Nie jest tak, że mamy więcej nieprawidłowości w postępowaniach medycznych. 90 proc. roszczeń kierowanych do prokuratur jest niezasadna - mówi dr Agata Michalska, dyrektor Instytutu Ekspertyz Medycznych w Łodzi.

Zacznijmy od początku - są państwo jednostką budżetową podległą Ministerstwu Sprawiedliwości, co wywołało dużo spekulacji….
Owszem, co nie do końca rozumiem. Nie jesteśmy przecież jedyną jednostką tego typu podległą Ministerstwu Sprawiedliwości. Są choćby Instytut Ekspertyz Ekonomicznych i Finansowych czy Instytut Wymiaru Sprawiedliwości oraz Instytut Ekspertyz Sądowych.
Jakie problemy zostały przez was zdiagnozowane w kwestii wydawania przez biegłych opinii w postępowaniach „medycznych” i na jakie potrzeby chcecie odpowiedzieć?
Przede wszystkim mała liczba biegłych, która właściwie uniemożliwia uzyskanie opinii w rozsądnym terminie. Oprócz tego wydawanie opinii, które są wewnętrznie sprzeczne, powtarzająca się konieczność powoływania kolejnych biegłych, co w konsekwencji prowadzi do znacznego wydłużenia czasu prowadzonych postępowań. Nasza odpowiedź na ten stan rzeczy jest następująca: z jednej strony sporządzamy ogólnopolski rejestr biegłych, by każdy zleceniodawca miał dostęp do szerokiej bazy danych podmiotów i osób indywidualnych, które wydają opinie. Z drugiej strony - my, jako instytut, wydajemy opinie, choć w odniesieniu do ściśle określonych spraw. Do tego szkolenia dla biegłych, by ujednolicić system opiniowania, stawiać na wyższą jakość sporządzanych opinii i wymianę doświadczeń.
No właśnie - w jakich sprawach będziecie opiniować?
Nie jesteśmy w stanie wydawać opinii w każdej sprawie - choćby z powodu ograniczeń kadrowych (zarówno wśród naszych pracowników, jak i osób współpracujących). Stąd przyjęliśmy, że będziemy zajmować się głównie sprawami, gdzie np. nie było możliwości skompletowania zespołu biegłych bądź już pojawiły się opinie sprzeczne. Chcemy pomóc w najtrudniejszych przypadkach. Jeśli bowiem mamy do czynienia ze sprawą, w której opinię może wydać pojedynczy biegły, to nie widzę sensu, by angażować instytut. Jako nowa jednostka mamy krótsze terminy sporządzania opinii w porównaniu z podmiotami, które dłużej działają na rynku i przyjmują dużo zleceń. Nie chodzi jednak o to, byśmy w ciągu miesiąca przyjęli spraw na kolejne dwa lata, tylko byśmy występowali w tych sprawach, w których rzeczywiście jest potrzeba szybszej realizacji bądź szczególnego zespołu.
Dodatkowym ograniczeniem jest to, że określone podmioty mogą wam zlecać sporządzenie opinii. Wasz statut wymienia prokuratorów, sądy i inne organy. O kim mowa w tym ostatnim przypadku?
O policji, czyli ogólnie rzecz ujmując - organach wymiaru sprawiedliwości i ścigania. Jeśli otrzymalibyśmy pytanie od prywatnej osoby czy kancelarii, przed wydaniem takiej opinii konieczne jest uzyskanie zgody ministra sprawiedliwości.
Dlaczego?
Skupienie się na tych podmiotach ma choćby tę zaletę, że mamy pewność, iż posiadamy pełny materiał w takich sprawach. Z kolei gdy to strona postępowania zwraca się o opinię, to tej pewności nigdy nie ma. I wtedy nie jest to opinia biegłego czy też sądowo-lekarska, lecz jedynie dokument prywatny. Choć od razu zastrzegam, że każdy, kto ma jakiś problem w zakresie wydawania opinii w sprawie medycznej, może się do nas zwrócić o poradę i ją uzyska. Chodzi bowiem o wykorzystanie naszych doświadczeń w opiniowaniu w sprawach medycznych, by zwiększać świadomość społeczeństwa, poprawiać opiekę medyczną, zwiększać komfort pracy lekarzy, polepszyć jakość opinii i skrócić czas postępowania. No i przede wszystkim - zmniejszyć liczbę spraw niezasadnie wszczynanych przed wymiarem sprawiedliwości.
