Do sądów w całym kraju trafiły już tysiące pozwów w sprawie niewypłacenia podwyżek pielęgniarkom. Tymczasem Ministerstwo Zdrowia milczy.
Podczas wczorajszej konferencji Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) przedstawicielki tych zawodów z różnych regionów skarżyły się, że ich stanowiska pracy są degradowane. Nawet jeśli mają one tytuł magistra, to i tak w niektórych placówkach zarobią tylko tyle, ile osoba wykonująca te same obowiązki po licencjacie. Pensja w takich przypadkach może być niższa nawet o ok. 2 tys. zł brutto.
- To tak, jakby powiedzieć, że ktoś uznaje szkołę podstawową, ale nie honoruje ukończenia liceum. Albo uznaje szkołę średnią, ale nie zwraca uwagi na skończone
studia - oburza się Krystyna Ptok, przewodnicząca OZZPiP.
Chaos z pensjami pielęgniarek panuje w całej Polsce. W Wielkopolsce złożono już w sumie 240 pozwów w tej sprawie - zdradziła nam Barbara Wolna, przewodnicząca OZZPiP z tego regionu. Jeszcze gorsza sytuacja pod tym względem panuje w województwie świętokrzyskim. Mariola Semik z OZZPiP w Kielcach potwierdziła w rozmowie z DGP, że ok. 550 pielęgniarek z tego terenu wytoczyło procesy pracodawcom, którzy nie uznali ich kwalifikacji.
Skąd wziął się problem
Zgodnie z wprowadzoną 1 lipca 2022 r. nowelizacją ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 2139) pracownicy wykonujący zawód medyczny powinni otrzymać
podwyżki zależne od wykształcenia i stopnia specjalizacji. I tak pielęgniarkom i położnym:
- z tytułem zawodowym magistra pielęgniarstwa/położnictwa lub ze specjalizacją (grupa I) - należy się 33 proc. podwyżki - z 5477,52 zł brutto do 7304,66 zł brutto,
- z tytułem magistra, licencjatem, specjalizacją lub ze średnim wykształceniem i specjalizacją (grupa II) - przysługuje 38-proc. wzrost wynagrodzeń - z 4185,65 zł brutto do 5775,78 zł brutto,
- z wykształceniem średnim bez specjalizacji (grupa III) - należy się 41 proc. podwyżki - z 3772,25 zł brutto do 5322,78 zł brutto.
Część placówek uznała jednak, że do pełnienia obowiązków pielęgniarki i położnej nie potrzeba być magistrem. Furtką okazała się definicja zawodu medycznego zawarta w ustawie z 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 633 ze zm.), w której wskazano, że jedną z grup wykonujących zawód medyczny „stanowią osoby, które legitymują się nabyciem fachowych kwalifikacji do udzielania
świadczeń zdrowotnych w określonym zakresie lub w określonej dziedzinie medycyny w zawodach, w stosunku do których brakuje szczególnych uwarunkowań prawnych”. Dla wielu dyrektorów takie zapisy stały się pretekstem do tego, by zakwestionować konieczność posiadania tytułów zawodowych do wykonywania pracy pielęgniarki lub położnej. Dla budżetu bardziej opłacalne jest zatrudnienie osób z niższymi kwalifikacjami, bo można im płacić mniej.
Skala zjawiska
- Oceniamy, że ustawy nie zrealizowało 28 proc. podmiotów leczniczych. Kwalifikacje zawodowe pielęgniarek nie są uznawane nawet tam, gdzie przez lata je honorowano. Dotyczy to m.in. Rybnika i Jastrzębia na Śląsku, Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Krakowie, Tarnowa oraz kilku ośrodków na Podkarpaciu. W województwie świętokrzyskim tylko dwa
szpitale uznały kwalifikacje zawodowe pielęgniarek. Najwyższy wskaźnik dotyczy maleńkiego województwa opolskiego, w którym kwalifikacji pielęgniarek nie zatwierdziły tylko dwie placówki - wylicza Krystyna Ptok.
Problemu by nie było, gdyby pieniądze z
budżetu państwa były kierowane bezpośrednio na podwyżki wynagrodzeń, a nie na zwiększenie finansowania podmiotów leczniczych. W efekcie jedne z nich otrzymały podwyżkę kontraktu na poziomie kilkunastu, a inne na poziomie kilkudziesięciu procent. Tym ostatnim umożliwiło to uregulowanie wynagrodzeń na zasadach obowiązujących jeszcze w 2021 r., a ci, którzy dostali mniej, zaczęli się zastanawiać, jak ograniczyć koszty.
- Doszło do tego, że w Tarnowie pielęgniarkom wypowiada się stanowiska asystentów, na których były zatrudnione przez ostatnie 20 lat po ukończeniu studiów pielęgniarskich magisterskich. Robi się to tylko po to, żeby nie wypłacać im należnych podwyżek - mówi przewodnicząca OZZPiP.
Potwierdza to Mariola Łodzińska, wiceprezeska Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych (NRPiP). Tłumaczy, że pomimo wykonywania wciąż tych samych obowiązków zmieniane są warunki zatrudnienia i zaszeregowania pielęgniarek w niższej grupie pod względem wykształcenia, co wiąże się z obniżeniem wynagrodzeń.
