Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy złożył do prokuratury zawiadomienie o złamaniu przez prezesa NFZ prawa. Chodzi o zapis dotyczący kar umownych, jakie są przewidziane w umowach, które lekarze muszą podpisać z funduszem do 1 lipca. Czy możemy mówić o kolejnym etapie zaostrzenia konfliktu między stronami?
Te relacje nigdy nie były łatwe. Ze swojej strony resort zdrowia zgłosił uwagi do zapisów, jakie znalazły się w umowach. Niestety nie zostały uwzględnione przez prezesa funduszu.
Czy dotyczyły kar przewidzianych w umowach?
Również. Ale też nie optowaliśmy za tym, żeby w ogóle z kar zrezygnować. Na lekarzach spoczywa odpowiedzialność za poprawność wystawiania recept, nie tylko od strony formalnej, ale przede wszystkim merytorycznej.
Ale czy faktycznie sprawą powinien się zajmować aż prokurator?
To daleko wysunięty wniosek. Umowa między NFZ a lekarzem ma charakter cywilnoprawny. Według mnie, jako prawnika, nie ma tu znamion przestępstwa. A rozumiem, że OZZL właśnie tego dopatrzył się w postepowaniu prezesa funduszu.
Czy resort zdrowia zamierza włączyć się w tę sprawę i np. dyscyplinować szefa NFZ albo apelować do lekarzy o złagodzenie stanowiska?
Za wcześnie o tym mówić. Jedno z naszych ostatnich działań w tej sprawie to wspomniane już przeze mnie uwagi do zapisów, jakie znalazły się we wzorze umowy przygotowanej przez fundusz. Szkoda, że żadna z nich nie została uwzględniona.
Złośliwość prezesa Paszkiewicza?
Nie skomentowałabym tego w taki sposób.
W I kw. tego roku spadła ściągalność składki do NFZ. Była niższa o 122 mln zł od planowanej. O czym to świadczy?
To niepokojące dane. Będziemy się przyglądać, jak będzie wyglądała ściągalność składki w kolejnym kwartale. Być może była to sytuacja przejściowa. Analizujemy również przyczyny.
Może NFZ opierał się, przygotowując plan finansowy na ten rok, na zbyt optymistycznych wskaźnikach ekonomicznych resortu finansów.
Obecnie mamy do czynienia ze zmianami koniunktury gospodarczej. Z danych z ostatnich miesięcy wynika, że bezrobocie nieznacznie spada, co powinno przełożyć się na liczbę osób opłacających składkę zdrowotną. Poczekajmy jednak na wyniki za II kw. Jeżeli utrzyma się tendencja spadkowa, to resort będzie musiał podjąć odpowiednie kroki.
A co może zrobić ministerstwo?
Można zmodyfikować plan finansowy.
Czyli obniżyć prognozę wpływów do budżetu NFZ?
O tym na razie nie ma mowy. Mamy również analizy, z których jasno wynika, że w niektórych obszarach świadczeń zdrowotnych mamy do czynienia z dość dużymi niewykonaniami. Dotyczy to np. niektórych zakresów onkologii. W tegorocznym budżecie NFZ był zaplanowany wzrost środków na ten cel. Okazuje się, że nie wszystkie placówki udzielają tyle świadczeń, ile zaplanowały.
A czy to nie jest pokłosie chaosu wywołanego wejściem w życie 1 stycznia ustawy refundacyjnej?
W tym kontekście nowe przepisy nie miały żadnego znaczenia.
To z czego tegoroczne niewykonania wynikają?
Taka sytuacja może wynikać na przykład z tego, że część oddziałów NFZ zawarła kontrakty na poziomie ubiegłorocznego wykonania w onkologii, a w tym roku niektóre placówki mają mniej pacjentów. Wpływa na to wybór pacjentów, którzy często wybierając placówkę, w której mają się leczyć, kierują się nazwiskiem lekarza, który tam pracuje, a nie tym, że w innej placówce mogą otrzymać to samo świadczenie szybciej. Natomiast w przypadku nowych podmiotów na rynku może wynikać to z tego, że nie są w stanie zorganizować realizacji miesięcznego limitu.
Czy spadek ściągalności składki oznacza, że przychodnie i szpitale nie mogą liczyć na dodatkowe pieniądze w ciągu roku oraz zapłatę za nadwykonania za ubiegły rok?
Nie powinny spodziewać się dodatkowych pieniędzy w ciągu roku. Ale poczekajmy na czerwiec, kiedy zostanie zaakceptowane ubiegłoroczne sprawozdanie NFZ.
Jak resort zdrowia wytłumaczy premierowi niedotrzymanie terminu likwidacji NFZ od 1 stycznia 2013 r.?
Mamy pełną świadomość konieczności przeprowadzenia zmian. Dotrzymanie tego terminu faktycznie może okazać się trudne, co nie oznacza, że NFZ nie czeka ewolucja.
Jakie zmiany go czekają?
Pracujemy nad ostateczną propozycją. Na pewno należy ograniczyć kompetencje funduszu i sprowadzić go głównie do roli płatnika, a nie regulatora rynku. Obecnie mamy bowiem do czynienia z bardzo dziwną konstrukcją prawną. Za ustalanie listy świadczeń, za które płaci NFZ, odpowiada resort zdrowia. Ale już za wycenę poszczególnych procedur fundusz – czyli płatnik. Taka sytuacja jest nie do przyjęcia. Chcemy również zwiększyć swobodę decyzyjną poszczególnych oddziałów NFZ.
