Kryzysu w polskiej pediatrii wysokospecjalistycznej nie uda się rozwiązać, kupując nowy sprzęt – podkreślają lekarze.

W dalszym ciągu trwa kryzys w szpitalu w Prokocimiu. Przypomnijmy, do tej pory 77 lekarzy złożyło na ręce dyrekcji wypowiedzenia, zaś 35 – trafiło do przewodniczącej związku zawodowego lekarzy działającego w placówce. Podczas zeszłotygodniowej konferencji przedstawiciele szpitala podkreślali, że bez poprawy warunków pracy los placówki po 1 stycznia stoi pod znakiem zapytania.
Co istotne, do lekarzy z Małopolski dołączyli również lekarze z innych regionów. Podkreślali, że problem nie jest lokalny, a kryzys w Prokocimiu to wierzchołek góry lodowej. Wszyscy przekonują, że bez gruntowej reformy systemowej i podniesienia płac działalność wysokospecjalistycznej pediatrii w Polsce jest zagrożona. Lekarze nie zgadzają się już na łatanie grafików i pracę ponad siły. Tym bardziej że – jak podkreślał Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy – w przypadku popełnienia błędu medycznego wykonywanie pracy na kolejnym z kolei dyżurze nie jest okolicznością zwalniającą z odpowiedzialności karnej.
Przedstawiciele uniwersyteckich szpitali dziecięcych domagają się przede wszystkim podwyższenia wycen świadczeń. Agata Hałabuda, radiolog i przewodnicząca związku zawodowego działającego w krakowskiej placówce, podawała konkretne przykłady, m.in. usunięcie zęba w znieczuleniu ogólnym, które NFZ wycenia na 90 zł, a komercyjnie należy na taki zabieg zapłacić powyżej tysiąca złotych. – Każda usługa, każdy pacjent pogłębia tylko dług szpitala – argumentowała.
Czy odpowiedzią na żądania medyków okaże się Fundusz Medyczny? Bowiem dzień przed konferencją podczas spotkania prezydenta m.in. z premierem oraz szefem resortu zdrowia zapowiedziano przekazanie 2 mld zł na budowę, rozbudowę, modernizację oraz doposażenie szpitali dziecięcych. Pieniądze będzie można zdobyć w konkursie finansowanym z subfunduszu infrastruktury strategicznej. Co istotne, wnioski o dofinansowanie w wysokości do 300 mln zł placówki będą mogły składać już od 3 stycznia 2022 r.
Przedstawiciele OZZL wskazują jednak, że to nie rozwiąże problemów pediatrii. Bo jeśli środki miałyby być – zgodnie z zapowiedzią szefa resortu zdrowia – przekazywane wyłącznie na infrastrukturę, to sytuacja wcale nie ulegnie zmianie. – W wielu klinikach jest naprawdę sporo nowoczesnego sprzętu. Niestety brak personelu uniemożliwia efektywne korzystanie z takich urządzeń – podkreśla Marcin Kasierski z OZZL. Dodaje, że medycyna jest mimo wszystko „branżą” usługową, a nie produkcyjną. Z tego względu nawet 80 proc. kosztów to wynagrodzenia personelu. Sam sprzęt zaś jest tylko narzędziem dla obsługującej go kadry.
Tym bardziej że – jak podkreślają nasi rozmówcy – często sprzęt, który posiadają szpitale, jest zbyt drogi w użytkowaniu, by w ogóle go uruchomić, dlatego jest traktowany jako pomocniczy czy zapasowy. – Koszt wykonania na nim procedur wynosi tyle, że szpitala na to nie stać, bo stawki, które płaci NFZ, nie uwzględniają realnych kosztów eksploatacyjnych – podkreśla Marcin Kasierski.
Również Urszula Łaszyńska, rzeczniczka Specjalistycznego Zespołu Opieki Zdrowotnej nad Matką i Dzieckiem w Poznaniu, jest sceptyczna wobec tych zapowiedzi. – Uważamy, że to tylko działanie doraźne. Pediatria wymaga zmian systemowych, większego i stałego finansowania oraz zdecydowanie wyższej wyceny świadczeń – wylicza.
Z kolei Krzysztof Bukiel wywołany do tablicy przez dziennikarzy wskazał podczas konferencji, że skoro rządzący chcą przekazać szpitalom 2 mld zł, to dobrze by było przeznaczyć je – zgodnie z postulatami lekarzy – właśnie na kadry. – Jeżeli są pieniądze, to wykorzystajmy je w sposób celowy i taki, który przyniesie efekt – argumentował. OZZL zapowiada próbę zaaranżowania spotkania w tej sprawie z prezydentem. ©℗