- Umowy z producentami były konsultowane z rządami państw UE - mówi Danuta Hübner, europosłanka Platformy Obywatelskiej
- Umowy z producentami były konsultowane z rządami państw UE - mówi Danuta Hübner, europosłanka Platformy Obywatelskiej
Komisja Europejska w lipcu ma zacząć rozmowy z firmami farmaceutycznymi, żeby renegocjować umowy w sprawie dostaw preparatu przeciw COVID-19. Jedenaście państw podpisało apel, żeby zająć się problemem nadwyżkowych dostaw. Polska nie zamawia już szczepionek Pfizera i apeluje o renegocjację umowy, ponieważ uważa, że nie można ich kupować, gdy istnieje ryzyko, że trzeba je będzie wyrzucić.
Strategia szczepionkowa nigdy nie była realizowana bez udziału państw. To był wspólny plan. Wszystkie kontrakty, które KE w 2020 r. negocjowała z firmami, uwzględniały zaangażowanie rządów. Przed zawarciem umów państwa miały możliwość wypisania się lub niewyrażenia zgody na ich kształt. Były świadome warunków, wliczając w to harmonogram dostaw. Łatwo powiedzieć, że ktoś coś wymyślił w Brukseli i z nikim się nie skonsultował. Tak nie było.
Niezależnie, czyj to błąd, i tak zamówiliśmy za dużo szczepionek.
Nie było wiedzy o przyszłej dynamice pandemii ani stopniu zainteresowania ludzi szczepieniem. To tłumaczy rozmiary zamówień i sens dostosowywania podaży do popytu poprzez renegocjacje. Pojawiają się informacje, że osiągnęliśmy stan odpowiedniego wyszczepienia populacji. To nieporozumienie. W UE przeciętnie zaszczepionych zostało 50 proc. społeczeństwa. Znam osoby po 60. roku życia, które marzą o czwartej dawce i nie mają takiej możliwości. Odporność po zaszczepieniu nie trwa wiecznie. Uważam, że mówienie, iż te szczepionki okazałyby się niepotrzebne, jest pewną nieuczciwością. Zaprzestaliśmy promowania szczepień, ogłaszając koniec pandemii, a już w tej chwili w krajach, gdzie robi się testy, rośnie liczba zakażeń. Nikt się nie chce szczepić przed wakacjami, a po wakacjach może być wzmożenie wirusowe. I będą potrzebne ponowne szczepienia.
Jest mowa o dostawach większych niż liczba obywateli. Nie ma szans, by je wykorzystać.
KE, świadoma, że niektóre państwa uważają, iż mają nadwyżkę dostaw, rozmawia z firmami, by dostosować umowy do potrzeb. W maju udało się osiągnąć porozumienie z Pfizerem, a Komisja planuje kolejne zmiany w realizacji kontraktu na lata 2023-2024. Także po to, by bardziej dostosować dostawy do pór roku czy potrzeb. Ciekawe jest to, że kiedy KE osiągnęła porozumienie z Pfizerem w sprawie opóźnienia dostaw, Polska nie podpisała nowej umowy. Trwają też rozmowy z Pfizerem i Moderną, które rozwijają wersje szczepionek zaadaptowane do nowych wariantów, aby działały na różne mutacje. To też część elastyczności zawartych kontraktów, że będzie można je dostosować do dominującej mutacji. Wydaje mi się, że widać wyraźne zaangażowanie Komisji i wykorzystanie możliwości elastyczności, która jest w kontraktach.
Pojawiły się informacje, że choć istnieje propozycja przesunięcia terminu dostaw, niekoniecznie byłoby to równoznaczne z tym, że wysłano by do nas świeżo wyprodukowane szczepionki, co ograniczyłoby okres między dostawą a upłynięciem terminu ważności preparatu.
Trudno w to uwierzyć. Takie rozwiązanie byłoby niedopuszczalne. Był pomysł, żeby szczepionki, które mogą się przeterminować, zostały wykupione przez KE. Myślę, że takie rozwiązanie byłoby słuszne. Byłoby dobrze, gdyby z wyprzedzeniem przekazywać je do państw słabo rozwiniętych, które mają kłopot z ich zakupem.
Jest program COVAX, który miał przekazywać te szczepionki do krajów rozwijających się, ale nie do końca się sprawdza. Była mowa o minimum 100 mln, które i tak wyrzucono.
Nie wiem, ile w tym prawdy, ale na pewno trzeba robić wszystko, by do takich sytuacji nie dochodziło. W kwietniu w Parlamencie Europejskim powołaliśmy komisję specjalną ds. pandemii, która ma sprawdzić, jak wyglądał proces zamówień szczepionek i leków. Pierwsze oficjalne posiedzenie odbyło się 12 maja. Uczestniczyła w nim Stela Kiriakidu, komisarz ds. zdrowia i bezpieczeństwa żywności. Na razie w programie prac znajduje się kilka istotnych przesłuchań, m.in. jedno z udziałem dyrektorów generalnych firm farmaceutycznych produkujących szczepionki i leki na COVID-19, a także jedno poświęcone wnioskom wyciągniętym ze wspólnych zamówień ze szczególnym uwzględnieniem umów, przejrzystości i ustalania cen. Na tym etapie nie ma jeszcze szczegółów, ale przewiduje się, że odbędą się one w późniejszym terminie, a na pewno nie przed latem.
W trakcie epidemii świńskiej grypy dokumenty przy zawieraniu umów z producentami też były początkowo niepubliczne. Dopiero po nacisku mediów zostały ujawnione.
Powoływanie przez PE komisji badającej proces ma sens. Jest oczywiście jakiś poziom poufności kontraktów z prywatnymi firmami, który trzeba uszanować. Trwają jednak nadal negocjacje KE z firmami, które mogą doprowadzić do przyjęcia nowej strategii dostaw. Komisja nie może dzisiaj zagwarantować spełnienia wszystkich oczekiwań państw członkowskich, jeśli chodzi o zmiany kontraktów. Robi jednak wiele, by ten proces zracjonalizować. Dziwi jednak przekonanie niektórych państw, że pandemia nie powróci. Dziwi też odmawianie osobom o niskiej odporności prawa do czwartej czy piątej dawki. W środowiskach eksperckich panuje przekonanie, że odporność poszczepienna trwa tylko cztery do sześciu miesięcy. Trzeba też brać pod uwagę, że umowy były zawierane w okresie dużej niepewności: pandemia była nieprzewidywalna, a szczepionki zupełnie nowe. Mając tego świadomość, trudno się dziwić, że mogło dojść do nie najlepszych z dzisiejszej perspektywy rozwiązań. Przekonujące wydaje się stanowisko KE, że trzeba skupić się na wydłużeniu terminu dostaw poza 2022 r. Nie chodzi tylko o ograniczony zakres możliwości zmiany kontraktów, lecz także nieprzewidywalność pandemii. Ale starania KE przyniosły rezultaty w postaci zmian dostosowujących podaż do zapotrzebowania. ©℗
Rozmawiały Klara Klinger i Karolina Wójcicka
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama