Odporność wytworzona po zaszczepieniu na koronawirusa jest nieporównywalnie większa niż ta, jaką się uzyskuje po przechorowaniu – zaznaczył dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie gen. prof. Grzegorz Gielerak. Zwrócił też uwagę, że koronawirus nie mutuje tak, jak wirus grypy.
Komisja Europejska w poniedziałek wydała zgodę na dopuszczenie do obrotu w Unii Europejskiej szczepionki przeciw COCID-19 firm Pfizer i BioNTech – poinformowała przewodnicząca KE Ursula von der Leyen. Szczepienia w UE mają rozpocząć się 27-29 grudnia, w tym w Polsce 27 grudnia – informował w poniedziałek szef KPRM Michał Dworczyk.
We wtorek prof. Gieleraka zapytano w Programie Pierwszym Polskiego Radia, ilu Polaków powinno się zaszczepić, aby były odpowiednie efekty, oraz jak długo osoby zaszczepione zachowają odporność na zakażenie się koronawirusem.
Szef WIM przyznał, że nie można na razie określić, jak długo utrzymywać się będzie odporność i jest to teraz przedmiotem badań. Zwrócił jednak uwagę na wyniki trzeciej fazy badań nad szczepionkami, którymi będziemy wkrótce dysponować. Wynika, z nich że "odporność wytworzona po zaszczepieniu jest nieporównywalnie większa, niż ta jaką się uzyskuje po przechorowaniu".
"Od dawna obowiązującą wersją w odniesieniu do tego konkretnie wirusa jest mowa o odsetku 70 proc. osób podatnych. Jeżeli mówimy o grupie 29 milionów dorosłych Polaków, ci, którzy podlegaliby szczepieniu za pomocą tej szczepionki, zatem musimy mieć świadomość, że zaszczepienie 22 milionów to jest gwarancja sukcesu, jakiego wszyscy potrzebujemy" – powiedział.
Po uwadze, że według ministra Dworczyka jesteśmy w stanie przeprowadzić dziennie 200 tys. dziennie szczepień, profesor został zapytany, jak często będzie trzeba powtarzać ten zabieg, biorąc pod uwagę także mutowanie koronawirusa.
"W przypadku tego wirusa, porównując go z grypą, mamy dwa istotne czynniki, które poprawiają naszą sytuację, o ile oczywiście będziemy chcieli korzystać ze szczepień, w co głęboko wierzę. A mianowicie skuteczność szczepień jest bardzo wysoka. To jest około 90-95 proc., a w przypadku grypy jest to 40 proc." – zaznaczył.
Według Gieleraka istotne jest także, że koronawirus "nie jest tak mutujący, jak wirus grypy". "A zatem tutaj jesteśmy po pierwsze w stanie skutecznej trafić z samą szczepionką, a po drugie jesteśmy w stanie wytworzoną odporność utrzymać na jakiś czas. A to gwarantuje nam odporność populacyjną" – ocenił gen. prof. Gielerak.
We wtorek minister Dworczyk poinformował, że na przełomie grudnia i stycznia ma dotrzeć do Polski 300 tys. szczepionek przeciw COVID-19, a w kolejnym tygodniu następne 300 tysięcy. Potwierdził, że pierwsza partia ok. 10 tys. dawek dotrze do Polski 26 grudnia i trafi do 70 placówek służby zdrowia, gdzie 27 grudnia rozpoczną się szczepienia. Pierwszą grupę zaszczepionych będą stanowić pracownicy służby zdrowia.
"Jest 509 szpitali węzłowych gotowych do szczepień, ale w związku z tym, że przyjeżdża tak niewielka partia szczepionek, uznaliśmy, że tego pierwszego dnia będzie to siedemdziesiąt kilka placówek. Można by to szczepienie przeprowadzić w kilkunastu placówkach, natomiast chcieliśmy, żeby jak najwięcej szpitali przetrenowało tę procedurę szczepienia. Bo to jest całą procedura" – mówił Dworczyk w TVN24.
Pytany, ile osób zostanie zaszczepionych w pierwszym miesiącu zaznaczył, że jeśli producent będzie się wywiązywał z deklaracji, na przełomie grudnia i stycznia powinno dojechać kolejne 300 tys. dawek i w kolejnym tygodniu znowu 300 tys.
"Gotowość organizacyjna", gdyby były dostępne szczepionki – jak dodał – to około 3,5 mln szczepień miesięcznie.