Ubywa dentystów w publicznym systemie. W efekcie maleje liczba leczonych zębów.

Z jednej strony NFZ wprowadza nowe usługi w ramach bezpłatnej służby zdrowia, z drugiej zaczyna brakować dentystów, którzy je zrealizują. Sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja miesiąc po tym, jak wprowadzono pełen pakiet białych plomb, do których dostęp był ograniczony. Wbrew oczekiwaniom liczba wypełnień, zamiast wzrosnąć, spadła.

Nieopłacalna współpraca

Od października w przeszłość odeszły czarne plomby rodem z PRL, o co środowisko medyczne walczyło od dawna. Kłopot polega na tym, że to właśnie w październiku nastąpił kolejny spadek liczby zaplombowanych zębów. W 2021 r. od stycznia do października włącznie wykonano 8,04 mln takich zabiegów, w tym roku już tylko 7,74 mln. Ta zmiana nie wynika z poprawy stanu uzębienia Polaków, tylko z tego, że spada liczba dentystów, którzy chcą współpracować z NFZ. Jak wskazują eksperci, to prawdziwy exodus – w 2017 r. było ich 11,4 tys., a w październiku tego roku już tylko 8,2 tys. Niemal o 30 proc. mniej.
Stomatolodzy mówią wprost: współpraca z NFZ się nie opłaca. – Powodem jest wycena – mówi Paweł Barucha, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Przyznaje też, że pieniędzy na stomatologię idzie z roku na rok więcej, bo rośnie budżet NFZ. Jednak jest to, zdaniem stomatologów, niewspółmierne ze wzrostem kosztów, jakie ponoszą gabinety, choćby z tytułu działalności, zakupu materiałów, sprzętu. – Za urządzenia, na których świadczymy usługi, można kupić samochód. Są kupowane na kredyt albo brane w leasing, a raty tego finansowania wzrosły – zaznacza nasz rozmówca.
Jak wylicza NIL, według obowiązującej wyceny ekstrakcja zęba jednokorzeniowego to kwota 22,60 zł, za leczenie endodontyczne (kanałowe) NFZ wypłaca 84,70 zł. Ich zdaniem te kwoty nijak mają się do realnych kosztów tych świadczeń oraz ich cen w gabinetach prywatnych. Patrząc na cenniki usług komercyjnych, widać, że sama konsultacja niejednokrotnie to koszt ok. 100 zł, a wypełnienie zęba – 200 zł. Jak wynika z ostatnich danych GUS, z powodu inflacji usługi w opiece stomatologicznej ciągle rosną – w listopadzie o ponad 17 proc.

Dogonić komercję

Resort zdrowia przekonuje, że podniesie wyceny, jednak w nieoficjalnych rozmowach przyznaje, że to walka z wiatrakami – nigdy nie zaoferuje takich cen, jakie mają prywatni dentyści. Co to znaczy? Że zawsze będzie się bardziej opłacało prowadzić prywatną klinikę, niż współpracować z NFZ. Bonusem kontraktu z NFZ miałoby być zagwarantowanie klientów, czyli pacjentów, którzy chcą skorzystać z publicznej opieki zdrowotnej. To jednak, zdaniem dentystów, w sytuacji, kiedy trzeba dopłacać do usługi, nie wystarcza do pozostania w systemie.
Ten konflikt odbija się na pacjentach. Liczba korzystających z opieki stomatologicznej w ramach NFZ zmniejsza się: ze sprawozdania widać, że w 2021 r. z usług dentystów skorzystało 5,4 mln pacjentów – o prawie 1 mln mniej niż w przedpandemicznym 2019 r. Wtedy do stomatologów zgłosiło się 6,5 mln osób. Zdaniem ekspertów niewykluczone są dalsze spadki, zwłaszcza w sytuacji wysokiej inflacji, kiedy w gospodarstwach domowych ogranicza sią wydatki do niezbędnych.
Paradoksem, który dobrze obrazuje problem, jest wspomniana już ostatnia zmiana. Po wielu latach walki wykasowano z publicznej opieki amalgamat, czyli czarne plomby. I zaoferowano białe na wszystkie zęby w ramach NFZ. A jednak wprowadzenie białych plomb nie poprawiło sytuacji. Zdaniem dentystów są słabo wycenione, poza tym pojawił się jeszcze jeden problem: pacjenci chcą zamieniać amalgamat na białe plomby. Do tego trzeba mieć specjalne urządzenia (separator amalgamatu), a to – jak przekonują dentyści – kosztuje. Poza tym trwa dyskusja, czy mają to robić w ramach NFZ, czy pacjent ma płacić. Teoretycznie w przypadku wskazań medycznych za usunięcie starej, czarnej plomby płaci NFZ. Jednak pełnej jasności, jak ocenić to wskazanie medyczne, nie ma. Z wytycznych Ministerstwa Zdrowia wynika, że „świadczenia związane z całkowitym opracowaniem i odbudową ubytku zęba stałego i mlecznego, obejmujące wymianę wypełnień amalgamatowych, korygowane są współczynnikiem 1,06”. Jak wylicza branżowy portal Infodent.pl, oznacza to tyle, że pracujący na NFZ dentysta za usunięcie amalgamatu dostanie ekstra raptem kilka złotych – 0,6 wartości opracowania i odbudowy ubytku. W prywatnej placówce koszt takiego zabiegi to ok. 300 zł.

Z nagłym bólem

W resorcie zdrowia trwają prace nad podniesieniem wyceny. W planie finansowym na 2023 r. budżet NFZ na stomatologię wzrósł 2,2 mld zł do 2,7 mld zł. – Dziś na stomatologię idzie niecałe 2 proc. ogólnego budżetu NFZ. Od przyszłego roku kwota ma wzrosnąć, co zwiększy odsetek do ponad 2 proc. – komentuje Paweł Barucha. Jego zdaniem to nadal niewiele i trudno powiedzieć, czy ma szansę przełożyć się na realną poprawę. – To nadal o połowę mniej niż jeszcze w 2009 r., kiedy było 4 proc. – dodaje. Ministerstwo przekonuje, że podniesienie wycen może zachęcić do pozostania w systemie. Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska podczas jednej z ostatnich komisji zdrowia poświęconych temu problemowi zapowiadał także wsparcie osób niepełnosprawnych, które wymagają leczenia stomatologicznego w znieczuleniu ogólnym. Co jest kolejną piętą achillesową systemu. – To bardzo poważny problem, często mamy z tym do czynienia, bo to ludzie, którzy żyją bardzo skromnie i nie stać ich na leczenie prywatne – mówi jeden z anestezjologów pracujących w gabinecie stomatologicznym. Obecnie pojawiła się propozycja, aby wyodrębnić wycenę pracy anestezjologa i płacić za nią z oddzielnego funduszu. – Zmierzymy się z problemem, dokonamy odpowiednich wycen, aby zapewnić nie tylko leczenie planowe, ale także pomóc pacjentom z nagłym bólem – obiecywał Waldemar Kraska. ©℗