Rzecznik praw pacjenta (RPP) po raz kolejny chce uchylenia wyroku, który zapadł na niekorzyść chorego. W tym celu wniósł skargę nadzwyczajną do Sądu Najwyższego (SN). Tym razem sprawa dotyczy zaniedbań personelu szpitala, do których doszło podczas porodu.
Chodzi o historię pacjentki, u której w trakcie porodu, mimo wskazań medycznych (nieprawidłowe KTG, krwawienie z macicy), personel nie wykonał USG ani nie zdecydował się na wcześniejsze ukończenie porodu. W efekcie doszło do niedotlenienia. I matka, i dziecko trafiły na oddział intensywnej terapii. Pacjentka zdecydowała się skierować do sądu pozew z żądaniem zadośćuczynienia na rzecz własną i dziecka. Sąd pierwszej instancji uwzględnił powództwo. W drugiej instancji zmienił wyrok i powództwo odrzucił. – Ustalenia sądu odwoławczego są w oczywisty sposób sprzeczne z zebranymi dowodami, w tym w szczególności z opiniami biegłych. Sąd oparł się na własnych, subiektywnych tezach, całkowicie wbrew ocenie biegłych. Pominął też ustalenia ze śledztwa przeciwko lekarzowi – podkreśla Bartłomiej Chmielowiec, RPP, który postanowił zaingerować i złożył skargę nadzwyczajną w tej sprawie.
Sama sobie winna
Jak wskazuje pacjentka, nie dość, że nie otrzymała zadośćuczynienia z tytułu naruszenia praw pacjenta, to jeszcze sędzia w uzasadnieniu obrażał skarżącą i w sposób wręcz obraźliwy obwiniał o niepożądaną sytuację ją i noworodka. Pisał np., że „to matka i dziecko «zafundowali» sobie niedotlenienie, a nie lekarz czy szpital”. Jak informuje RPP, w tym zakresie sprawa została skierowana do rzecznika dyscyplinarnego. Jolanta Budzowska, radca prawny reprezentująca poszkodowanych w sprawach o błędy medyczne, podkreśla, że stwierdzenia tego rodzaju to nic innego, jak wtórna wiktymizacja poszkodowanych, której nie wolno tolerować.
– Prowadzę setki spraw o błędy medyczne i sytuacje, kiedy poszkodowani pacjenci dochodzący swoich praw w sądzie są dodatkowo traumatyzowani przez zachowanie i sposób odnoszenia się do nich przez sędziów i przez pełnomocników procesowych pozwanych podmiotów leczniczych i zakładów ubezpieczeń, przy jednoczesnym tolerowaniu takiego zachowania przez sędziów, niestety nadal się zdarzają – mówi Budzowska.
I dodaje, że bazując na informacji RPP, można się domyślać, że zarzuty rzecznika są związane z kilkoma aspektami budzącymi zawsze największe kontrowersje w sprawach odpowiedzialności za błędy okołoporodowe i błędy medyczne w ogóle. – Przede wszystkim są to twierdzenia biegłych i ich interpretacja przez orzekający sąd, w szczególności ocena na ich podstawie, czy można przyjąć istnienie związku przyczynowo-skutkowego między leczeniem niezgodnym z aktualną wiedzą medyczną a stanem zdrowia pacjenta.
Opinie biegłych mają być dla sądu źródłem wiadomości specjalnych i sąd nie może ich zastępować własnymi poglądami, nawet jeśli by miał stosowną wiedzę i doświadczenie – mówi. Jak dodaje, mimo że opinie biegłych bardzo często cechuje niska jakość: zawierają istotne luki, są niekompletne, niejasne, nieweryfikowalne co do trafności wniosków końcowych – sądy stają w obliczu konieczności oceny ich znaczenia dowodowego i ich wykorzystania dla oceny żądań pozwu, bo mamy nieustający problem z brakiem biegłych. – A to rodzi ryzyko błędnej interpretacji faktów o charakterze czysto medycznym i w efekcie ryzyko błędnego rozstrzygnięcia, podobnie zresztą jak kwestia ciężaru dowodu i zapatrywania sędziego na to, czy poszkodowany pacjent musi udowodnić bez reszty, w 100 proc. związek przyczynowo-skutkowy, czy też wystarczy duże prawdopodobieństwo – mówi Budzowska.
Słuszna decyzja
Jej zdaniem RPP słusznie zauważył, że nawet jeśli sąd apelacyjny inaczej ocenił zgromadzony materiał dowodowy i mimo nieprawidłowości w prowadzeniu porodu nie dopatrzył się związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy tymi zaniedbaniami a stanem zdrowia dziecka, a w konsekwencji podstaw do zasądzenia zadośćuczynienia zgodnie z art. 445 kodeksu cywilnego, to powinien był rozważyć zadośćuczynienie za naruszenie praw pacjenta, takich jak prawo do uzyskania świadczeń zgodnych z aktualną wiedzą medyczną i udzielanych z należytą starannością.
To już druga taka skarga nadzwyczajna RPP wniesiona do SN. Pierwsza dotyczyła pacjentki, która ze względu na zagrożenie życia wezwała karetkę pogotowia. Mimo istniejących ku temu wskazań pacjentka nie została przetransportowana do szpitala i w ciężkim stanie pozostała pod opieką domowników. Do szpitala trafiła dopiero kilkanaście godzin później. Jednak również na miejscu zostały popełnione błędy w diagnostyce choroby. Sąd mimo jawnej niesprawiedliwości oddalił sprawę. A rzecznik odwołał się do SN. W obu sprawach uchylenie zapadłego wyroku jest konieczne z uwagi na potrzebę zapewnienia zgodności z zasadą demokratycznego państwa prawnego urzeczywistniającego zasady sprawiedliwości społecznej. ©℗