Brytyjczycy chcą skrócić czas pracy nad szczepionkami za pomocą kontrowersyjnej metody – celowego zakażania ludzi koronawirusem.
Wyglądałoby to tak: uczestnicy badań najpierw otrzymywaliby szczepionkę, a następnie dawkę wirusa (np. w formie spreju do nosa) wystarczającą do zakażenia osoby dorosłej. Różnica w stosunku do obecnych procedur stosowanych przy testach szczepionek przeciw SARS-CoV-2 jest znacząca: teraz prowadzący badanie po prostu czekają, aż uczestnik zakazi się koronawirusem w „naturalny sposób”. Ponieważ trudno przewidzieć, jak szybko to nastąpi, większość badań klinicznych trwa miesiącami.
Celowe zakażanie (z ang. human challenge trials) może skrócić ten czas. Pomysł nie jest nowy: sięgano po niego wielokrotnie w historii, a dyskusja na ten temat rozgorzała na nowo już podczas wiosennej fali zakażeń. Pod koniec marca do sięgnięcia po tę metodę na łamach „Journal of Infectious Diseases” namawiał Nir Eyal, szef Centrum Bioetyki Populacyjnej na Uniwersytecie Rutgers. Wówczas powstała również internetowa petycja pod nazwą „1 day sooner” (z ang. „jeden dzień wcześniej”) podpisywana przez osoby z całego świata gotowe wziąć udział w takich badaniach. – Oczywiście z tą metodą wiąże się pewne ryzyko. Ale wierzymy, że korzyści z przyspieszenia prac nad szczepionkami są tak duże, że warto je podjąć – mówił wtedy dla „Nature” Josh Morrison, autor petycji.
Ryzyko, o którym wspomniał Morrison, jest oczywiście związane z pewnym prawdopodobieństwem ciężkich komplikacji wywołanych przez COVID-19, a nawet zgonu. W końcu koronawirus zabija nie tylko seniorów, ale również ludzi młodych, a mechanizm, który za to odpowiada, wciąż jest nam nieznany. Dotychczas to wystarczyło, żeby pomysł nie wyszedł poza sferę dywagacji, pomimo pojawiających się sygnałów wsparcia ze strony polityków (list w tej sprawie podpisało wiosną 35 amerykańskich kongresmenów).
Teraz do idei celowego zakażania wracają Brytyjczycy. Tamtejszy rząd przyznał 33,6 mln funtów (prawie 170 mln zł) naukowcom z londyńskiego Imperial College, którzy razem z firmą hVivo mają przeprowadzić wstępne badania. Początek ma być ostrożny: chodzi o to, aby przekonać się, jaka dawka wirusa jest potrzebna do zakażenia osoby dorosłej (wciąż tego nie wiemy, chociaż pandemia trwa już prawie rok). W tym celu naukowcy chcą zwerbować ok. 30–50 osób w wieku od 18 do 30 lat, które najpierw zostaną kompleksowo przebadane przez lekarzy. – Szukamy najsilniejszych z silnych – podsumował w „Financial Times” Andrew Catchpole, dyrektor naukowy firmy hVivo. Spędzą oni dwa do trzech tygodni w specjalnej izolatce w londyńskim szpitalu Royal Free, ponadto przez rok będą musieli się stawiać na regularne wizyty kontrolne. Za udział w badaniu otrzymają 4 tys. funtów (20 tys. zł).
Jeśli badanie zakończy się sukcesem – to znaczy żadnemu z uczestników nic się nie stanie – otworzy to drogę do wykorzystania celowego zakażania przy pracach nad szczepionkami. Najpierw jednak projekt musi zostać zatwierdzony przez brytyjską agencję dopuszczającą do użytku leki i sprzęt medyczny (MHRA), a także niezależny panel ekspertów od bioetyki. Przez wzgląd na wspomniane już wątpliwości nie jest to wcale pewne, zwłaszcza że głos w dyskusji na ten temat zabierają także szczepionkowe autorytety wagi ciężkiej.
– To nie jest rzadka choroba. Z tego względu nietrudno znaleźć miejsce do badań nad szczepionką – mówił dziennikowi „New York Times” Paul Offit, jeden z ojców preparatu chroniącego przed rotawirusem.
Mimo to przygotowania do takich badań trwają nie tylko w Wielkiej Brytanii. Rząd belgijski przeznaczył właśnie 20 mln euro (91 mln zł) na stworzenie odpowiednich laboratoriów, w których można byłoby bezpiecznie prowadzić testy z wykorzystaniem celowego zakażania. W projekt zaangażowane są dwie czołowe placówki badawcze kraju: Uniwersytet w Antwerpii oraz Wolny Uniwersytet Brukselski (WUB). – Musimy być gotowi na to, aby jak najszybciej reagować na zagrożenia takie jak koronawirus. Szybkie opracowanie szczepionek będzie jednym z wyzwań – uzasadniał projekt Arnaud Marchant z WUB.
Nad własnym programem pracuje także amerykański Narodowy Instytut Badań nad Alergią i Chorobami Zakaźnymi (NIAID), któremu szefuje Anthony Fauci. Instytut na razie preparuje odpowiedni szczep SARS-CoV-2, który byłby używany w takich badaniach. Decyzja o tym, czy zostanie wykorzystany do celowego zakażania, ma zapaść po opublikowaniu wyników trzeciego etapu badań klinicznych różnych szczepionek przeciw koronawirusowi. Zielonego światła można się spodziewać, gdyby kilka preparatów okazało się nieskutecznych. Wówczas testy z podaniem wirusa pozwoliłyby na szybką ewaluację pozostałych obiecujących szczepionek, których łącznie jest ok. 200.