Specjaliści obawiają się, że lekarze pierwszego kontaktu nie poradzą sobie z wyzwaniem wykrywania raka.
Zaledwie co dziesiąty lekarz podstawowej opieki zdrowotnej kierował pacjentki na profilaktyczne badania mammograficzne, jeszcze mniej, bo 9 proc. – na cytologię. Niechętnie też rozmawiają z pacjentami o zapobieganiu chorobom nowotworowym, zrobiło to jedynie 8 proc. z nich – wynika z badania przeprowadzonego w listopadzie na reprezentatywnej próbie osób przez MillwardBrown (na zlecenie Fundacji Onkologia 2025). Trochę lepiej prezentowała się tylko chęć lekarzy do wysyłania pacjenta na kolonoskopię: skierowania wystawiało 27 proc. lekarzy. To jednak badanie, które wykonuje się już w przypadku wystąpienia jakichś niepokojących objawów.
Eksperci są zgodni: to wskazuje, że doktorzy są niewystarczająco przygotowani na wejście w życie pakietu onkologicznego. To wysoce niepokojące, bowiem od stycznia właśnie ci medycy mają stanowić podstawę nowego systemu szybszego diagnozowania raka.
Jak tłumaczy prof. Sergiusz Nawrocki, kierownik Katedry Onkologii i Kliniki Radioterapii SUM, przygotowanie medyków do realizacji założeń pakietu jest wątpliwe. Lekarze, kierując pacjentki na mammografię czy cytologię, muszą pokryć koszty takich badań ze stawki kapitacyjnej, którą otrzymują rocznie na każdego swojego pacjenta. – Jednak już badanie piersi czy odbytnicze są badaniami prostymi. I powinno się je wykonywać standardowo. Regularne badanie piersi u kobiet powyżej 35. roku życia i per rectum u kobiet i mężczyzn powyżej 45. roku życia powinno być powszechne w gabinetach lekarzy POZ. Ich celem jest wczesne wykrycie podejrzanych zmian mogących być rakiem piersi, odbytnicy czy gruczołu krokowego – uważa profesor medycyny.
Fakt, że lekarze robią to tak rzadko, świadczy jego zdaniem o braku zaangażowania. To niestety oznacza, że w efekcie nie mają doświadczenia w profilaktyce i postępowaniu z pacjentami onkologicznymi. Profesor Nawrocki przyznaje, że brakuje im także wiedzy merytorycznej. – Na uczelniach mało jest wykładowców, którzy są onkologami. Ośrodki uniwersyteckie są bowiem często w innych miastach niż ośrodki onkologiczne – wyjaśnia lekarz.

10 proc. lekarzy pierwszego kontaktu wykonywało badanie piersi

Rafał Janiszewski, ekspert w ochronie zdrowia, który prowadzi szkolenia dla lekarzy, jest mniej krytyczny. – Z całą pewnością lekarze POZ mają wiedzę interdyscyplinarną. Takie było zresztą pierwotne założenie przy tworzeniu systemu lekarzy rodzinnych – twierdzi Janiszewski. Jednak dodaje, że w nowym systemie nie chodzi tylko o podejrzenie, ale o przeprowadzenie ukierunkowanej diagnostyki, w której kluczową kwestią będzie interpretacja dość specyficznych wyników. – Oczekiwanie ministra zdrowia jest znacznie szersze niż dotychczasowy zakres działań lekarzy pierwszego kontaktu. Szersze nie tylko z uwagi na zakres diagnostyki, ale również z uwagi na wynik tego postępowania. Wskazanie podejrzenia choroby nowotworowej ma być początkiem dla lekarza specjalisty do postawienia diagnozy w tym kierunku – opowiada ekspert. Problemem może być to, że nie ma jasnych kryteriów, które mogą skłonić lekarzy do postawienia diagnozy o podejrzeniu raka. A to oznacza, że lekarze będą musieli sięgać do swojej – niewielkiej – wiedzy medycznej z zakresu onkologii. Janiszewski podsumowuje, że szkolenia przygotowujące ich do tego wymagają czasu i zaangażowania. – Obawiam się, że czasu jest za mało, a różnice zdań między lekarzami a resortem co do wyceny pracy POZ sprawiają, że i zaangażowanie nie jest wysokie – kwituje.

35,4 proc. chorych na raka przeżywa 5 lat po wykryciu choroby nowotworowej

Tymczasem, aby ruszył system sprawnego diagnozowania, najwięcej właśnie zależy od diagnozy postawionej przez lekarza pierwszego kontaktu. Jeżeli jakieś objawy wzbudzą jego podejrzenia, będzie mógł wystawić kartę pacjenta onkologicznego uprawniającą do szybszych badań diagnostycznych. Sam też będzie mógł je przeprowadzać. Na razie lekarze buntują się przeciw nowym rozwiązaniom. Przekonują, że dojdą im zadania, zaś wycena ich pracy będzie niewiele większa. I grożą, że nie podpiszą umów z NFZ.
Na to, jak bardzo jest potrzebne wdrożenie skutecznego leczenia chorób nowotworowych, wskazują najnowsze wyniki badań Eurocare – największego międzynarodowego projektu, analizującego czas życia chorych na nowotwory złośliwe. Zgodnie z nimi zaledwie 35,4 proc. chorych na raka w Polsce przeżywa ponad pięć lat, co nas plasuje na trzecim miejscu od końca w Europie. Za nami znalazły się jedynie Bułgaria i Łotwa. W Szwecji ten okres przeżywa ponad 64 proc. chorych.

28 proc. Polek wykonuje badania cytologiczne z własnej inicjatywy, a 9 proc. z inicjatywy lekarza POZ