To bardzo ciekawe…
Często zdarza się, że kiedy ma miejsce bardzo tragiczna sytuacja, np. śmierć pacjenta w trakcie zabiegu, to rodzina nieco odruchowo składa zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Cała machina wymiaru sprawiedliwości rusza, znacząco go obciążając - zarówno poprzez zwiększoną ilość pracy, jak i koszty, bo przecież właściwie w każdej sprawie medycznej potrzebna jest opinia biegłego. Tymczasem, jak wynika z naszego doświadczenia, 90 proc. roszczeń jest niezasadnych.
Oczywiście, dla pacjentów te postępowania są atrakcyjne - właściwie bezkosztowe, a gromadzeniem dowodów zajmuje się prokurator, nie strona. Stąd systematycznie zwiększa się liczba takich postępowań. Jednak przed wszczęciem takiego postępowania należałoby zadać sobie pytanie, czy nie można rozwiązać tego sporu bez angażowania organów ścigania. A taka możliwość jest - oprócz odpowiedzialności karnej mamy przecież również tę cywilną, zawodową czy dyscyplinarną. Zakładamy jednak, że większość osób bardziej niż np. karą więzienia czy zawieszenia prawa wykonywania zawodu dla lekarza jest zainteresowanych odszkodowaniem. A do tego nie trzeba wszczynać żadnego postępowania - wystarczy zwrócić się do ubezpieczyciela konkretnego lekarza czy też placówki medycznej, czyli załatwić to szybciej, bez dodatkowego stresu i udziału w czynnościach procesowych. Niestety nie wszyscy mają na ten temat wiedzę.
Pojawiły się głosy, że będą państwo rodzajem policji powołanej do ścigania lekarzy. Czy te obawy mają sens, a personel medyczny powinien się państwa bać?
Zawód lekarza jest zawodem szczególnej odpowiedzialności, bo mamy tu dobro chronione w postaci zdrowia i życia. Natomiast niezależnie od tego, jaka instytucja opiniuje, jest ona zobowiązana zrobić to rzetelnie. Nasz instytut chce wyjść do środowiska lekarskiego, by dzielić się swoimi doświadczeniami z pracy biegłego, np. dzieląc się ciekawymi przypadkami, z którymi mieliśmy do czynienia, czy pokazując, w jaki sposób sprawy są opiniowane. Toteż nie można nas traktować jako policji działającej przeciwko lekarzom. Dowód z opinii biegłego jest bowiem tylko jednym z dowodów w sprawie. Jej wiarygodność ocenia sąd lub prokurator. Sama opinia również musi opierać się na rzetelnych kryteriach. Dlatego np. większość spraw, które my opiniujemy, jest spoza okręgu łódzkiego. Właśnie po to, by nie być posądzonym o stronniczość.
Chciałam również zaznaczyć, że rzetelne wyjaśnienie sprawy to satysfakcja (lub nie) zarówno dla pacjenta, jak i dla personelu medycznego. Nikt nie czuje się pewnie, jeśli prokurator zwraca się z prośbą o udostępnienie dokumentacji, po czym przesłuchuje cały personel. Stąd w interesie każdej strony jest jak najszybsze załatwienie sprawy, by nie dochodziło w wyniku działań pacjenta np. do przypadków zniesławienia lekarza, co obecnie często się zdarza.
Od jakiegoś czasu pojawia się postulat, że procedura wpisu biegłych na listy tworzone przy sądach okręgowych nie sprawdza wystarczająco ich kwalifikacji. Czy będziecie postulować zmiany w przepisach w tym zakresie?
Dr Agata Michalska, dyrektor Instytutu Ekspertyz Medycznych w Łodzi / Materiały prasowe
Rzeczywiście pojawiały się takie postulaty, a nawet pomysł certyfikacji biegłych. Tyle że w obecnej sytuacji niedoboru takich osób wprowadzenie dodatkowych wymogów czy obostrzeń miałoby negatywny efekt. Nasze działania rozpoczęliśmy od złożenia do ministra sprawiedliwości projektu zakładającego zmiany stawki wynagrodzeń biegłych. Umówmy się - jest to główny problem, z którego wynika brak zainteresowania podejmowaniem się tej funkcji. Maksymalna stawka biegłego z tytułem profesora to 105 zł, co w porównaniu z cenami wizyt w gabinetach prywatnych nie jest atrakcyjną kwotą. A weźmy pod uwagę, że funkcja biegłego wiąże się również z odpowiedzialnością.
