Maski, rękawiczki, gogle, osłony twarzy i kombinezony trafią wkrótce do państw UE. KE poinformowała, że dostała oferty w organizowanym przez siebie unijnym przetargu na sprzęt ochronny. Polska nie będzie mogła skorzystać, bo za późno dołączyła do mechanizmu zakupów.

"W tym konkretnym przetargu Polska nie brała udziału" - powiedział we wtorek PAP rzecznik Komisji Europejskiej Stefan de Keersmaecker.

Polska przystąpiła do unijnego mechanizmu wspólnych zamówień, w ramach których państwa członkowskie kupują m.in. środki medyczne na początku marca. Przetarg, na który złożono oferty dotyczący materiałów mających chronić obywateli przed rozprzestrzenianiem się koronawirusa został rozpisany wcześniej, bo pod koniec lutego.

Początkowo oferty były niewystarczające, bo w związku z pandemią na rynku brakuje sprzętu ochronnego. KE zdecydowała się przedłużyć postępowanie zakupowe i teraz okazało się ono skuteczne. W sumie wzięło w nim udział 25 krajów unijnych. "Producenci złożyli oferty pokrywające, a w niektórych przypadkach nawet przekraczające ilości wymagane przez państwa członkowskie uczestniczące w zamówieniu" - podała KE.

"Na całym świecie jest ogromne zapotrzebowanie na odzież ochronną i sprzęt medyczny. To sukces, że wspólna europejska inicjatywa zakupowa była w stanie uzyskać na światowym rynku konkretne oferty o dużej skali w najkrótszym czasie. To pokazuje unijną solidarność w działaniu. Unaocznia, że bycie częścią Unii się opłaca" - podkreśliła cytowana w komunikacie przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.

Sprzęt ma być dostępny dwa tygodnie po podpisaniu przez państwa członkowskie umów z oferentami. "Te niezbędne materiały zostaną wkrótce dostarczone potrzebującym. Razem wygramy tę walkę" - zaznaczyła unijna komisarz ds. zdrowia Stela Kiriakidu.

Mechanizm wspólnych przetargów powstał po wybuchu epidemii świńskiej grypy. Podobnie jak teraz koronawirus, choroba z 2009 roku również stanowiła zagrożenie dla życia, jednak jej skala była znacznie mniejsza. Decyzję o nieprzystępowaniu Polski do unijnego mechanizmu podjęto jeszcze w czasie rządów PO ze względu na obawy dotyczące odpowiedzialności producentów.

Minister zdrowia Łukasz Szumowski przyznał w Brukseli 6 marca, że podtrzymywał tę decyzję podjętą kilka lat temu przez Ewę Kopacz, ale w obliczu najnowszych wydarzeń postanowił ją zmienić. Jak tłumaczył, jeśli pojawi się szczepionka na koronawirusa, to mechanizm wspólnej dystrybucji zabezpieczy Polskę w równym dostępie.

Polska nie wzięła udziału w pierwszym z trzech przetargów zorganizowanych w związku z epidemią koronawirusa. W ubiegłym tygodniu Warszawa przystąpiła do postępowania na respiratory. UE kupuje też wspólnie zestawy do przeprowadzania testów na obecność koronawirusa.

Unijne przetargi na maseczki, czy sprzęt ochronny odbywały się już wcześniej. Dla krajów, które są w mechanizmie, jego główną zaletą jest to, że mają dostęp do wyrobów takich jak leki, czy szczepionki, co może mieć znaczenie w przypadku braków w dostawach lub większego zapotrzebowania na określone towary.