Fundacja Alivia zbadała satysfakcję z leczenia wśród 6 tys. chorych na raka

W ramach projektu Onkomapa wzięto pod lupę pięć obszarów: opiekę, organizację leczenia, przebieg procesu leczenia, wyposażenie szpitali i przestrzeganie praw pacjenta. Nie brano natomiast pod uwagę skuteczności leczenia. Ogólna ocena: 3,9 w skali 1–5.

– To nie jest zły wynik, szczególnie gdy pod uwagę weźmie się warunki, w których pracują nasi lekarze – uważa Bartosz Poliński z Fundacji Onkologicznej Osób Młodych „Alivia”. Jego zdaniem dane te mogą częściowo wynikać z niskich oczekiwań pacjentów. Ci nie mają bowiem porównania z innymi, dużo wyższymi standardami leczenia obowiązującymi np. na Zachodzie. Istotne w tym wypadku jest to, że nowotwór często dotyka osoby starsze, dla których lekarz jest dużym autorytetem. Stąd bierze się wyraźna różnica pomiędzy oceną leczenia onkologicznego a oceną funkcjonowania ochrony zdrowia jako całości. Z badań CBOS wynika, że jej działanie chwali zaledwie 28 proc. pacjentów.
Chorzy na raka najlepiej ocenili poziom obsługi na Dolnym Śląsku, a najgorzej – w woj. łódzkim. Spośród 40 przebadanych placówek najbardziej chwalone były klinika Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach oraz Dolnośląskie Centrum Onkologii we Wrocławiu. Z kolei najgorsze oceny uzyskało Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej oraz Centrum Onkologii w Warszawie.
Do tego ostatniego szpitala ankieterzy nie zostali nawet wpuszczeni, przez co większość kwestionariuszy została wypełniona przez internet. Jak tłumaczy jeden z pracowników placówki, instytut prowadzi własne analizy. I podkreśla, że stołeczny ośrodek osiąga jedne z najlepszych wyników leczenia w Polsce, przewija się przez niego blisko 450 tys. pacjentów rocznie. – Efekty leczenia powinny iść w parze z zadowoleniem pacjentów. Niestety to jeszcze szwankuje – przyznaje Jacek Gugulski, wiceprezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych.
Chorzy są traktowani jak zło konieczne – takie opinie pojawiają się przy najgorzej ocenionym szpitalu w ramach projektu Onkomapa, badającego satysfakcję pacjentów onkologicznych. Te najlepsze są zaś chwalone przede wszystkim za wrażliwość lekarzy.
Fundacja Alivia zapytała chorych m.in. o pomoc lekarzy w walce z bólem, kontakt z pielęgniarkami czy sposób informowania o przebiegu choroby, a nawet dostępność miejsc do parkowania i toalet. Paradoksalnie to właśnie parkingi wypadły najgorzej. Ale zaraz za nimi uplasował się czas oczekiwania na badania, leczenie bólu czy czas, który lekarz poświęca pacjentowi. Z drugiej jednak strony w komentarzach, które można zostawiać przy ocenach opublikowanych na stronie Onkomapa.pl, przede wszystkim przewija się wątek relacji z lekarzami.
„Jako 28-latek opiekujący się chorą na nowotwór płuca mamą od kilku miesięcy mam »przyjemność« uczestniczyć w życiu szpitala. Największym szokiem było to, że pacjent nie ma lekarza prowadzącego. Podczas kolejnych chemii od nowa musi szukać osoby, która obecnie się nim »zajmuje«” – to jedna z historii. „Jeden z lekarzy najpierw nakrzyczał na mnie: »Pani robiono scyntygrafię? A po co? Boli? No to co, że boli; taka pani wrażliwa? Kosteczka zabolała i już taki alarm pani podniosła?«. W międzyczasie sekretarka medyczna odnalazła zagubione (!!!) wyniki scyntygrafii, gdzie napisano: »Wysokie prawdopodobieństwo przerzutów do kości«. Dopiero wtedy lekarz zlecił dalsze badania” – opisuje pacjentka kolejnej słabo ocenianej placówki.
Tymczasem w najlepiej ocenionych szpitalach historie są krańcowo inne. „Lekarka prowadząca: niekwestionowany autorytet w tej dziedzinie, o niesamowitej kompetencji i wiedzy, ale przede wszystkim człowiek o wielkiej wrażliwości. Powinna być przykładem dla wielu lekarzy, którym brakuje czegoś więcej niż tylko fachowej wiedzy i umiejętności zawodowych – poświęcenia uwagi nie »przypadkowi medycznemu«, ale choremu człowiekowi” – pisze jeden z pacjentów zadowolony z leczenia.
Jak tłumaczy Bartosz Poliński z Alivii, polscy medycy często nadal myślą, że dyskusja z chorym o sposobie leczenia podważa ich lekarski autorytet. I dodaje, że nawet drobne sprawy mogą zmienić postrzeganie procesu leczenia przez pacjenta. Opisuje, jak w Wielkiej Brytanii przy raku piersi pacjentka najpierw rozbiera się za parawanem w obecności pielęgniarki, która następnie woła lekarza. W Polsce często drzwi gabinetu się otwierają i zamykają i nikt nie zwraca uwagi na rozebrane do pasa kobiety.
Wyniki w leczeniu raka w Polsce pozostają w tyle w porównaniu z resztą UE. Przeżywalność jest o niemal 20 pkt proc. niższa niż w Skandynawii. Gdyby osiągnąć tamtejszy poziom przeżywalności, rocznie na nowotwory umierałoby o 30 tys. Polaków mniej. – Wielu lekarzy to świetni specjaliści, często lepsi fachowcy niż w innych krajach europejskich. Problemem pozostaje limitowanie leczenia oraz brak dostępu do najnowszych terapii – broni lekarzy Jacek Gugulski z Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych. Przyznaje jednak, że także relacje z pacjentami pozostawiają wiele do życzenia.