Nawet do 16 godzin może zostać wydłużony dyżur operatorów numerów alarmowych, gdy jest duże natężenie zgłoszeń. Zdaniem związków zawodowych to zdecydowanie na dużo. Sprzeciwiają się również dyżurom domowym bez mechanizmów gwarantujących prawo do odpoczynku.

Takie rozwiązania ma wprowadzić projekt ustawy o ochronie ludności oraz stanie klęski żywiołowej. Ma on regulować kwestie związane z systemem zarządzania kryzysowego, ochroną ludności i obroną cywilną, uzupełniając w tym zakresie obowiązującą już ustawę z 11 marca 2022 r. o obronie ojczyzny (Dz.U. z 2022 r. poz. 655 ze zm.).
Projekt zakłada m.in., że podmiotem odpowiedzialnym za ochronę ludności będzie premier, zaś w przypadkach niecierpiących zwłoki - minister spraw wewnętrznych. Wprowadza również dwa stany podniesionej gotowości - pogotowia oraz zagrożenia (o wątpliwościach związanych z konstytucyjnością rozwiązań pisaliśmy w tekście „Komisarz stanu zagrożenia. Wojewoda wejdzie do samorządu, żeby zarządzić kryzysem”, DGP nr 178/2022).
Projekt nowelizuje również ustawę z 22 listopada 2013 r. o systemie powiadamiania ratunkowego (Dz.U. z 2021 r. poz. 268), m.in. w zakresie organizacji pracy operatorów numerów alarmowych. Mają one, zdaniem autorów, wzmocnić możliwości centrów powiadamiania ratunkowego w okresach, kiedy zgłoszeń kierowanych pod numery alarmowe jest więcej.

16 godzin na dobę to za dużo

Zgodnie z projektowaną ustawą dyżury operatorów nie mogłyby trwać dłużej niż 12 godzin, ale w sytuacji, w której dochodzi do zwiększenia lub nawet podejrzenia zwiększenia natężenia ruchu alarmowego, czas ten może zostać wydłużony do 16 godzin. W takim przypadku pracownikom ma przysługiwać dodatkowa przerwa regeneracyjna trwająca 30 minut oraz dodatkowy czas wolny w wymiarze 8 godzin do odebrania w ciągu pół roku, lecz w terminie wyznaczonym przez pracodawcę.
Rozwiązanie to budzi wątpliwości związków zawodowych. Agata Kokosińska, przewodnicząca Komisji Zakładowej WZZ „Sierpień 80” w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach, podkreśla, że specyfika pracy operatora numeru alarmowego wymaga racjonalnego myślenia oraz gotowości do podejmowania szybkich decyzji, co jest wyczerpujące (zarówno fizycznie, jak i psychicznie) i może wpływać na sprawność umysłową pracownika. - Tak długi czas pracy zwiększa ryzyko popełnienia krytycznych błędów podczas obsługi i obniżenia bezpieczeństwa obywateli zamiast jego zwiększenia - argumentuje.
Z kolei zdaniem Piotra Szumlewicza, przewodniczącego Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa, zmiana ta narusza prawa pracownicze operatorów numerów alarmowych. - Sytuacji zwiększenia lub przewidywanego zwiększenia natężenia ruchu alarmowego nadaje się tu rangę konstytucyjnego stanu nadzwyczajnego, pozwalającego ograniczać prawa obywateli - podkreśla. A przypomnijmy, że w uzasadnieniu za przykład takiego stanu wskazano gwałtowne zjawiska pogodowe.
Szumlewicz przyznaje, że braki w zatrudnieniu na tych stanowiskach wynoszą obecnie kilkanaście procent, jednak przekonuje, że problem zwiększonego zapotrzebowania na operatorów numerów alarmowych należy rozwiązywać przez uatrakcyjnianie tego zawodu na tyle, by zapełnić istniejące wakaty, a nie wydłużając godziny pracy. W opinii związkowców wprowadzenie 16-godzinnych dyżurów zmniejszy atrakcyjność zawodu, doprowadzi do pogorszenia zdrowia pracujących w nim osób i rezygnacji z jego wykonywania.

Dyżury domowe - wyjątek czy standard?

To jednak nie wszystko. Jeśli w czasie wolnym pracownika dojdzie do zwiększenia natężenia ruchu alarmowego, kierownik centrum lub jego zastępca może wyznaczyć operatorowi pełnienie dyżuru domowego. Podczas jego trwania pracownik będzie zobowiązany do stawienia się na stanowisku pracy w ciągu 4 godzin od wezwania.
- Zapis ten nie wprowadza podstawowych regulacji, które pozwoliłyby na zorganizowanie grafiku pracowniczego oraz ograniczenie możliwych nadużyć ze strony pracodawców, tj. limitu liczby dyżurów domowych w okresie rozliczeniowym, czasu oraz zakresu godzin ich trwania, zasad rozliczania przepracowanych w ten sposób dodatkowych godzin czy też uwzględnienia trudności komunikacyjnych, np. w porze nocnej - wylicza Michał Grzesiek, wiceprzewodniczący KZ WZZ „Sierpień 80”.
Zdaniem związkowców tego typu rozwiązanie zamiast pomóc, może wprowadzić utrudnienia zarówno dla pracowników, jak i osób odpowiedzialnych za obsadzenie stanowisk.

Średnia z półrocza nie do przyjęcia

Przedstawiciele związków zawodowych sceptycznie podchodzą również do pomysłu, by czas pracy - zarówno operatorów, jak i koordynatorów - nie przekraczał 40 godzin tygodniowo, ale w półrocznym okresie rozliczeniowym. W opinii Piotra Szumlewicza takie regulacje pozwolą na przekraczanie wskaźnika 40-godzinnego czasu pracy przez kilka tygodni z rzędu. - Im krótszy jest okres rozliczeniowy, tym operator ma większą możliwość bieżącego rekompensowania tygodni mocniej obciążonych godzinami pracy, godzinami wolnymi. Teraz ta możliwość będzie mogła być odebrana, skazując operatora na pracowanie przez wiele tygodni w ponadnormatywnym wymiarze, bez możliwości regeneracji przez odbiór dni wolnych - argumentuje.
Związkowcy wytykają również, że za czas pracy operatora zgodnie z projektem uznano wyłącznie czas wykonywania zadań na stanowisku pracy. Ich zdaniem neguje się tym samym prawo do przerwy (5 minut na każdą godzinę odbierania połączeń) oraz konieczność konsultacji z innymi operatorami, koordynatorami czy też psychologiem, które nie zawsze mogą zostać odbyte na stanowisku. ©℗
Numer alarmowy 112 - statystyki / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe