- Ludzie są przyzwyczajeni, że nie wolno jeździć samochodem bez prawa jazdy, ale nie chcą zaakceptować tego, że powstanie prawo regulujące wyjścia do kawiarni - uważa dr Nicolas Maslowski, dyrektor Ośrodka Kultury Francuskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Socjolog i politolog.

dr Nicolas Maslowski, dyrektor Ośrodka Kultury Francuskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Socjolog i politolog. / Materiały prasowe
Patrząc na skalę protestów przeciwko paszportom sanitarnym, można byłoby pomyśleć, że Francuzi są najbardziej antyszczepionkowym narodem w Europie. Poziom wyszczepienia jest tam jednak znacznie wyższy niż np. w Polsce. Co w takim razie sprawiło, że mieszkańcy masowo wyszli na ulice?
Trzeba zaznaczyć, że tradycje protestacyjne są w państwach europejskich bardzo różne. We Francji wyjście na ulicę nie jest niczym wyjątkowym. Organizujemy zdecydowanie więcej demonstracji niż np. sąsiadująca z nami Belgia. Te, które odbywają się teraz, nie są zresztą największymi w naszej historii. Z dużymi protestami mieliśmy do czynienia, kiedy organizowano wiece poparcia dla Solidarności w latach 80. lub gdy walczono o równość małżeńską dla par jednopłciowych. Wtedy na ulice wyszło nawet 5‒10 razy więcej osób. Kiedy porówna się liczbę demonstrujących z liczbą ludzi czekających w kolejce na szczepionkę, to okaże się, że sytuacja nie jest taka zła. Mówi się, że w protestach uczestniczyło ok. 114 tys. Francuzów, a 16 proc. obywateli nie wierzy w szczepionkę.
I tylko te 16 proc. wyszło na ulice?
Z pierwszych badań, które zrobiono wśród protestujących, wynika, że motywacje są bardzo różne. Z jednej strony mamy antyszczepionkowców. To subkultura, która jest obecna w każdym zakątku Europy. Z drugiej strony francuskie społeczeństwo jest obecnie bardzo spolaryzowane. Część demonstrantów jest związana ze środowiskami radykalnymi ‒ skrajną prawicą i skrajną lewicą. Zwiększył się także poziom dezinformacji. Teorie spiskowe odgrywają bardzo ważną rolę i stanowią zagrożenie dla demokracji. Coraz silniejszy staje się dzięki temu ruch antysystemowy, w który zaangażowana jest zarówno radykalna prawica, jak i radykalna lewica. W niektórych kwestiach granice między oboma obozami się zresztą zacierają. Takie osoby włączyły się w protesty ze względu na całokształt rządów prezydenta Emmanuela Macrona. Nie jest on popularny wśród Francuzów po żadnej stronie sceny politycznej. W skrajnym dyskursie mówi się nawet o jego dyktaturze.
Kiedy w Polsce wybuchł Strajk Kobiet, bardzo szybko przerodził się w protest wszystkich, którzy byli niezadowoleni z rządów Prawa i Sprawiedliwości. Czy w przypadku Francji jest podobnie?
Trudno ocenić, bo jest to oczywiste tylko w przypadku radykalnych wyborców. Część protestów organizuje zresztą człowiek związany ze skrajną prawicą. Ale wśród politycznych konkurentów Macrona znajdują się też klasyczna prawica i lewica. I duża część takich umiarkowanych wyborców została już zaszczepiona, a w protestach nie uczestniczy.
We Francji obserwujemy wzrost skrajnej prawicy. Czy zdominowała ona protesty?
Nie, udział w nich jest niezależny od poglądów politycznych. Uczestnicy kierują się różnymi logikami. Są tacy, którzy związani są z radykalnymi opcjami politycznymi. Są też tacy, którzy w szczepionki nie wierzą, a to jest domeną prawicy. Ale poza tym to są protesty natury ekonomicznej. Te demonstracje nie są organizowane przeciwko szczepionce, tylko przeciwko paszportom sanitarnym. Na przykład część barmanów czy właścicieli kawiarni nie chce sprawdzać, czy ktoś był szczepiony czy nie. A nowe reguły nakładają na nich taki obowiązek. Ludzie są przyzwyczajeni, że nie wolno jeździć samochodem bez prawa jazdy, ponieważ tworzą potencjalne zagrożenie dla otoczenia. Ale nie chcą zaakceptować tego, że powstanie prawo regulujące wyjścia do kawiarni. To nie tylko szokuje wiele osób, ale i zmusza do wymyślenia nowych modeli ekonomicznych. Takich, które będą obowiązywać, dopóki wszyscy nie zostaną zaszczepieni. To sytuacja bardzo trudna dla wielu biznesów.
Ustawa została przyjęta przez senat. Ludzie się do niej przyzwyczają czy bunt będzie narastał?
Obostrzenia te zostały przegłosowanie nie tylko przez większość parlamentarną, ale również dzięki głosom umiarkowanej opozycji. To ograniczy krytykę ze strony przeciwników Macrona. Myślę, że tylko osoby związane ze skrajnymi ugrupowaniami będą próbowały wykorzystać protesty do obalenia wprowadzonych przepisów. Nie sądzę jednak, by udało im się przebić ze swoimi żądaniami. Chyba że zawrzałoby w całej Europie. Teoretycznie odbywały się już podobne protesty we Włoszech czy w Holandii. Myślę jednak, że sytuacja się wkrótce uspokoi. Coraz mniej osób boi się szczepionki. Większość Francuzów dostała już pierwszą dawkę, wkrótce otrzymają też drugą.
Trwa kampania wyborcza. Nowe przepisy wpłyną na sytuację, osłabiając pozycję ubiegającego się o reelekcję prezydenta Macrona?
Każdy protest może doprowadzić do zwycięstwa Marine Le Pen. Nie sądzę jednak, żeby to właśnie demonstracje w sprawie paszportów sanitarnych okazały się przełomowe. Większą rolę odegra np. reforma emerytalna. W jej sprawie odbywały się ogromne demonstracje. A Macron zapowiedział, że jeśli w 2022 r. wygra, to wróci do tego tematu.