów układu krwiotwórczego lub chłonnego. Zdaniem lekarzy ukróci to część patologii, do których dochodzi obecnie.
– Na rynku są już firmy, które sprzedają konsylia. Oferują cztery pieczątki. Szpital, w zależności od tego, jakiego specjalisty mu brakuje, może w ten sposób uzupełnić skład zespołu – ujawnia dr Elżbieta Senkus-Konefka z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Anonimowo potwierdzają to inni lekarze. Mówią, że w Warszawie można w ten sposób – kupując pieczątki autentycznych lekarzy – skompletować konsylium, które w rzeczywistości w tym składzie nigdy się nie zebrało. Tajemnicą poliszynela jest także, że część narad lekarskich co prawda się odbywa, ale już po zabiegu.
Szybciej, lecz drożej
Zmiany będą dotyczyły także finansowania niektórych badań w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej. Od stycznia są finansowane w ramach pakietów diagnostycznych określonych dla poszczególnych rodzajów nowotworów. W żadnym nie mieści się drogie badanie PET (koszt nawet powyżej 5 tys. zł).
Efekt? Od stycznia w większości szpitali to badanie praktycznie przestało być wykonywane w ramach NFZ. Pacjenci, których na to stać, płacą za nie z własnej kieszeni. Po zmianach PET i inne kosztowne badania będą rozliczane poza ryczałtem, a więc jako dodatkowe świadczenie. Wycena ma być zwiększona, pod warunkiem że diagnostyka zostanie wykonana w terminie krótszym niż 7 tygodni (podczas gdy normalnie placówka na jej wykonanie w ramach pakietu ma 9 tygodni).
– Te urządzenia są teraz niewykorzystywane, więc nie będzie problemów ze skróceniem terminu, natomiast jest pytanie, czy cena badania będzie odzwierciedlała jego koszty – zastanawia się Jerzy Gryglewicz, ekspert z Uczelni Łazarskiego.
Tylko rodzinny
W tym podejściu na pewno nie uda się poprawić ustawy, która wprowadziła pakiet onkologiczny (Dz.U. z 2014 r. poz. 1138).
– Od początku przyjęliśmy założenie, że nowelizowane będą tylko trzy rozporządzenia ministra zdrowia i zarządzenie prezesa NFZ. Ustawy nie da się już zmienić w tym roku – stwierdza w rozmowie z DGP Zbigniew Pawłowicz, szef zespołu ds. oceny pakietu onkologicznego.
To oznacza, że zieloną kartę pacjentom z podejrzeniem raka nadal będą mogli wystawić jedynie lekarze rodzinni, a onkolodzy i inni specjaliści wtedy, gdy rak już będzie rozpoznany.