- Zaproponowane przez samorząd lekarski zmiany pozwalają na to, by pacjenci mieli szansę na szybsze uzyskanie rekompensaty bez orzekania, kto zawinił. System ma działać sprawniej, a formalności mają trwać dużo krócej - mówi Piotr Pawliszak, przewodniczący zespołu ds. reformy systemu zgłaszania i rejestrowania zdarzeń niepożądanych i szkód w ochronie zdrowia Naczelnej Izby Lekarskiej, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie
- Zaproponowane przez samorząd lekarski zmiany pozwalają na to, by pacjenci mieli szansę na szybsze uzyskanie rekompensaty bez orzekania, kto zawinił. System ma działać sprawniej, a formalności mają trwać dużo krócej - mówi Piotr Pawliszak, przewodniczący zespołu ds. reformy systemu zgłaszania i rejestrowania zdarzeń niepożądanych i szkód w ochronie zdrowia Naczelnej Izby Lekarskiej, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie
Projekt ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta na początku lutego nieoczekiwanie został zdjęty z porządku obrad sejmowej podkomisji nadzwyczajnej. Po tym, jak Krystyna Skowrońska (KO) ujawniła, że 20 mln zł z budżetu NFZ może zasilić Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej, doszło do awantury pomiędzy przedstawicielami opozycji a koalicją. Naczelna Izba Lekarska przygotowała własną propozycję zmian. Czym różni się wasz projekt od rządowego?
Z perspektywy samorządu lekarskiego w rozwiązaniach ustawowych kluczowe znaczenie powinno mieć zdrowie pacjenta, i to jest dla nas punkt wyjścia. Zwracamy m.in. uwagę na roczną waloryzację wypłaty odszkodowań zgodnie z przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniem. Wprowadzamy również instytucję koordynatora leczenia poważnych następstw zdrowotnych dla pacjentów, u których zdarzenie medyczne doprowadziło do poważnych następstw zdrowotnych – ma to pozwolić na szybsze uporanie się z konsekwencjami zdarzenia medycznego. Chcemy także, by pacjenci wszystkich podmiotów prowadzących działalność leczniczą (również prywatnych) mieli dostęp do projektowanego Funduszu Kompensacyjnego Zdarzeń Medycznych. Podmioty te partycypowałyby w finansowaniu tego systemu, co zwiększy jego wydajność i przepustowość. Proponujemy też, by zespoły orzekające, czy doszło do zdarzeń niepożądanych, liczyły co najmniej trzy razy więcej członków, niż przewidują rozwiązania rządowe. To usprawniłoby ich pracę i pozwoliło na terminowe rozpatrywanie spraw.
A co z kwestią odpowiedzialności karnej lekarzy i innych pracowników ochrony zdrowia za tzw. zdarzenia niepożądane?
Projekt rządowy zakłada, że nie będzie odpowiedzialności karnej, jeżeli będziemy mieli do czynienia z uszczerbkiem na zdrowiu w niewielkim stopniu, a sprawa zostanie zgłoszona do rejestru w ciągu 72 godzin od zdarzenia, również zanim dowie się o niej organ powołany do jej ścigania. Tymczasem zauważenie zdarzeń niepożądanych w ochronie zdrowia nierzadko wymaga czasu, który jest niezbędny, by stwierdzić, że doszło do jakichkolwiek nieprawidłowości. Jestem radiologiem. Po wykonaniu i opisaniu badań zleconych danemu pacjentowi dopiero po kilku miesiącach mam szansę się dowiedzieć, że np. coś błędnie zinterpretowałem, czego skutkiem jest zdarzenie niepożądane. Siłą rzeczy w takim przypadku nie jest możliwe zgłoszenie tego zdarzenia w ciągu wymaganych rządowym projektem 72 godzin.
W porównaniu z projektem rządowym kładziemy większy nacisk na analizowanie danych dotyczących danego pacjenta. Zwracamy uwagę na kwestie bezpieczeństwa i interdyscyplinarną współpracę z rzecznikiem praw pacjenta, a także ze środowiskiem pacjentów, z konsultantami wojewódzkimi, towarzystwami naukowymi oraz samorządami zawodów medycznych. Zależy nam, by wypracować jak najlepsze standardy w opiece medycznej, w tym raporty i rekomendacje bezpieczeństwa.
Często w tym kontekście przywołuje się przykład Szwecji. Gdy w tym kraju dojdzie do zdarzenia medycznego, lekarze nie mają problemu z tym, by poinformować pacjentów, że powinni się ubiegać o rekompensatę, jeśli są podstawy do tego, by doszukać się nieprawidłowości podczas leczenia.
To jest kierunek, do którego chcielibyśmy dążyć. Pewnych rzeczy nie da się jednak wymóc przepisami, bo wymagają głębokich przemian społecznych, przewartościowania i wykreowania pewnej kultury organizacyjnej. Do tej pory u nas, obok postępowań cywilnych, prym wiodło prawo karne, a procesy, które trafiały na wokandę, mogły ciągnąć się latami. Zdajemy sobie sprawę z tego, że osoby, które doznały jakiejś szkody w związku z leczeniem, diagnostyką lub pobytem w szpitalu, nie muszą być kompetentne w prawidłowej ocenie dokumentacji medycznej. Zaproponowane przez nas zmiany pozwalają na to, by pacjenci mieli szansę na szybsze uzyskanie rekompensaty bez orzekania, kto zawinił. System ma działać sprawniej, a formalności mają trwać dużo krócej. Takie jest też założenie Ministerstwa Zdrowia.
Dlaczego Naczelna Izba Lekarska dopiero teraz zgłasza swój projekt? Czy macie nadzieję, że uda się wam coś zdziałać jeszcze w obecnej kadencji Sejmu?
Projekt rządowej ustawy nie spełnił naszych oczekiwań. Docierały do nas jednak słuchy, że jest on jednym z tzw. kamieni milowych Krajowego Planu Odbudowy i niezależnie od opinii na jego temat należy do tych spraw, które jeszcze w tej kadencji muszą zostać wprowadzone. Wcześniej dyskutowaliśmy z Ministerstwem Zdrowia i rzecznikiem praw pacjenta nad niektórymi zapisami rządowego projektu, ale zgłoszone przez nas poprawki nie zostały przyjęte. Na przełomie sierpnia i września ubiegłego roku zaczęliśmy więc opracowywać własne propozycje. Liczymy, że zostaną uwzględnione – czy to jeszcze w formie poprawek do rządowego projektu, czy jako gotowe rozwiązania zawarte w naszym projekcie. Niezależnie jednak od legislacji myślę, że teraz jest dobry czas na rozpoczęcie dyskusji publicznej na temat bezpieczeństwa leczenia.©℗
Rozmawiała Monika Piorun
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama