Rynek rośnie, zwiększają się możliwości, ale nie wszystkie podmioty są w stanie z nich skorzystać.

Liczba aptek zmniejszyła się w 2021 r. o 324 w porównaniu do 2020 r., do 13 113 – wynika z danych firmy badawczo–doradczej PEX PharmaSequence. To najmniejszy spadek od 2018 r., czyli do momentu, kiedy po latach wzrostów rynek zaczął się kurczyć. W 2020 r. ubyło bowiem 404 aptek, w 2019 r. – 689, a w 2018 r. – 439.
– Ostatnie cztery lata były czasem normalizacji po nowelizacji prawa farmaceutycznego z 2017 r., która zezwoliła na otwieranie aptek tylko farmaceutom. Tuż przed jej wejściem w życie rynek został rozdmuchany przez przedsiębiorców, którzy chcieli zdążyć przed ograniczeniami – tłumaczy Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. Dodaje, że życie zweryfikowało sytuację. – Nierentowne apteki zaczęły upadać, a nowe nie mogły się już tak łatwo otwierać. Stąd spadek liczby placówek.
Podkreśla, że warunki funkcjonowania uległy pogorszeniu. Więcej aptek to większa konkurencja, a w efekcie mniejsze marże i obroty dla ich właścicieli.
Pandemia pomogła. Bo choć koszty działania aptek wzrosły, choćby w związku z koniecznością zapewnienia środków ochrony, to zwiększyło się też zapotrzebowanie na ich asortyment.
– Nie zapominajmy, że wszystko to działo się przy spadku dynamiki wzrostu w roku 2020. Dopiero w 2021 r. rynek zaczął się odbudowywać. Efekt jest taki, że w 2021 r. średni obrót apteki wyniósł już 3,56 mln zł. To o 10,4 proc. więcej niż w 2020 r. i o 16,8 proc. w porównaniu do 2019 r. – zaznacza dr Jarosław Frąckowiak, prezes PEX PharmaSequence. Wartość rynku aptecznego osiągnęła w 2021 r. historyczny rekord – 40,5 mld zł. To nie tylko o 7,6 proc. więcej niż przed rokiem, ale też o 9,2 proc. w porównaniu do przedpandemicznego 2019 r. Jego zdaniem wzrostów w 2021 r. nie można tłumaczyć inflacją, bo ta nie rosła przez cały ubiegły rok.
– Mniejsza liczba aptek przy rosnącym rynku pozwala placówkom realizować większe marże. Średnia w 2021 r. wyniosła 24,97 proc. To o 0,5 pkt proc. więcej niż przed rokiem i 1,1 pkt proc. niż w 2019 r. – zauważa Jarosław Frąckowiak.
Skoro jest lepiej, to dlaczego aptek wciąż ubywa? Dwa lata temu eksperci z PEX szacowali, że ponad 20 proc. aptek na rynku jest w złej kondycji finansowej. Dziś, po licznych likwidacjach, szacuje się, że problem z rentownością ma co najmniej 10 proc. Rosną koszty: czynsz, energia, wynagrodzenia. – Apteki, które nie realizują dużego obrotu, np. z powodu złej lokalizacji czy dużej konkurencji, nadal mają problem z utrzymaniem się – zaznacza Jarosław Frąckowiak.
Do tego dochodzi jeszcze jeden aspekt. Jak mówią aptekarze, skończyły się też czasy kredytów kupieckich udzielanych przez hurtownie czy producentów. – Za towar trzeba zapłacić od razu. Spięcie biznesu jest coraz trudniejsze. Szczególnie gdy trudno przewidzieć popyt, a tak jest w ostatnich dwóch latach z powodu pandemii – mówi właściciel apteki z Warszawy.
Zdaniem ekspertów ten rok powinien jednak przynieść dalsze wyhamowanie tempa spadku liczby aptek. A to dlatego, że na horyzoncie pojawiły się nowe możliwości zarobku. – Mowa o szczepieniach, najpierw na COVID-19, potem na grypę. Jest planowane włączenie aptek w testowanie, profilaktykę zdrowotną, czyli rząd daje wędkę – zauważa Marek Tomków.
Sceptycy podkreślają jednak, że jest ona nie dla wszystkich. Szczepienia oferuje bowiem ok. 10 proc. aptek w Polsce. Podobnie będzie z innymi usługami, bo każda pociąga za sobą wydatki, a na te nie wszystkich stać. Nie wszystkie apteki spełniają też przewidziane przez resort zdrowia warunki.