Eksperci nie mają wątpliwości – przepisy ustawy o jakości, które miały zwalniać zgłaszających zdarzenia niepożądane z odpowiedzialności, po prostu nie spełnią swojej funkcji.
Eksperci nie mają wątpliwości – przepisy ustawy o jakości, które miały zwalniać zgłaszających zdarzenia niepożądane z odpowiedzialności, po prostu nie spełnią swojej funkcji.
Niedługo kończą się konsultacje projektu ustawy o jakości w ochronie zdrowia i bezpieczeństwie pacjentów. Jego główny cel to przede wszystkim poprawa poziomu oferowanych świadczeń opłacanych przez NFZ. Zmiany czeka system raportowania zdarzeń niepożądanych (czyli np. błędów lekarskich). I tu pojawia się wiele wątpliwości.
Żeby się nie bali
Projekt zakłada, że personel danego podmiotu leczniczego będzie musiał identyfikować i zgłaszać przełożonemu zarówno działania niezgodne ze standardami procedur operacyjnych (SOP), jak i właśnie zdarzenia niepożądane. Co ważne, samo zgłoszenie może być anonimowe. Chodzi o to, żeby zachęcać pracowników szpitali do nieukrywania faktu popełnienia błędu, ale jednocześnie nie pociągać nikogo do odpowiedzialności. Projekt zakłada, że takie zgłoszenie nie może stanowić podstawy do wszczęcia wobec sygnalisty postępowania dyscyplinarnego, postępowania w sprawie o wykroczenie ani postępowania karnego, z wyjątkiem czynów popełnionych umyślnie.
Wprowadzenie takiego mechanizmu ma być więc realizacją systemu no-fault, który w zamyśle ma zachęcić – zarówno personel medyczny, jak i podmioty zarządzające szpitalami – do rzetelnego raportowania wszystkich odstępstw od wewnętrznych procedur.
Dziurawe no-fault
Zdaniem Radosława Tymińskiego, radcy prawnego i autora bloga PrawaLekarza.pl, projekt nie spełnia żadnych założeń tego systemu. Co więcej – może okazać się, że sytuacja z raportowaniem jeszcze się pogorszy. Jak przekonuje, obecnie w części placówek systemy zgłaszania zdarzeń niepożądanych całkiem nieźle funkcjonują.
– Na kwestię ochrony sygnalistów nie sposób patrzeć w inny sposób niż od strony odpowiedzialności. To kluczowa sprawa – podnosi ekspert i wskazuje na podstawowy mankament. – Przepis stanowi, że zgłoszenie zdarzenia niepożądanego nie jest podstawą do wszczęcia wielu postępowań. Wydaje się, że jest to jasny przepis, natomiast ja chciałbym zauważyć, że zgłoszenie nigdy nie stanowi takiej podstawy, w przeciwieństwie do samego zdarzenia – argumentuje ekspert.
Jego zdaniem niewłaściwe sformułowanie przepisu może prowadzić do kuriozalnych sytuacji, w których przedstawiciele organów ścigania będą mogli wejść do dostępnego publicznie rejestru zdarzeń niepożądanych i po kolei wszczynać postępowania. – Wszak będą to robić w sprawie, a nie w związku ze zgłoszeniem – argumentuje ekspert. To zaś może uczynić z systemu ochrony sygnalistów system donosów. – Na przykład sygnalista będzie chciał zaszkodzić koledze – kwituje ekspert.
Obowiązek dyrektora
Nawet gdyby pominąć niefortunne sformułowanie użyte w projekcie, pozostaje kwestia zwolnienia z odpowiedzialności. Eksperci podkreślają, że projekt nie wymienia choćby odpowiedzialności zawodowej, która w przeciwieństwie do dyscyplinarnej dotyczącej wyłącznie zakładu pracy skutkuje postępowaniem przed samorządem zawodowym.
Dyrektorzy szpitali zwracają uwagę, że o ile w przypadku odpowiedzialności dyscyplinarnej mogą zadecydować o braku pociągnięcia do niej, o tyle z punktu widzenia postępowania karnego nie jest to pewne.
