Skrócenie czasu pomiędzy podaniem obu dawek pozwoli pacjentom szybciej uzyskać odporność – powiedział w rozmowie z PAP prof. Ernest Kuchar z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, komentując decyzję rządu o skróceniu do 35 dni okresów między dwiema dawkami preparatów Moderny, Pfizer i AstraZeneki.

Prof. Kuchar podkreślił, że wszystkie produkty lecznicze, w tym szczepionki, powinny być podawane zgodnie ze wskazaniami określonymi w charakterystyce produktu leczniczego opracowanej przez producenta.

Przypomniał, że gdy szczepionek brakowało, szukano sposobu, by jak największej liczbie osób podać przynajmniej pierwszą dawkę.

"Sam byłem zwolennikiem takiego rozwiązania, ponieważ w tej sytuacji z punktu widzenia zdrowia społeczeństwa bardziej się opłaca podać dwóm osobom po jednej dawce szczepionki, niż w pełni zaszczepić jedną osobę" – powiedział.

Przypomniał, że rząd zabezpieczał rezerwy szczepionek, które były przeznaczone na podanie drugiej dawki. "Uważam, że to było błędem, dlatego, że szczepionka niepodawana nie pomaga nikomu" – ocenił.

Dodał, że obecnie sytuacja się zmieniła, ponieważ szczepionek przestaje już brakować, a najważniejsze grupy - czyli pracownicy ochrony zdrowia i osoby starsze – zostały już zaszczepione.

"W tym momencie zniknął powód, dla którego początkowo przedłużono na podstawie decyzji administracyjnej, czas między oboma dawkami. Teraz, kiedy ten powód zniknął, to wracamy do normalności. Skrócenie czasu pomiędzy obiema dawkami pozwoli pacjentom szybciej uzyskać odporność" - powiedział prof. Kuchar. Przypomniał, że pierwsza dawka daje tylko częściową odporność, więc pacjent był nadal narażony na zachorowanie.

"Myślę, że ten ruch ma na celu powrót do sytuacji komfortowej, gdy możliwie szybko szczepimy pacjentów dwiema dawkami, bo szczepionek mamy pod dostatkiem" – ocenił.