Ale przecież to resort zdrowia sprawuje funkcję kontrolną nad funduszem. Więc może mu również narzucać pewne kierunki działania.
W praktyce jest to bardzo trudne. Przy okazji innych rozmów często pada pytanie, kto odpowiada za kreowanie polityki zdrowotnej – minister czy prezes NFZ? Co z tego, że resort ma uwagi np. do zarządzeń NFZ, kiedy nie są one w ogóle uwzględniane. Mamy obecnie wszczętych 9 postępowań administracyjnych wobec prezesa funduszu, bo uważamy, że jego działania były nieprawidłowe. Część z nich dotyczy np. zmian wprowadzonych przez NFZ w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej (AOS).
A co resort kwestionuje?
Na przykład w zarządzeniu dotyczącym AOS NFZ określił, że poradnia nie może być czynna krócej niż cztery godzinny przez 3 dni w tygodniu. Wyjaśniamy, na podstawie jakich analiz fundusz doszedł do wniosku, że stawianie takiego wymogu jest niezbędne i wpłynie na poprawę jakości opieki specjalistycznej. Co do samej idei, że trzeba skumulować działanie poradni – zgadzam się. Ale trzeba zdawać sobie sprawę, że mogą być wyjątki od tej generalnej zasady. Skoro np. w danym województwie są cztery przychodnie diabetologiczne dla dzieci, a specjalistów z tego zakresu tylko dwóch, to oni nie ulegną cudownemu rozmnożeniu na użytek wymogów wymyślonych przez fundusz. W efekcie w regionie znikną dwie poradnie, a dzieci z cukrzycą będą miały ograniczony dostęp do leczenia. Podobnie sytuacja ma się np. z dostępem do ginekologa na wsi. Skoro jeździł tam raz w tygodniu i to wystarczało, to nie ma potrzeby, żeby przebywał tam trzy razy w tygodniu, bo nie zgłosi się do niego tyle kobiet. Mając na uwadze takie wyjątkowe sytuacje, zaproponowaliśmy NFZ zmiany w zarządzeniu w sprawie AOS. Te jednak też nie zostały uwzględnione. Stąd postępowanie administracyjne przeciw prezesowi NFZ.
Wracając do przyszłości NFZ – czy czeka go likwidacja?
Raczej zmiany strukturalne. Pozostawienie 16 oddziałów, ale nadanie im większej samodzielności. To one mają szybko reagować na potrzeby zdrowotne mieszkańców danego regionu.
Ale czy to oznacza, że centrala NFZ zniknie?
Niekoniecznie. Może mieć trochę inne zadania niż obecnie.
Jakie?
Nad tym pracujemy. Koncepcja jest taka, żeby usamodzielnić oddziały i zmodyfikować kwestie nadzoru nad funduszem. Nadzór, w ramach określonych w ustawie, należy obecnie do kompetencji resortu zdrowia. Ale na podstawie obowiązujących przepisów jesteśmy w stanie realizować go w bardzo ograniczonym zakresie.
Czyli stworzenie jakieś kolejnej instytucji, która tym się zajmie?
Jestem wrogiem tworzenia kolejnych podmiotów. Myślę, że trzeba modyfikować zadania już istniejących instytucji.
Czy powstanie agencja, która będzie się zajmować wyceną świadczeń?
Liczenie kosztów i wycena świadczeń muszą być dokonywane w sposób kompetentny. Obecnie to zadanie należy do kompetencji NFZ, a resort ma co do tego zastrzeżenia. Nie może być tak, że ta sama instytucja wycenia procedury, kontraktuje je i za nie płaci.
Czy powstanie agencja, czy nie?
To nie jest jeszcze przesądzone. Nie upieramy się, że musi to być nowa instytucja. Można do tego celu wykorzystać już istniejące.
Na przykład podległe resortowi zdrowia?
Niekoniecznie. Taka instytucja powinna być w dużym stopniu niezależna.
Resumując – nie będzie rewolucji, będzie ewolucja. 16 regionalnych oddziałów NFZ dostanie większą swobodę decyzyjną, nastąpi zmiana zadań centrali NFZ. A co z prywatnymi płatnikami? Czy będą działać obok NFZ?
Taki scenariusz rozważamy. Ale najpierw trzeba się zastanowić, co pojawienie się konkurencji przyniesie świadczeniodawcom, a przede wszystkim pacjentom. Szczególnie na rynku ochrony zdrowia konkurencja musi być jednak ograniczona, a jej funkcjonowanie w pełni uregulowane.
Co to oznacza?
Na przykład wprowadzenie pewnego rodzaju zabezpieczeń, które nie pozwolą prywatnym płatnikom wykluczać osób starszych czy chorych. Poza tym nie możemy dopuścić do tego, żeby różnicować składkę w zależności od stanu zdrowia. Warunki brzegowe muszą być ustalone tak, żeby szpitale nie wybierały pacjentów w zależności od rodzaju ubezpieczenia.
Kiedy ministerstwo przedstawi ostateczne propozycje co do przyszłości NFZ?
Na tym etapie prac na to pytanie jest mi trudno precyzyjnie odpowiedzieć.
Po wakacjach?
Nie chcę tego precyzować. To zależy również od decyzji resortu finansów.
Prezes NFZ straci swoje stanowisko?
Skupiam się na przygotowaniu rozwiązań systemowych, które m.in. dotyczą funkcjonowania NFZ, a nie na rozważaniu kwestii personalnych.
Mimo 9 postępowań, które resort przeciw niemu toczy?
Dwa z nich zostały już umorzone, bo prezes funduszu uwzględnił w końcu nasze zarzuty.