– Co w przypadku, w którym dostanę zgłoszenie o zdarzeniu niepożądanym, którego wynikiem będzie np. uraz, zakażenie czy nawet śmierć pacjenta? Muszę zgłosić ten fakt do właściwych służb, bo jako dyrektor szpitala mam taki prawny obowiązek – podkreśla Krzysztof Zaczek, prezes Szpitala Murcki, wiceprezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego.
Jolanta Budzowska, radca prawny reprezentująca poszkodowanych w sprawach szkód na zdrowiu, wskazuje, że obecne brzmienie przepisów w tym zakresie nie jest wystarczające.
– Członek personelu nie będzie podlegał odpowiedzialności karnej wyłącznie w momencie, w którym dojdzie do ziszczenia się jednej z sytuacji przewidzianych przez ustawodawcę w katalogu z art. 17 par. 1 kodeksu postępowania karnego. Wtedy nie prowadzi się postępowania, a jeżeli zostało już wszczęte, to organ, który je prowadzi, powinien je umorzyć – wyjaśnia.
Ekspertka wskazuje, że jest to możliwe m.in. w przypadku, w którym w ustawie wyraźnie wskaże się, że sprawca nie popełnia przestępstwa lub nie podlega karze. – Stąd w ustawie powinien znaleźć się wyraźny przepis o uchyleniu karalności – wyjaśnia.
Jak zbadać
Z kwestią zgłaszania zdarzeń niepożądanych wiąże się również kolejna wątpliwość – projekt zakłada, że w trakcie oceny i analizy zgłoszeń konieczne jest zapewnienie ochrony uniemożliwiającej identyfikację danych osobowych pacjentów, uczestników zdarzenia i zgłaszających. Ma się to odbywać poprzez anonimizację takich informacji.
– Jeśli dostanę anonimowe zgłoszenie, to nie będę mógł sprawdzić, od kogo pochodzi, jakiego pacjenta dotyczy, więc nie będę mógł sprawdzić, czy w istocie doszło do zdarzenia niepożądanego. I w drugą stronę – jeśli zgłoszenie nie będzie anonimowe, to jak mam zachowywać anonimowość wszystkich jego uczestników, skoro choćby z dokumentacji medycznej wiem, kto pełnił przy pacjencie dyżur? – zastanawia się Krzysztof Zaczek.
Wskazuje, że istotą raportowania zdarzeń niepożądanych jest uczenie się na błędach, a tego nie da się zrobić przy równoczesnym zachowaniu pełnej anonimowości.
Jak daleko ma zatem sięgać owa anonimizacja? Zdaniem części ekspertów przepisy w proponowanym kształcie nie pozwalają co prawda ustalić sygnalisty, ale w niektórych sytuacjach jest to konieczne, bo inaczej nie można stwierdzić, czy doszło do samego zdarzenia.
Inaczej uważa Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradzającej placówkom medycznym. – Moim zdaniem jest to próba ukierunkowania skutków działania ustawy na zjawisko, a nie na ludzi, którzy do niego doprowadzili – wskazuje. Stąd, jego zdaniem, nie jest problemem np. ustalenie personaliów pacjenta, ale podejmowanie rozmów dyscyplinujących z personelem już tak.
Potrzebne szczegóły
Z tego względu Polska Unia Szpitali Klinicznych (PUSK) w zgłoszonych do projektu uwagach wskazuje, że uniemożliwienie identyfikacji danych powinno być ostatnim etapem działań zespołu ds. oceny zdarzeń niepożądanych. – Właściwe postępowanie dotyczące nieujawniania danych zarówno pacjenta, jak i osób zgłaszających powinno mieć miejsce dopiero na etapie podsumowywania i zapisywania danych do rejestru. (…) Bez danych nie można analizować czynników wywołujących zdarzenie – czytamy w stanowisku PUSK.
W trosce o pacjenta
Etap legislacyjny
Projekt w trakcie konsultacji
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama