Najważniejsza jest poprawa zdolności logistycznej, bo teraz nie wykorzystujemy całego potencjału NFZ - mówi Adam Niedzielski, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia.
Czy poprawki zgłoszone w Sejmie do specustawy zdrowotnej to zamach na NFZ?
Absolutnie nie jest to zamach na NFZ, raczej na kasy chorych. Fundusz dzięki tym zmianom będzie teraz wreszcie mógł się stać się jednolitą organizacją. Do tej pory funkcjonował jako historyczne przedłużenie kas chorych, a nie instytucja działająca według jednego standardu w skali kraju. Warto przypomnieć, jaka jest historia NFZ. Przez długi czas działał on według schematów wypracowanych przez poszczególne kasy chorych, bez zunifikowanego systemu informatycznego. Istniały autonomicznie oddziały, a centrala wydawała jedynie regulacje. Teraz idziemy w kierunku usprawniania funkcjonowania funduszu, ujednolicania procedur i standardów obsługi. Na zmianach skorzystają pacjenci i świadczeniodawcy. Znacznie łatwiej załatwić swoją sprawę, gdy procedury i standardy w każdym oddziale funduszu są tożsame.
Teraz oddziały regionalne i dyrektorzy NFZ stracą swoją niezależność?
Dyrektorzy nadal będą podmiotami kontraktującymi w przypadku m.in. AOS i POZ. Tutaj nic się nie zmienia. Wyłączony z tego zostanie tylko zakres sieci szpitali, bo to jest rozwiązanie ogólnopolskie. Natomiast jeśli jako ograniczenie autonomii traktować fakt, że dyrektorzy oddziałów wojewódzkich będą działać według jednolitych standardów opracowanych w Centrali NFZ, to w tym sensie rzeczywiście staniemy się jednolitą organizacją. Najważniejsza jest jednak poprawa zdolności logistycznej, bo w tej chwili nie wykorzystujemy całego potencjału instytucji.
Czy to jednak dyrektorzy regionalni nie powinni podejmować takich decyzji? Są bliżej niż prezes.
Z tego powodu poziom kontraktowania podstawowej i ambulatoryjnej opieki zdrowotnej pozostaje u nich. Tylko szpitale wejdą w zakres kompetencji prezesa, który nadal może jednak upoważnić dyrektorów do kontraktowania. Dzięki temu będziemy mieli jednolite kryteria, standardy kwalifikacji i centralny system rozliczeń. Będzie bardziej przejrzyście.
Dyrektorzy oddziałów wiedzieli o tej poprawce?
Oczywiście, kilkukrotnie z ministrem Cieszyńskim odbyliśmy w tej sprawie konsultacje z dyrektorami oddziałów wojewódzkich NFZ. Rozmawialiśmy zarówno o zagadnieniach dotyczących kontraktowania, jak i o przekształcaniu się w kierunku jednego pracodawcy, którym po zmianach będzie prezes NFZ. Na tych samych zasadach działa np. ZUS. Musimy odciąć się wreszcie od filozofii kas chorych. Rozproszenie skutkowało między innymi różnym stopniem dostępności leczenia w poszczególnych częściach kraju.
Dlaczego zmiana, która jest planowana, przemyślana i przedyskutowana, jest wprowadzana poselską poprawką bez konsultacji społecznych?
Wszystkie tematy, o których rozmawiamy, były uzgodnione z Narodowym Funduszem Zdrowia. Minister Cieszyński rozmawiał zarówno z dyrektorami oddziałów, jak i zarządem NFZ. Nie ma tu żadnego zaskoczenia.
Związkowcy mają jednak obawy, że zmiany oznaczają zwolnienia.
To manipulacja. Przede wszystkim wniosek, żeby pracodawcą był prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, pochodził od samej Solidarności. Upominali się o tę kwestię od dawna. Później przeprowadzone zostały konsultacje dotyczące układu zbiorowego i ciągłości umów o pracę. Oba te postulaty znalazły się w poprawkach. Reakcja związku miała miejsce, zanim przedstawiono te poprawki.
Czyli może pan zapewnić, że zwolnień nie będzie?
Zapewniam, że tak. Wiele razy pokazaliśmy już, że żadna zmiana nie była wprowadzana wbrew stronie związkowej. Ta sfera jest dla nas bardzo ważna. Apeluję do pracowników, żeby nie dali sobie wmówić, że robimy coś przeciwko nim. Oni mają gwarancję zarówno z mojej strony, jak i ze strony ministra Cieszyńskiego, że nie muszą obawiać się zwolnień.
