Unia Uzdrowisk Polskich przeprowadziła ankietę wśród swoich członków na temat tego, czy udało im się wrócić do skali działalności sprzed epidemii. Jej wyniki będą znane w sierpniu, ale już dziś wiadomo, że ten rok trzeba będzie spisać na straty.
– Najpierw było wstrzymanie pracy z powodu trzymiesięcznego lockdownu. Teraz następuje odbudowywanie zaufania do bezpieczeństwa usług. Niestety następuje to powoli – mówi Jerzy Szymańczyk, prezes Unii Uzdrowisk Polskich. – Do tego eksperci zapowiadają na drugą połowę roku kolejną falę pandemii. To sprawia, że uzdrowiskom ciężko będzie w tym roku wrócić do normalności – wyjaśnia. I dodaje, że liczba klientów wysłanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia jest obecnie o 40 proc. mniejsza niż przed rokiem.
Jeszcze mniej wróciło kuracjuszy komercyjnych. – Najlepiej wygląda sytuacja w uzdrowiskach nadmorskich, co jest zasługą trwającego sezonu letniego. Odsetek kuracjuszy pełnopłatnych sięga 40–45 proc. tego, co w ubiegłym roku. W pozostałych gminach jest gorzej, a najsłabiej sprawy się mają w centralnej Polsce. Tam można przyjąć, że prywatnych klientów jest 20–30 proc. tego, co przed rokiem – dodaje. W Ciechocinku kontrakt z NFZ jest realizowany w ok. 80 proc., a z pacjentów komercyjnych przyjechała połowa planu. Do Lądka-Zdroju przyjechało o jedną trzecią kuracjuszy mniej niż w analogicznym okresie 2019 r. – W tej chwili mamy w uzdrowisku prawie wyłącznie pacjentów ze skierowaniem NFZ – przyznaje jeden z pracowników. Podobnie jest w Kołobrzegu czy Świeradowie-Zdroju.
Sytuację potwierdza burmistrz Muszyny Jan Golba, wyliczając, że o ile przed epidemią z opłaty uzdrowiskowej gmina zbierała 120 tys. zł, to teraz generuje ona 2,7 tys. zł. – Tymczasem to pieniądze, za które jest utrzymywana infrastruktura służąca kuracjuszom – parki, tężnie, promenady. Mniejsze wpływy oznaczają ograniczone inwestycje w kolejnych miesiącach. To zaszkodzi uzdrowiskom, które w ostatnich latach rozwijały się dynamicznie, bo poprawiały jakość usług – dodaje Golba. Burmistrz wylicza, że liczba kuracjuszy, a co za tym idzie również przychody, rosły z roku na rok o 12–20 proc. To wynik dwa razy lepszy od tego osiąganego przez nieuzdrowiskowe gminy turystyczne. – Najbardziej cieszył wzrost pełnopłatnych klientów. Ich udział w całości wynosił już 36 proc. – mówi Golba.
W tym roku goście z Niemiec dopisali jedynie nad morzem
Przedstawiciele uzdrowisk mówią, że z roku na rok mieli coraz więcej gości z Niemiec, Słowacji, ale też Skandynawii czy nawet krajów arabskich. W tym roku goście zza zachodniej granicy dopisali jedynie nad morzem. Dlatego uzdrowiska wystąpiły do rządu z apelem o pomoc. W ostatnich dniach do premiera i resortu rozwoju wysłano już kolejne pismo z propozycją, by z Funduszu Inwestycji Lokalnych, na którym jest 6 mld zł, wydzielić kwotę na wsparcie uzdrowisk. Chodzi w sumie o 250 mln zł.
– Taka kwota pozwoli kontynuować rozpoczęte i zaplanowane projekty, a tym samym utrzymać standard leczenia i wypoczynku, co pozwoli konkurować z zagranicznymi kurortami po zakończeniu pandemii. To ważne, bo już udawało nam się wygrywać walkę o klienta z uzdrowiskami w Niemczech – dodaje Golba. Jednym z narzędzi mogłaby być podwyżka cen dla pacjentów komercyjnych, ale kierownicy placówek nie chcą takich zmian, bo może to odstraszyć i tak malejącą klientelę. Pracownicy uzdrowiska w Kołobrzegu przekonują, że idą w odmienną stronę: nie tylko nie wprowadzają podwyżek, ale oferują dużo promocji na pobyt i usługi.
Wiceszef Przedsiębiorstwa Uzdrowiskowego w Ustroniu Adam Rybicki wylicza, że w tej placówce dzienny koszt utrzymania pacjenta w zależności od pobytu wzrósł podczas epidemii o 10–20 proc. – Jest to związane z pieniędzmi, które musieliśmy wydać m.in. na środki ochrony indywidualnej i dezynfekcję oraz utrzymanie dotychczasowego zespołu przy o połowę mniejszej liczbie kuracjuszy i gości. Dodatkowo cała branża uzdrowiskowa czeka na informacje dotyczące rozliczania ryczałtu ze strony NFZ. W dłuższej perspektywie powinniśmy zastanowić się nad kierunkiem rozwoju lecznictwa uzdrowiskowo-sanatoryjnego – mówi Rybicki. Jego zdaniem uzdrowiska można by włączyć do systemu przewlekłej rehabilitacji pacjentów po leczeniu szpitalnym. Kolejnym pomysłem mogłoby być wykorzystanie zaplecza sanatoryjnego na ośrodki aktywizacji seniorów czy większa komercjalizacja i rozbudowanie oferty pobytów rekreacyjno-medycznych.