W środę 25.01 sejmowa Komisja Zdrowia zajmie się rządowym projektem ustawy o jakości w ochronie zdrowia i bezpieczeństwie pacjenta. Przeciwko niemu protestują lekarze zrzeszeni w kilku organizacjach. Porozumienie Rezydentów napisało list do posłów.
„Jako organizacja reprezentująca interesy lekarzy mających realizować zapisy niniejszej ustawy jesteśmy rozczarowani, że Ministerstwo Zdrowia nie uwzględniło uwag Naczelnej Rady Lekarskiej i Porozumienia Zielonogórskiego oraz nie zasięgnęło szerszych konsultacji, które uczyniłyby niniejszy projekt bardziej realnym i spełniającym swoje założenia” – czytamy w liście do posłów i posłanek zasiadających w sejmowej Komisji Zdrowia. Porozumienie Rezydentów podkreśla, że ustawa w obecnym kształcie nie poprawi jakości w opiece zdrowotnej ani nie zwiększy bezpieczeństwa pacjenta. Zdaniem Porozumienia, ustawa powinna zostać naprawiona w czterech obszarach.
Pierwszym z nich jest czas na zgłoszenie zdarzenia. Projekt ustawy przewiduje, że personel ma zgłosić zdarzenie niezwłocznie po stwierdzeniu, a kierownictwo placówki ma od momentu zaistnienia zdarzenia 72 godziny na jego zgłoszenie. Zdaniem lekarzy w sytuacji długofalowych komplikacji zdrowotnych czy procesów diagnostycznych „nie ma to racji bytu”, ponieważ – jak piszą – samo stwierdzenie zaistnienia powikłania następuje po dłuższym czasie.
Druga wątpliwość dotyczy kwestii odpowiedzialności karnej. Nawet jeśli lekarz będzie podlegał nadzwyczajnemu złagodzeniu kary, to i tak wiąże się to z przeprowadzeniem postępowania. Dodatkowo, piszą lekarze, na redukcję odpowiedzialności karnej będzie można liczyć tylko w sytuacji nieumyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu, a nie dotyczy to w ogóle ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Jak dodaje w facebookowym wpisie Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, “nadzwyczajne złagodzenie kary oferowane jest tylko sprawcy zgłaszającemu, który wg ustawodawcy jest tylko jeden”.
Rozwiązaniem, które nie wymagałoby angażowania wymiaru sprawiedliwości mogłoby być wprowadzenie efektywnego systemu kompensacji, ale – zdaniem autorów listu – rządowy projekt choć przewiduje taki system, to nie czyni go atrakcyjnym. Wątpliwości budzi zwłaszcza zapis o waloryzowaniu górnej wysokości świadczenia kompensacyjnego co 5 lat oraz zbyt mała liczba członków (9 osób) Zespołu ds. Świadczeń z Funduszu Kompensacyjnego Zdarzeń Medycznych. Zdaniem Porozumienia ustawa powinna także przewidywać preferencyjny dostęp do publicznej ochrony zdrowia dla pacjenta, który doznał szkody.
Wreszcie, medycy zarzucają ustawie, że nie zawiera ona rozwiązań, które mogłyby wpływać na ograniczenie powstawania zdarzeń niepożądanych w przyszłości. Tu, rozwiązaniem mogłoby być udostępnianie danych z rejestru zdarzeń niepożądanych organom, które mogłyby prowadzić niezależne analizy. „Natomiast ujęte w projekcie wskaźniki jakości, za pomocą których NFZ miałby oceniać placówki, są nieprecyzyjne, chaotyczne oraz nie zawierają w ogóle punktów dotyczących personelu, sprzętu i wewnętrznych systemów wpływających na jakość placówki” – czytamy w liście.
Jak podkreślają także lekarze z innych organizacji, taki system powinien być podstawą zapobiegania niepożądanym zdarzeniom.
We wcześniejszym wpisie na profilu w serwisie społecznościowym, rezydenci piszą: „Takie systemy istnieją z powodzeniem za granicą i w swoich założeniach skupiają się głównie na jak najszerszym zbieraniu danych o zdarzeniach, dogłębnej analizie i wyciąganiu wniosków. W efekcie powstają nowe wytyczne i rekomendacje, lokalne problemy z brakami sprzętu lub kwalifikacji personelu są rozwiązywane - finalnie otrzymujemy wyższej jakości opiekę oraz wzrost bezpieczeństwa pacjentów jak i bezpieczeństwa. By to się udało pracownicy muszą być zachęcani do zgłaszania zdarzeń otwartym i wyrozumiałym podejściem do błędów pozbawionym zbędnych sankcji, a do analizy zdarzeń muszą być dopuszczone organizacje naukowe, pacjenckie i zawodowe. I to nam obiecano!”.
W opinii lekarzy „celem rejestru jest identyfikowanie i ściganie sprawców zdarzeń”. Jak piszą, przed „represjami” chronieni są zgłaszający oraz współuczestnicy, którzy o zgłoszeniu zostali poinformowani. W praktyce, zdaniem lekarzy: „jeśli ktoś Was umieści w zgłoszeniu i nie powie wam o tym to pracodawca może Was zwolnić. W sądzie tylko zgłaszający może liczyć na “nadzwyczajne złagodzenie kary” i jedynie w wypadku łagodnych i średnich uszczerbków na zdrowiu pacjenta”.
Dodatkowo, podkreślają lekarze, projekt jest sprzeczny z założeniami sprawiedliwego traktowania i leczenia opartym na idei kultury sprawiedliwego traktowania i no-fault.
„Niestety, przedstawione w projekcie Ministerstwa Zdrowia mechanizmy nie zapewniają żadnych korzyści pacjentom w perspektywie długoterminowej, a skupiają się na centralizacji kontroli nad placówkami i biurokratyzacji podejścia do jakości” – czytamy w liście.
Tymczasem, jak piszą, z badań wynika, że ponad 80 proc. zdarzeń niepożądanych ma podłoże systemowe. „Nie jest winą pojedynczej osoby, a raczej kumulacją niedopatrzeń, słabych zabezpieczeń, braków sprzętowych i wielu innych” – piszą.
Dodatkowo, o czym piszą także inne organizacje lekarskie, w mocy pozostają rekomendacje Rady Europy zobowiązujące Polskę do wprowadzenia prawdziwej reformy i które zostały podpisane 24 maja 2006 r. „Do dziś jako jedyne państwo nic z tym nie zrobiliśmy. Jednak nagle pojawia się projekt ustawy. Czemu? Otóż wprowadzenie takiego systemu jest warunkiem uwolnienia środków KPO z Unii Europejskiej. Tak. Ustawa konfident 2.0 walcząca o (byle)jakość i (nie)bezpieczeństwo jest potrzebna do uzyskania pieniędzy” – piszą lekarze
Na temat niewdrożonych rekomendacji RE pisze także Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy. Ich zdaniem procedowany projekt jest niezgodny z Rekomendacjami Rady Europy z 2006r., które mówią m.in. o:
- barierach raportowania, które należy usunąć za pomocą odpowiednich polityk: strach przed winą, wynikający z braku otwartej i sprawiedliwej kultury; brak informacji zwrotnej na temat tego, co się zmieniło w wyniku raportu; brak czasu na zgłoszenie; naruszenia poufności lub anonimowości prowadzące do nieskutecznego oddzielenia systemów zgłaszania incydentów od organów dyscyplinarnych i regulacyjnych.
- systemach zgłaszania incydentów, które nie mają na celu identyfikowania i karania poszczególnych członków personelu zaangażowanych w incydenty związane z bezpieczeństwem pacjentów.
- zgłaszaniu i gromadzeniu danych dotyczących bezpieczeństwa pacjentów, które ma sens tylko wtedy, gdy dane są inteligentnie analizowane, a informacje są, w stosownych przypadkach, przekazywane pracownikom opieki zdrowia, menedżerom i pacjentom. […] Konieczne jest porozumienie z instytucjami opieki zdrowotnej i specjalistami w zakresie sposobu wykorzystania zebranych danych.