ikona lupy />
DGP
Na początku epidemii mówił pan, że zamiast rzucać do walki nieopierzonych studentów, warto pokazać lekarzom cudzoziemcom, którzy walczą z systemem o uznanie swoich kwalifikacji w Polsce, że są tu mile widziani i ich pomoc jest potrzebna. Zwłaszcza że większość z nich to specjaliści z wieloletnim doświadczeniem. Właśnie zaproponowano – w projekcie ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z przeciwdziałaniem sytuacjom kryzysowym związanym z wystąpieniem COVID-19, którym wczoraj zajmował się Sejm – rozwiązania, które mają ułatwić zatrudnianie ich. Co pan o nich sądzi?
Część dotycząca ułatwień w wykonywaniu zawodu przez cudzoziemców jest wprost przepisana z niedawno uchwalonej nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza. Chodzi o te przepisy, które przepadły w ostatecznym głosowaniu latem, czyli możliwość nabycia ograniczonego prawa wykonywania zawodu (PWZ) z narzuconym miejscem zatrudnienia. Jednak owe ograniczone PWZ nie będzie w żaden sposób ułatwiać ani przyspieszać otrzymania pełnego PWZ. Moim zdaniem to będzie pułapka: lekarze będą harować na takich umowach z żałosnymi zarobkami, będą zdani na łaskę ordynatorów, a jednocześnie nie będą mieli czasu na przygotowanie się do egzaminów nostryfikacyjnych w celu otrzymania pełnych uprawnień.
Co zatem należałoby im zaproponować?
Jeżeli już dyskutujemy o ułatwieniach, to powinny one polegać na tym, że ograniczone PWZ będzie po jakimś czasie (np. po 3–5 latach) automatycznie przekształcać się w stałe. Można by było też oczekiwać konkretnych działań wychodzących naprzeciw takim lekarzom – pomocy w zapewnieniu mieszkania, wyżywienia, wsparcia finansowego na starcie (w celu przywiezienia rodziny), a także uproszczonych procedur przy nabywaniu prawa stałego pobytu i obywatelstwa ze względu na warunki pracy w stanie epidemii.
Ilu lekarzy mogłoby na takich rozwiązaniach skorzystać?
Szacujemy, że w Polsce przebywa około tysiąca lekarzy w trakcie przygotowań do nostryfikacji oraz ok. 300–500 już po nostryfikacji, ale przed egzaminem językowym albo w trakcie stażu podyplomowego. Do tego jest ok. 1,5–2 tys. osób z czynnym prawem wykonywania zawodu i specjalizacją zrobioną za granicą, które nie składały wniosków o uznanie specjalizacji, ale pracowały jako specjaliści w kraju ojczystym. Możliwe, że tych pierwszych jest nawet więcej, ponieważ kilka sesji nostryfikacji w różnych placówkach (m.in. WUM, na uniwersytetach w Łodzi czy Białymstoku) było przekładanych albo odwoływanych.
Zdarzają się również sytuacje kuriozalne, wynikające z braku współpracy między np. izbami lekarskimi i urzędami wojewódzkimi, które powodują, że lekarze nie mogą przystąpić do kolejnego etapu uznawania kwalifikacji w związku z problemami z przedłużeniem pobytu w Polsce. W efekcie osoby po zdanych egzaminach nostryfikacyjnych i językowych, a przed rozpoczęciem stażu podyplomowego, w jego trakcie albo wręcz po stażu podyplomowym i po zdanym LEK-u, a przed rozpoczęciem specjalizacji, a także w trakcie specjalizacji, nie otrzymują PWZ lub mają je zawieszone. A mogłyby w tym czasie pracować w polskich placówkach medycznych.