Wieloletnie finansowanie poniżej kosztów plus nadzwyczajny reżim sanitarny podczas epidemii, poprzedzony kilkutygodniowym zamknięciem, sprawiają, że gabinety dentystyczne znalazły się w trudnej sytuacji i coraz mniej z nich chce leczyć na NFZ. Sprawą zainteresował się nawet rzecznik praw obywatelskich.
RPO w piątek wystosował pismo w tej sprawie do prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia. Wcześniej interweniowała Naczelna Rada Lekarska, do zeszłego tygodnia trwały bowiem konsultacje projektu zarządzenia w sprawie warunków umów w rodzaju leczenie stomatologiczne. Zmieniono w nim wycenę świadczeń – na wiosek konsultantów i NRL. Samorząd uznał jednak zaproponowane stawki za daleko niewystarczające i zaopiniował projekt negatywnie.
Zdaniem NRL jedyny zasługujący na poparcie aspekt projektu w postaci zmiany wyceny świadczeń endodontycznych nie równoważy jego niedostatków. Uzysk z zaproponowanych zmian dałby wyższą wycenę wizyty zaplanowanej na jedną godzinę o 2–4,5 zł – szacuje Andrzej Cisło, wiceprezes NRL i szef Komisji Stomatologicznej. I dodaje, że niepokojąco rośnie liczba zapowiedzi wypowiedzenia umowy z NFZ z powodu braku należytej wyceny świadczeń. Epidemia pogorszyła już i tak trudną sytuację gabinetów współpracujących z publicznym płatnikiem. Tymczasem, jak zwraca uwagę NRL, w projekcie mowa jest o 10 mln zł z tytułu nowych współczynników korygujących, co według jej wyliczeń stanowi 0,5 proc. tegorocznego budżetu na leczenie stomatologiczne i daje średnio ok. 1300 zł na jednego świadczeniodawcę na cały okres trwania stanu epidemii. A to wartości niedające się w ogóle porównać z kosztem wprowadzenia nowej organizacji pracy.
RPO przypomina z kolei, że jeszcze przed epidemią, w połowie lutego br., dentyści zwracali się do NFZ o podniesienie wartości punktu kontraktowego o 25 proc., wskazując, że finansowanie stomatologii od lat pozostaje na nieadekwatnie niskim poziomie – na leczenie jednego pacjenta przeznacza się ok. 45 zł rocznie. Tymczasem w związku z pojawieniem się koronawirusa nastąpił kilkusetkrotny wzrost kosztów, na gabinety stomatologiczne nałożony został bowiem restrykcyjny reżim sanitarny, a jednocześnie ceny środków ochrony osobistej bardzo wzrosły. Znaczące podwyżki cen wizyt odczuli już pacjenci leczący się prywatnie. Rzecznik niepokoi się zwłaszcza sytuacją osób, których nie stać na usługi komercyjne. – Z otrzymywanych skarg wynika, że zmniejsza się dostęp obywateli do zagwarantowanego leczenia stomatologicznego z uwagi na rezygnację kolejnych świadczeniodawców. Szacuje się, że w ubiegłym roku około 10 proc. lekarzy dentystów podjęło decyzję o zarzuceniu współpracy z NFZ – alarmuje RPO.
Przypomnijmy, że dentyści to niejedyna grupa medyków domagająca się urealnienia wyceny świadczeń – od dawna walczą o to również fizjoterapeuci. W tym sektorze także można zaobserwować trudności w dostępie do refundowanych usług i wzrastające ceny na rynku komercyjnym, a w związku z pandemią gabinety rehabilitacyjne również muszą zachować surowy reżim sanitarny.
Ich samorząd wyraził oburzenie projektem zarządzenia dotyczącym stomatologii. Nie tyle z racji zaproponowanych w nim stawek, ile tym, że NFZ podniósł je sam z siebie, fizjoterapeutów natomiast przekonuje, że nie jest to możliwe bez konsultacji z Agencją Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Krajowa Izba Fizjoterapeutów wystosowała do prezesa NFZ pismo z żądaniem wyjaśnienia tej niekonsekwencji.