- Jednak owe ograniczone PWZ nie będzie w żaden sposób ułatwiać ani przyspieszać otrzymania pełnego PWZ. Moim zdaniem to będzie pułapka: lekarze będą harować na takich umowach z żałosnymi zarobkami, będą zdani na łaskę ordynatorów, a jednocześnie nie będą mieli czasu na przygotowanie się do egzaminów nostryfikacyjnych w celu otrzymania pełnych uprawnień - mówi w rozmowie z DGP dr n. med. Ewgenij Mozgunow, anestezjolog, koordynator krajowy oraz konsultant naukowy organizacji „Niezależna społeczność rosyjskojęzycznych lekarzy na świecie”.
DGP
Na początku epidemii mówił pan, że zamiast rzucać do walki nieopierzonych studentów, warto pokazać lekarzom cudzoziemcom, którzy walczą z systemem o uznanie swoich kwalifikacji w Polsce, że są tu mile widziani i ich pomoc jest potrzebna. Zwłaszcza że większość z nich to specjaliści z wieloletnim doświadczeniem. Właśnie zaproponowano – w projekcie ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z przeciwdziałaniem sytuacjom kryzysowym związanym z wystąpieniem COVID-19, którym wczoraj zajmował się Sejm – rozwiązania, które mają ułatwić zatrudnianie ich. Co pan o nich sądzi?
Część dotycząca ułatwień w wykonywaniu zawodu przez cudzoziemców jest wprost przepisana z niedawno uchwalonej nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza. Chodzi o te przepisy, które przepadły w ostatecznym głosowaniu latem, czyli możliwość nabycia ograniczonego prawa wykonywania zawodu (PWZ) z narzuconym miejscem zatrudnienia. Jednak owe ograniczone PWZ nie będzie w żaden sposób ułatwiać ani przyspieszać otrzymania pełnego PWZ. Moim zdaniem to będzie pułapka: lekarze będą harować na takich umowach z żałosnymi zarobkami, będą zdani na łaskę ordynatorów, a jednocześnie nie będą mieli czasu na przygotowanie się do egzaminów nostryfikacyjnych w celu otrzymania pełnych uprawnień.
Co zatem należałoby im zaproponować?
Jeżeli już dyskutujemy o ułatwieniach, to powinny one polegać na tym, że ograniczone PWZ będzie po jakimś czasie (np. po 3–5 latach) automatycznie przekształcać się w stałe. Można by było też oczekiwać konkretnych działań wychodzących naprzeciw takim lekarzom – pomocy w zapewnieniu mieszkania, wyżywienia, wsparcia finansowego na starcie (w celu przywiezienia rodziny), a także uproszczonych procedur przy nabywaniu prawa stałego pobytu i obywatelstwa ze względu na warunki pracy w stanie epidemii.
Ilu lekarzy mogłoby na takich rozwiązaniach skorzystać?
Szacujemy, że w Polsce przebywa około tysiąca lekarzy w trakcie przygotowań do nostryfikacji oraz ok. 300–500 już po nostryfikacji, ale przed egzaminem językowym albo w trakcie stażu podyplomowego. Do tego jest ok. 1,5–2 tys. osób z czynnym prawem wykonywania zawodu i specjalizacją zrobioną za granicą, które nie składały wniosków o uznanie specjalizacji, ale pracowały jako specjaliści w kraju ojczystym. Możliwe, że tych pierwszych jest nawet więcej, ponieważ kilka sesji nostryfikacji w różnych placówkach (m.in. WUM, na uniwersytetach w Łodzi czy Białymstoku) było przekładanych albo odwoływanych.
Zdarzają się również sytuacje kuriozalne, wynikające z braku współpracy między np. izbami lekarskimi i urzędami wojewódzkimi, które powodują, że lekarze nie mogą przystąpić do kolejnego etapu uznawania kwalifikacji w związku z problemami z przedłużeniem pobytu w Polsce. W efekcie osoby po zdanych egzaminach nostryfikacyjnych i językowych, a przed rozpoczęciem stażu podyplomowego, w jego trakcie albo wręcz po stażu podyplomowym i po zdanym LEK-u, a przed rozpoczęciem specjalizacji, a także w trakcie specjalizacji, nie otrzymują PWZ lub mają je zawieszone. A mogłyby w tym czasie pracować w polskich placówkach medycznych.