Choć nie ma oficjalnej definicji, co jest zakazaną reklamą aptek, właściciele placówek są straszeni karami finansowymi za wprowadzanie programów lojalnościowych. Końca sporu, a tym samym bałaganu, nie widać.
Po wejściu w życie ustawy refundacyjnej zakazującej reklamowania aptek zaczęły się kłótnie o to, co dokładnie kryje się pod słowem „reklama”. Izby aptekarskie twierdzą, że nielegalne są nawet programy lojalnościowe. Apteki jednak nie mają zamiaru z nich rezygnować i ripostują: ustawa nie precyzuje, że to forma reklamy. Stosunki między obydwoma stronami są już tak napięte, że grożą sobie one procesami sądowymi.
Na celowniku samorządu aptekarskiego znalazł się m.in. Program Opieki Farmaceutycznej prowadzony przez sieć aptek Dbam o Zdrowie. Sieć otwiera pacjentom specjalne konta, na których gromadzone są bonusy przy okazji każdych zakupów w aptece. Później dają one zniżki na wybrane produkty.
Według Naczelnej Izby Aptekarskiej taki system to nic innego jak reklama aptek, bo nakłania klientów do zakupów w konkretnych punktach. Jej prezes Grzegorz Kucharewicz wysłał już list do resortu zdrowia, w którym skarży się, że sieć Dbam o Zdrowie nie stosuje się do wymogów nowego prawa, wykorzystuje swoją silną pozycję i działa na niekorzyść małych, niezrzeszonych aptek. Wezwał też do ścigania łamiących prawo. Okręgowe izby aptekarskie podobne listy rozsyłają do lokalnych aptek, ostrzegając je, że za złamanie ustawy refundacyjnej grozi nawet 50 tys. zł grzywny.
– Czujemy się zaszczuci. Jeden z kierowników apteki już zrezygnował z tego powodu z pracy. Choć nie ma oficjalnej wykładni zakazu reklamy aptek, samorząd, czyli teoretycznie organ powołany do naszej ochrony, grozi nam karami – skarży się DGP dr Wojciech Grundkowski, współwłaściciel kilku aptek w Bydgoszczy.
– Do badania tego, czy działanie apteki jest, czy nie jest zgodne z ustawą powołana jest wyłącznie inspekcja farmaceutyczna, a ta nie wydała jeszcze żadnej decyzji w tej sprawie. Mimo to przedstawiciele samorządu aptekarskiego próbują wymusić na aptekarzach rezygnację z programów lojalnościowych i straszą odebraniem rękojmi wykonywania zawodu – dodaje Grundkowski i zapowiada, że wielu aptekarzy zastanawia się już nawet nad zgłoszeniem na prokuraturę przestępstwa gróźb karalnych.
Zarząd sieci Dbam o Zdrowie w odpowiedzi na listy NRA wysłał do Ministerstwa Zdrowia pismo. Skarży się, że samorządowi zależy tylko na ograniczeniu konkurencji pomiędzy aptekami, i ostrzega: „podobne zakazy reklamy w przypadku innych zawodów regulowanych piętnowane są przez UOKiK. W przeszłości samorząd aptekarski był już upominany przez ten urząd za działania antykonkurencyjne”.
NRA uznała od razu, że inicjatywa prezesa DoZ Piotra Kocmana to „próba zastraszania i szykanowania przedstawicieli samorządu”. Wydała specjalne stanowisko, w którym poparła działania okręgowych izb aptekarskich mające na celu wyegzekwowanie zakazu stosowania reklamy. Zapowiedziała też, że wszelkie naciski na samorząd „spotkają się ze stosowną i zdecydowaną reakcją”.
Resort zdrowia na te listy odpowiada oględnie. Przyznaje, że brakuje jasnej definicji reklamy, ale ocenia, że rabaty i programy lojalnościowe rzeczywiście mogą łamać prawo. Zatem na linii izby – apteki nikt nie potrafi zaprowadzić pokoju.