- Gdyby minister zdrowia nie zmienił sposobu dystrybuowania pieniędzy na wynagrodzenia, to dziś mielibyśmy problem tylko ze sprawami dotyczącymi równego traktowania pielęgniarek. Teraz musimy poradzić sobie dodatkowo z nieuznawaniem posiadanych przez nie kwalifikacji zawodowych - podkreśla Krystyna Ptok i wyjaśnia, że u lekarzy kompetencje zawodowe są wyraźnie rozdzielone.
- Lekarz rezydent nie robi tego, co specjalista. Stażysta nie robi tego, co rezydent. W przypadku pielęgniarek wskutek zaniechania Ministerstwa Zdrowia zakres obowiązków na tym stanowisku nie został określony ani uporządkowany do końca 2022 r. Skutkiem jest polaryzacja środowiska. Są szpitale, w których uznano wyższe kwalifikacje pielęgniarek, a w placówkach z sąsiednich powiatów już nie - mówi szefowa OZZPiP.
Rozstrzygną sądy
Pielęgniarki zwracają się o pomoc do Państwowej Inspekcji Pracy. Juliusz Głuski, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Pracy, informuje, że od początku lipca do końca 2022 r. do PIP wpłynęły skargi zawierające łącznie 625 zarzutów związanych z nowelizacją ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. PIP przeprowadziła 107 kontroli (patrz: infografika).
Pielęgniarki będą więc walczyć w sądach o podwyżki.
- Do sądów pracy skierowano sprawy o równe traktowanie pielęgniarek z tytułem magistra i po specjalizacji, którym nie uznano kwalifikacji zawodowych. Dotyczy to osób, które ukończyły licea medyczne lub studia pielęgniarskie i domagają się takich samych wynagrodzeń jak pielęgniarki po magisterce. Te procesy trwają. Dotąd w sądach rejonowych udało się wygrać sprawy o równe traktowanie. Zdarzają się też wygrane procesy dotyczące uznania kwalifikacji - wyjaśnia szefowa OZZPiP. Dodaje, że środowisko pielęgniarskie już na etapie tworzenia nowych przepisów przewidywało, że skończą się one degradowaniem pracowników.
- Jeśli szpital przez 20 lat uznawał stanowisko asystenta pielęgniarstwa, które teraz likwiduje z przyczyn wyłącznie ekonomicznych, to jest to nadużycie. Liczymy, że sądy wypowiedzą się tu na korzyść pracowników - podkreśla Krystyna Ptok.
- Ministerstwo Zdrowia podczas prac nad nowelizacją uspokajało nas, że kierownicy podmiotów leczniczych nie posuną się do takich działań z uwagi na sytuację kadrowo-demograficzną pielęgniarek i położnych w Polsce - dodaje Mariola Łodzińska, wskazując, że dziś średni wiek pielęgniarki to 53 lata.
Karuzela z kompetencjami
Obie nasze rozmówczynie podkreślają, że sytuacja jest kuriozalna. - Jeszcze w zeszłym roku pracodawcy przy pobieraniu pieniędzy z NFZ na wynagrodzenia dla pracowników aż dwukrotnie potwierdzali, że wymagają takich kwalifikacji od pielęgniarek - wskazuje Krystyna Ptok.
- Do 30 czerwca 2022 r. - gdy w NFZ wydzielano pieniądze na realizację ustawy - pracodawcy nie mieli żadnych zastrzeżeń co do definicji uwzględnianych przez NFZ. Nie przeszkadzał im zależny od poziomu wykształcenia podział na pielęgniarki i położne ze specjalizacją lub ukończonymi studiami magisterskimi - uzupełnia Mariola Łodzińska. Jej zdaniem obecny problem z brakiem podwyżek można uznać za ewidentny przejaw dyskryminacji ze względu na wykonywany zawód.
Krystyna Ptok podkreśla, że przez lata pielęgniarki wprowadzano w błąd, przekonując, że podnoszenie kwalifikacji podwyższy ich zarobki. Wiele z nich kończyło więc studia magisterskie i podyplomowe. Wprowadzenie w życie ostatnich zmian zniweczyło te starania.
- Ministerstwo Zdrowia przeznaczyło 112 mln zł na kształcenie podyplomowe i 10 mln zł na specjalizację pielęgniarek. Jeśli teraz tych kwalifikacji się nie uznaje, to jest to brak logiki i marnotrawstwo publicznych pieniędzy - zaznacza przewodnicząca OZZPiP.
DGP zapytał Ministerstwo Zdrowia o stanowisko wobec opisywanego przez nas problemu, ale do zamknięcia wydania nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Chaos w zakresie nierównego traktowania w wypłacaniu wynagrodzeń panuje w całej Polsce. Zamiast 7,3 tys. zł część zatrudnionych na tych stanowiskach może zarobić co najwyżej 5,3 tys. zł brutto
Inspekcja prześwietliła zasady wynagradzania w szpitalach
/
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe