Nową wersję projektu ustawy o in vitro we wtorek opublikowano na stronach Rządowego Centrum Legislacji. Powstała ona m.in. w wyniku uzgodnień Komitetu Stałego Rady Ministrów, który zajmował się nim na początku lutego.

W myśl nowych propozycji zastosowanie in vitro byłoby możliwe po wyczerpaniu innych metod leczenia niepłodności, prowadzonych przez co najmniej 12 miesięcy. Bez wyczerpania innych metod i w terminie krótszym niż rok od rozpoczęcia leczenia, in vitro będzie można zastosować "jeżeli zgodnie z aktualną wiedzą medyczną nie jest możliwe uzyskanie ciąży w wyniku zastosowania tych metod".

Wcześniejsza wersja projektu nie określała konkretnego okresu, przez który inne metody leczenia niepłodności miałyby być stosowane przed procedurą in vitro.

W poprzedniej wersji projektu zapisano, że liczba zarodków tworzonych w procedurze in vitro będzie ograniczona do ośmiu. Zapłodnienie większej liczby komórek jajowych byłoby możliwe, gdyby uzasadniały to wskazania medyczne. Teraz doprecyzowano, że będzie to możliwe jedynie w przypadku wskazań wynikających z wieku kobiety (biorczyni zarodka), choroby współistniejącej z niepłodnością oraz nieskutecznego wcześniejszego leczenia metodą zapłodnienia pozaustrojowego. Powody zapłodnienia więcej niż ośmiu komórek rozrodczych będą musiały być odnotowane w dokumentacji medycznej.

Poprzednia wersja projektu zakazywała przeniesienia zarodków do organizmu kobiety, jeżeli osoba, od której pobrano komórki rozrodcze w celu dawstwa partnerskiego i utworzono z nich zarodek, zmarła, nie wyrażając za życia pisemnej zgody na pośmiertne wykorzystanie zarodka. Nowa wersja dopuszcza taką możliwość z uwagi na to - jak wyjaśnia wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki w piśmie do sekretarz Komitetu Stałego Małgorzaty Hirszel - "że nieprzeniesienie zarodka do organizmu biorczyni mogłoby spowodować zniszczenie zarodka (a to jest karalne w projektowanej ustawie) oraz ze względu na to, że pozostały małżonek/osoba pozostająca we wspólnym pożyciu w kolejnym związku może być nadal niepłodna".

Wśród nowych propozycji jest też dopuszczenie przekazania zarodków do dawstwa anonimowego po śmierci obojga dawców lub po 50 latach od dnia, w którym zarodki zostały przekazane do banku komórek rozrodczych i zarodków w celu ich przechowywania. Jak wyjaśnił Radziewicz-Winnicki, zapis ten ma służyć ochronie zarodków.

Doprecyzowano też termin "zarodek zdolny do prawidłowego rozwoju" (a takie, jeśli nie zostały przeniesione do organizmu kobiety, nie mogą być niszczone), który oznacza taki zarodek, u którego "nie stwierdzono rozwoju nieprawidłowego w stopniu uniemożliwiającym jego zastosowanie w procedurze medycznie wspomaganej prokreacji". Poprzednia wersja definicji stanowiła, że są to zarodki, u których w wyniku testowania stwierdzono "obecność potencjału uprawdopodobniającego prawidłowy rozwój".

Nowe zapisy doprecyzowują, że zakazane jest stosowanie genetycznej diagnostyki preimplantacyjnej w celu wyboru wszystkich cech fenotypowych, w tym płci dziecka. Wyjątkiem mają być sytuacje, gdy wybór taki pozwala uniknąć ciężkiej, nieuleczalnej choroby dziedzicznej. Poprzednia wersja projektu zakazywała diagnostyki jedynie dotyczącej wyboru płci.

Wśród nowych zapisów znalazło się kolejne ograniczenie dopuszczalności dawstwa zarodków (na rzecz anonimowej biorczyni) - będzie ono możliwe, "jeżeli stwierdzono na podstawie danych fenotypowych podobieństwo osób, które wyraziły zgodę na przeniesienie zarodka, z dawcami zarodka".

