W obliczu zagrożenia koronawiursem każdy zgon poza szpitalem powinien być stwierdzany przez koronera wyposażonego w odpowiedni sprzęt – tak uważają lekarze rodzinni. Są samorządy, które już powołały koronerów na czas epidemii. Chronić próbują się także prokuratorzy.
Obecnie do zgonów pozaszpitalnych wzywani są przede wszystkim lekarze podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Zgodnie z przepisami (pochodzącymi z lat 60.) śmierć i jej przyczyna są ustalane przez lekarza leczącego chorego w ostatniej chorobie lub, w razie jego braku, przez inną osobę powołaną do tej czynności przez właściwego starostę.
W przypadku gdy żaden lekarz nie udzielał zmarłemu świadczeń zdrowotnych w okresie ostatnich 30 dni, kartę zgonu wystawia ten, który go stwierdził, będąc wezwanym do nieszczęśliwego wypadku lub nagłego zachorowania.
Te zasady są kłopotliwe nawet w normalnych okolicznościach. Dlatego od lat mówi się o systemowym powołaniu koronera – teraz zależy to od dobrej woli i możliwości finansowych samorządów. Uregulować ma to ustawa o stwierdzaniu, dokumentowaniu i rejestracji zgonów, jej projekt jednak wciąż jest w konsultacjach.
Tymczasem w związku z obecną sytuacją problem nabrzmiał.
Każdy może być podejrzany
W stosunku do zmarłych na choroby zakaźne stosuje się odrębne procedury, kłopot w tym, że w tej chwili nie wiemy, kto jest zakażony, a kto nie.
– Jeśli mamy taką wiedzę, wprowadzana jest odpowiednia ścieżka. Ale teraz każdy może być zarażony. Nie jesteśmy obecnie w stanie stwierdzić, czy osoba zmarła – nawet jeśli śmierć nastąpiła z powodu jej głównej choroby, na którą się leczyła – nie zetknęła się w łańcuchu epidemicznym z chorym na koronawirusa. Zawsze może się okazać, że kontakt był, ale ktoś nie wiedział, nie powiedział, nie powiązał faktów – mówi Jacek Krajewski, lekarz rodzinny, szef Federacji Porozumienie Zielonogórskie (PZ). A nie wiedząc o tym fakcie, lekarz nie może się przygotować. Placówki POZ nie są też wyposażone w odpowiedni zapas środków ochrony osobistej.
Andrzej Zapaśnik, szef gdańskiej przychodni Baltimed, przyznaje, że nowe rozwiązania bardzo by się przydały. Wobec zagrożenia epidemią system przerzucił się na teleporady – jednak zgonu zdalnie nie da się potwierdzić. – Nie możemy wyposażyć każdego lekarza, który może być wezwany do stwierdzania śmierci, w sprzęt ochronny – przyznaje Zapaśnik.
Rozwiązaniem jest pilne powołanie koronerów. – Jeśli szanujemy personel medyczny i chcemy go chronić przed wyłączeniem z pracy, to musimy zadbać o to, by koroner działał przy każdym starostwie. I potwierdzać wszystkie zgony, do których dochodzi teraz w domach, niezależnie od tego, czy pacjent miał w ciągu ostatnich 30 dni kontakt z lekarzem POZ, czy nie – przekonuje szef PZ, dodając, że takie specjalne regulacje na czas epidemii powinny powstać jak najszybciej.
Na własną rękę i z własnej kasy
Ministerstwo Zdrowia i sanepidy przyznają, że na razie żadnych odgórnych działań w tym zakresie nie ma. Są jednak samorządy, które biorą sprawy we własne ręce (obecne regulacje tego nie wykluczają – ale też nie przewidują finansowania). Nie czekając na zmianę przepisów, na powołanie koronera zdecydował się starosta powiatu bolesławieckiego Tomasz Gabrysiak. Aby nie narażać lekarzy rodzinnych i ratowników na potencjalne zakażenie, wyznaczono tam jednego lekarza, który zostanie zaopatrzony w specjalny sprzęt: m.in. maskę i kombinezon. Otrzyma ryczałtowe wynagrodzenie płacone z budżetu samorządowego.
Jak przyznaje starosta, to odpowiedź na apele szefów placówek POZ. – Wskazywali, że narażenie lekarza rodzinnego na styczność z koronawirusem powoduje, że musi przejść na kwarantannę i blokuje system. A załogi karetek mają inne zadania – tłumaczy.
Dodaje, że jego decyzję przyspieszyło pismo z urzędu wojewódzkiego, wzywające samorządy do desygnowania osoby, która będzie stwierdzać zgony. Zdaniem Tomasza Gabrysiaka taka zmiana była konieczna, tym bardziej, że zmieniły się wytyczne dotyczące pochówku. Ciało musi zdezynfekowane, trumna ma mieć okienko do identyfikacji zwłok, a całość musi być w worku foliowym.
Ochrona nie tylko dla medyków
O zabezpieczeniu swoich ludzi myślą także organy ścigania. Swoje rozwiązania chce wprowadzić m.in. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku.
Jak się dowiedział DGP, przygotowuje ona zarządzenie, zgodnie z którym od osób zmarłych w podejrzanych okolicznościach mają być pobierane próbki do przebadania pod kątem koronawirusa. Chodzi o sytuacje, w których zachodzi podejrzenie przestępstwa i do akcji wkraczają służby prokuratury. Jej przedstawiciele chcą wiedzieć, czy ofiara nie miała COVID-19, aby w razie czego móc zastosować odpowiednie procedury dla osób przyjeżdżających do oględzin ciała. To również ich zdaniem bardzo istotna wiedza dla policji, która także wzywana jest w przypadku zgonu.