Jak zostanie rozwiązany problem nadwykonań? Czy świadczeniodawcy będą mieć gwarancję, że otrzymają swoje należności?
Oczywiście, w miarę dostępnych w NFZ pieniędzy. Poza tym w tej chwili problem nadwykonań jest o wiele mniejszy niż w poprzednich latach.
Na komisji padły też zarzuty o możliwość nadmiernego wydłużania elastycznych okresów rozliczeniowych. Jak pan się do nich odniesie?
To jeden z wniosków postcovidowych, np. daje to możliwość rozliczenia ryczałtu szpitalnego za rok 2020 w okresie dłuższym niż rok. Dzięki takiemu elastycznemu podejściu w czasie epidemii skróciliśmy między innymi okresy rozliczeniowe i płatnościowe. 2–3 dni po złożeniu rachunku rozliczeniowego pieniądze są na rachunkach aptekarzy, tak samo jest ze świadczeniodawcami. Zmiany idą w kierunku większej sprawności operacyjnej.
Czy wprowadzane zmiany są nawiązaniem do pomysłu PiS z poprzednich wyborów do budżetowego finansowania systemu ochrony zdrowia?
Założeniem dla finansowanie budżetowego było ustabilizowanie sytuacji w ochronie zdrowia. Efekt ten został osiągnięty ustawą 6 proc., która gwarantuje dopływ środków budżetowych do systemu. Dlatego NFZ może zostać wzmocniony. Ma być on sprawną organizacją, która kontraktuje świadczenia, zapewniając ich równomierną dostępność. Sprawność operacyjna, którą fundusz zyska, powoli na płacenie za efekt leczenia, czyli jakość, a nie za wykonaną procedurę. Mam nadzieję, że to milowy krok, który spowoduje, że NFZ będzie samodzielną organizacją, a nie federacją kas chorych.
W pierwotnej wersji poprawki był zapis – który jednak ostatecznie się w projekcie nie znalazł – o tym, że minister zdrowia może wydawać panu polecenia. Miałby pan coś przeciwko temu?
Doświadczenia COVID-u pokazują, że rozwiazywanie problemów systemowych, które pojawiają się znienacka, wymaga interwencji finansowej państwa. Polecenia wydawane przez ministra w trakcie pandemii pomogły sfinansować między innymi sieć laboratoriów testujących, hotele dla medyka, dodatki dla pracowników medycznych. To dzięki nim do systemu dopłynęły dodatkowe środki publiczne.
Wykonałby pan każde polecenie ministra?
Wykonywanie poleceń ministra w czasie pandemii, które finansowane były ze środków publicznych, pozwoliły zwiększyć znacząco naszą wydolność testowania, zapewnić godne warunki medykom i wypłacać dodatki. Wszystkie te polecenia przyczyniły się do skutecznej walki z COVID-19.
Zamieszanie wokół poprawki o funkcjonowaniu NFZ
– To było przejęzyczenie – tak Bolesław Piecha (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej komisji zdrowia tłumaczy, dlaczego przedstawiając swoje propozycje poprawek, mówił o wydawaniu poleceń prezesowi NFZ przez ministra zdrowia – tymczasem ostatecznie taki zapis nie znalazł się w sprawozdaniu komisji.
Na wtorkowym posiedzeniu komisja zajmowała się rządowym projektem ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu zapewnienia funkcjonowania ochrony zdrowia w związku z epidemią COVID-19 oraz po jej ustaniu. Piecha dość nieoczekiwanie zgłosił wówczas pakiet poprawek wprowadzających zmiany w strukturze i zasadach działania NFZ, w tym przepis uprawniający ministra do wydawania poleceń prezesowi NFZ. W związku z tym jeszcze wczoraj część urzędników oraz polityków uważała, że ministerstwo będzie miało w tym zakresie większe kompetencje. Ponoć pomysł był, ale resort zdrowia się z niego wycofał. Jak tłumaczy poseł Piecha, takie rozwiązanie mogłoby być potrzebne w trakcie pandemii, ale ostatecznie z niego zrezygnowano – bo „nie byłoby to dobre, takie ręczne sterowanie”. Kiedy i dlaczego ministerstwo zmieniło zdanie, nie wiadomo. Na pewno proponowana zmiana wywołała oburzenie posłów opozycji, którzy określili to jako chęć ręcznego sterowania funduszem przez resort.