Nowe propozycje nakładają też na ośrodki medyczne wspomaganej prokreacji oraz na banki komórek rozrodczych obowiązek corocznego przekazywania ministrowi zdrowia informacji na temat liczb komórek rozrodczych lub zarodków na dowolnych etapach procedury.

Nowa wersja projektu różnicuje wymiar kary za handel komórkami rozrodczymi i zarodkami. Za pierwszy z nich ma grozić kara pozbawienia wolności do lat 3 (poprzednia wersja przewidywała dolny próg zagrożenia karą - 3 miesiące), zaś za drugi - od 3 miesięcy do 5 lat (jak w poprzedniej wersji).

Jeżeli sprawca uczyni z handlu swoje stałe źródło dochodu, ma być karany pozbawieniem wolności na okres od 6 miesięcy do lat 5 (w przypadku komórek) lub od 1 roku do 10 lat (w przypadku zarodków). Poprzednia wersja projektu przewidywała karanie obu czynów pozbawieniem wolności na okres od 1 roku do 10 lat.

Według nowej propozycji ustawa wejdzie w życie po trzech miesiącach od dnia ogłoszenia, a nie 12, jak przewidywał poprzedni projekt.

W piśmie do sekretarz Komitetu Stałego Rady Ministrów Radziewicz-Winnicki informuje, że do rozstrzygnięcia przez tenże komitet pozostają rozbieżności z Ministrem Pracy i Polityki Społecznej. Chodzi m.in. o warunki dopuszczalności tworzenia w procedurze in vitro więcej niż ośmiu zarodków.

Szef MPiPS Władysław Kosiniak-Kamysz wnosi, by wszystkie wymienione w projekcie wskazania medyczne (wiek kobiety, inne choroby i uprzednie nieskuteczne leczenie metodą zapłodnienia pozaustrojowego) musiały zajść łącznie. Radziewicz-Winnicki ocenia jednak, że takie rozwiązanie nie ma uzasadnienia medycznego.

"Stosowanie konieczności łącznego spełniania wszystkich tych przesłanek byłoby ze szkodą dla pacjentek i w wielu przypadkach stałoby w sprzeczności z wiedzą medyczną" - napisał wiceminister zdrowia.

W nowej wersji projektu nie zmieniono zapisu, że z procedury in vitro mogą korzystać nie tylko pary małżeńskie, ale też te we wspólnym pożyciu potwierdzonym zgodnym oświadczeniem. O taką zmianę wcześniej wnioskował wiceprzewodniczący Komitetu Stałego Michał Deskur.

Propozycję tę skrytykował Radziewicz-Winnicki, który uznał, że "ograniczenie takie będzie równoznaczne z ograniczeniem dostępu do świadczeń zdrowotnych z przyczyn innych niż wskazania medyczne, w tym w szczególności ze względu na stan cywilny".

W Polsce na razie nie ma ustawy, która regulowałaby kwestie stosowania procedury in vitro. Obowiązująca ustawa tkankowa nie zawiera zapisów dotyczących komórek rozrodczych, tkanek zarodkowych i tkanek płodów. Za niepełne wdrożenie unijnej dyrektywy dot. jakości i bezpieczeństwa tkanek oraz komórek ludzkich - co wskazała w ub. roku Komisja Europejska - Polsce grozi wysoka kara.

Głosy wzywające do jak najszybszego uregulowania kwestii związanych z zapłodnieniem pozaustrojowym nasiliły się ostatnio po tym, jak media nagłośniły ubiegłoroczny przypadek błędu przy zabiegu zapłodnienia in vitro, do którego doszło w klinice ginekologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Pacjentka urodziła nie swoje dziecko - nasienie męża, zamiast z komórką jajową żony, miało zostać połączone z komórką innej kobiety.

W ubiegłym tygodniu rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska zapowiedziała, że projekt ustawy o leczeniu niepłodności prawdopodobnie w marcu trafi do Sejmu.