60 zł za szczepionkę przeciw COVID-19 już od października? Rząd rozważa ten termin – dowiedział się DGP.

Chętni mieliby zapłacić tyle, na ile NFZ wycenił podanie iniekcji, czyli ok. 60 zł. Jak tłumaczą nasi rozmówcy z MZ, na pewno we wrześniu nie będzie opłat. Ale później nie ma takiej gwarancji. – Za wszystkie szczepienia, które nie są obligatoryjne, Polacy płacą, tak samo będzie z preparatem przeciw COVID-19 – mówi nasz rozmówca. Podobne wnioski płyną z wypowiedzi rzecznika rządu. Piotr Müller w rozmowie z Radiem Zet ocenił, że szczepienia mogą być odpłatne od przyszłego roku albo nawet od ostatnich miesięcy tego roku. Nasi rozmówcy przekonują, że rząd nie chce na nich zarabiać. Mają nadzieję, że wizja płatnej szczepionki być może przekona do jej przyjęcia – dopóki jest za darmo – tych, którzy zwlekają.
Na razie jednak z chęcią szczepień jest marnie. Obecnie w magazynach jest ponad 9 mln preparatów. Część z nich jest przygotowywana do sprzedaży do innych państw, np. 3 mln do Wietnamu. Do tej pory sprzedaliśmy ponad 5 mln. Do Australii powędrował 1 mln dawek. Do Hiszpanii – 2,4 mln, Portugalii – 600 tys., do Norwegii wysłano 1 mln dawek Moderny. Milion podarowaliśmy Wietnamowi, a jak pisał wczoraj DGP, część trafiła również części do Uzbekistanu, m.in. w zamian za zgodę na lądowanie samolotów ewakuujących z Afganistanu.
Jak wskazują nasi rozmówcy, cel jest taki, żeby w rezerwie w magazynach w Polsce zawsze było co najmniej 6 mln preparatów: na trzecie dawki, a także na wypadek ewentualnego wzrostu zainteresowania szczepieniami. To jest obecnie bardzo małe: na drugą dawkę czeka 460 tys. osób, a nowych zainteresowanych jest niewiele – zaledwie kilka tysięcy osób dziennie. Radykalnie rośnie skala zmarnowanych preparatów – obecnie wynosi już ponad 390 tys. dawek. Jeszcze przed wakacjami ich liczba wynosiła kilka tysięcy. Przyczyną jest głównie przeterminowanie szczepionek.
Najnowsze dane pokazują tymczasem, że liczba przypadków rośnie. Zdaniem prof. Krzysztofa Pyrcia, wirusologa z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, kolejna fala pandemii już się zaczęła, o czym świadczą właśnie tygodniowe przyrosty – od kilku dni oscylują wokół 50 proc. Rośnie także liczba chorych w szpitalach. Wczoraj odnotowano 183 nowe przypadki zakażenia koronawirusem. A w szpitalach przebywa obecnie 529 pacjentów, to o 100 więcej niż tydzień temu. 64 z nich wymaga terapii respiratorowej. Choć wydaje się, że to niewiele w porównaniu z jesienią zeszłego roku, kiedy w najgorszym momencie w listopadzie liczba nowych przypadków przekraczała 25 tys. dziennie, to warto przypomnieć, że na początku września również było ich niewiele – ok. 500.
Jak wynika z najnowszego modelu epidemicznego prognozującego rozwój epidemii przygotowywanego przez matematyków z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego, w najbardziej pesymistycznym wariancie podczas jesiennej fali może umrzeć nawet 55 tys. osób, a dzienna liczba chorych może wynosić ok. 50 tys. (przy założeniu, że nie ma żadnych obostrzeń). Zdaniem resortu zdrowia liczba kilkudziesięciu tysięcy przypadków dziennie jest nierealna, we wrześniu będzie ich ok. 1 tys., a później być może kilka tysięcy.
Wiele zależy m.in. od liczby zaszczepionych oraz osób, które przechorowały. Analitycy szacują, że nawet 8 mln Polaków jest podatna na chorobę. Tyle osób nie chorowało i nie ma szczepienia.
Niepokojące jest to, że nawet w grupie ryzyka liczba osób zaszczepionych nie jest wystarczająco wysoka. Bo choć w gronie 70-latków zaszczepionych jest ponad 70 proc., to już wśród osób 80 plus jest ich o wiele mniej – ok. 60 proc. To dość mało, również na tle innych państw europejskich (w wielu odnotowywane jest niemal 90 proc. poziom wyszczepienia w tej grupie).
Żeby poprawić wyszczepialność wśród osób starszych, a także na terenach wiejskich rząd wysyła m.in. mobilne punktów szczepień. Te jednak mają utrudnione działanie, bowiem wiele z nich bazowało na jednodawkowym preparacie firmy Johnson & Johnson. Tymczasem dostawy od tego producenta od początku sierpnia przestały docierać. Jak podkreśla prof. Krzysztof Pyrć, zaszczepienie starszej populacji jest kluczowe nie tylko ze względu na ich bezpieczeństwo, lecz także na system służby zdrowia. To osoby, które są narażone na ciężki przebieg choroby, a więc i na hospitalizację. Jak wynika z analizy DGP na podstawie danych MZ, już teraz widać, że występują duże różnice między regionami, jeżeli chodzi o średni wiek zgonu – najgorzej sytuacja wygląda na terenach wschodnich, na których też odsetek zaszczepionych jest najniższy.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że dotychczas wykonano ponad 36,4 mln szczepień, w pełni zaszczepionych jest ponad 18,9 mln osób.
Współpraca Łukasz Wilkowicz