Pytanie, które często zadają studenci medycyny: jakie specjalizacje są najbardziej narażone na zdarzenia skutkujące wszczynaniem postępowań przez pacjentów?
Myślę, że nie będzie to zaskoczeniem, ale głównie specjalizacje zabiegowe. Opiniujemy dużą liczbę spraw z zakresu położnictwa, bo należy mieć na uwadze, że ginekolog położnik odpowiada za życie dwóch osób. Wszędzie, gdzie odbywa się większa ingerencja w ciało ludzkie, istnieje również większe prawdopodobieństwo, że dojdzie do powikłań, które z kolei mogą budzić wątpliwości co do prawidłowości postępowania.
Ale te specjalizacje wiążą się również z tym, że lekarz ma bardzo mało czasu na podjęcie decyzji, która może okazać się błędna. Czy jest to brane pod uwagę?
W dużej liczbie spraw pojawia się wątek okoliczności organizacyjnych, np. placówka medyczna bez dostępu do badań radiologicznych na cito lub czekająca na opis zdjęcia w trybie teleradiologii. Mieliśmy również całkowitą dezorganizację systemu ochrony zdrowia w trakcie pandemii. Obecnie wątek covidu przewija się w wielu sprawach - jako przyczyna zgonu, ale również schorzenie współistniejące. Poza tym doszło do sytuacji, w której zaburzony został kontakt rodziny pacjenta z lekarzem - nie było odwiedzin i nie sposób było uzyskać bezpośredniej informacji, co dzieje się z najbliższą osobą. Z kolei kontakt telefoniczny nie pozwalał (choćby z uwagi na ochronę danych osobowych) na przekazanie pełnych informacji. Stąd też częściej pojawiały się wątpliwości, czy aby na pewno dany pacjent był prawidłowo leczony. W takich sytuacjach bierze się pod uwagę wszystkie okoliczności. Możemy przecież mówić o błędach zawinionych, niezawinionych, ale również organizacyjnych. Jeżeli nie ma dostępu do badania czy konsultacji specjalistycznej, to trzeba się zastanowić, kto za to odpowiada.
Korzystamy z możliwości tworzenia pewnych standardów. Zauważamy bowiem, że na pewnych etapach powtarzają się określone wątpliwości co do prawidłowości leczenia.
Na przykład?
Dokument zgody pacjenta. Nie ma tutaj żadnej standaryzacji. Tymczasem, jeśli mamy bardzo ogólną zgodę, to my tak naprawdę nie wiemy, o czym pacjent został poinformowany i czy miał świadomość, na co wyraża zgodę. Podam przykład: jeśli mamy procedurę, w której powikłania są często wliczane w jej ryzyko, bardzo często są one podstawą wszczynania postępowań karnych. Po czym po przeprowadzeniu całego postępowania okazuje się, że nie doszło do żadnych nieprawidłowości. W takich przypadkach sprawdza się rozwiązanie, które już istnieje w niektórych placówkach, tj. rozbudowane formularze zgód. Wtedy bowiem nie da się przyjąć, że pacjent nie miał świadomości ryzyka.
W skład państwa zespołu wchodzą osoby ze sporym dorobkiem naukowym. Powstaje pytanie, czy wnioski z ich opinii, wynikające z wieloletniego doświadczenia i wiedzy, są adekwatne do realiów panujących np. w szpitalach powiatowych?
Zawsze bierzemy pod uwagę okoliczności i prawdopodobieństwo występowania jednostek chorobowych czy zaplecza, jakim dysponuje konkretny szpital. Nie można od lekarza w szpitalu powiatowym wymagać doświadczenia w diagnozowaniu rzadkich jednostek chorobowych, których on np. w praktyce nie spotkał, a zna je tylko z książek, ale z kolei musi wiedzieć, kiedy jego doświadczenie jest niewystarczające i kiedy pacjenta skierować do innego specjalisty.
Jak to jest - mamy coraz bardziej roszczeniowych pacjentów czy w medycynie popełnia się coraz więcej błędów?
Rzeczywiście, spraw jest coraz więcej, są one również coraz bardziej skomplikowane - choćby ze względu na postęp medycyny. Natomiast nie można powiedzieć, że mamy zwiększony odsetek nieprawidłowych postępowań medycznych. Jak wspomniałam - większość roszczeń jest niezasadna.©℗
Rozmawiała Dorota Beker