Pogotowie Ratunkowe Meditrans potwierdza, że mają wezwania z przychodni. – W ostatnich dniach dzwonili do nas lekarze, którzy nie mogli skorzystać z transportu medycznego, z którym poradnia podpisała umowę, bowiem brakowało odpowiednio przygotowanego
pojazdu i personelu – potwierdza Elżbieta Weinzieher, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego Meditrans w Warszawie.
W teorii najlepiej by było,
by pacjenci najpierw dzwonili do przychodni. Jej personel powinien wypytać o okoliczności i objawy, a w razie stwierdzenia ryzyka koronawirusa przekierować pacjenta do lokalnego
sanepidu albo do szpitala zakaźnego. Ale nie wszystkie placówki działają zgodnie z wytycznymi. – Wróciłam z Włoch i mam gorączkę. Zadzwoniłam do poradni. Pani w rejestracji przełączyła mnie do gabinetu zabiegowego. Tam pielęgniarka zapytała, jakie mam objawy, i zaprosiła na mierzenie gorączki – opowiada jedna z naszych czytelniczek.
Wczoraj
NFZ uruchomił specjalną
infolinię dla takich przypadków. Pod nr 800 190 590 pacjenci mogą otrzymać informacje o postępowaniu w razie podejrzenia zakażenia koronawirusem.
Przychodnie niepotrzebnie każą przychodzić osobom podejrzewającym, że mogą być zakażone koronawirusem na konsultacje. Kontrowersje wywołała też wypowiedź mazowieckiej konsultant chorób zakaźnych, która mówiła, żeby weryfikować obawy u lekarza rodzinnego. Główny Inspektorat Sanitarny oraz resort zdrowia jednym głosem przekonują teraz, że powinno się unikać wizyt u lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej.
Osób szukających pomocy w związku z koronawirusem jest coraz więcej. Wczoraj
NFZ i MZ uruchomiły specjalną infolinię, ale oprócz tego
chorzy mogą dzwonić do sanepidu. Powiatowe stacje sanitarne uruchomiły dodatkowe telefony. Sprawdziliśmy, jak działają. W Warszawie trzeba poczekać chwilę, by odebrała osoba na centrali i przełączyła do jednego z trzech stanowisk, na których można uzyskać wszystkie potrzebne informacje.
– Telefony nie milkną nawet na chwilę – potwierdza pracownik PSSE w Warszawie. Co więcej dzwonią nie tylko pacjenci, lecz także pracodawcy. – Mieliśmy przypadek szkoły, z której jeden z nauczycieli wraca właśnie z Wietnamu. Jest zdrowy, ale dyrektor woli być ostrożny i pytał, co powinien w tej sytuacji zrobić. Doradziliśmy, by ta osoba skontaktowała się z POZ, który wystawi mu zaświadczenie o tym, czy jest zdrowy – komentuje Magdalena Odrowąż-Mieszkowska, rzecznik PSSE we Wrocławiu.
Pracownicy stacji radzą tylko, jak postępować w razie wystąpienia objawów, takich jak gorączka minimum 38 stopni, duszności, ból głowy i dreszcze. – Jeśli taka osoba była jeszcze w jednym z regionów, w którym ujawniono już koronawirusa, to polecamy skontaktować się z POZ, który zadecyduje na podstawie przeprowadzonego wywiadu, czy taki pacjent powinien przyjść na badanie do placówki, czy udać się do szpitala zakaźnego. Jeśli doradzane jest to drugie rozwiązanie, a pacjent nie ma swojego transportu, POZ powinien mu taki przewóz zorganizować – słyszymy od eksperta warszawskiej stacji sanitarnej.
Magdalena Odrowąż-Mieszkowska, rzecznik PSSE we Wrocławiu, dodaje, że pacjent może też na własną rękę kontaktować się ze szpitalem zakaźnym. – Wskazujemy dokładnie z którym. Z karetkami nie ma kłopotów. – Jeżeli jedziemy do osoby z podejrzeniem koronawirusa, mamy wcześniej informację i przebieramy się w kombinezony. Później zawsze pojazd oddajemy do dezynfekcji – mówi ratowniczka z Łodzi, która już jeździła do takich wezwań. Podobnie mówi Elżbieta Weinzieher, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego Meditrans w Warszawie. – Jesteśmy przygotowani, mamy przećwiczone procedury – dodaje.
Jednak nie jest to standardem. Jedna ze stacji transportu sanitarnego w Wielkopolsce przyznaje, że nie mają nic – ani kombinezonów, ani maseczek. Wczoraj otrzymali informacje, że może zostanie uruchomiona rezerwa i otrzymają wyposażenie.
Eksperci wyraźnie podkreślają, że chorzy nie powinni na własną rękę udawać się na izby przyjęć szpitali lub do przychodni. Te są jednak pełne pacjentów i próbują radzić sobie z tą sytuacją. – Staramy się wyłapywać pacjentów, którzy mogą być potencjalnie zakażeni koronawirusem już po ich wejściu do izby. Na drzwiach wejściowych wywiesiliśmy instrukcję, jak postępować. Osoby z wysoką gorączką, dusznościami, kaszlem powinny zgłosić się do osobnej kolejki do rejestracji, w której zostaną zaopatrzeni również w maskę. Takie osoby kierujemy też do osobnego pomieszczenia, gdzie pobierane są próbki do badania. Robimy wszystko, by taki chory nie przekroczył progu szpitala – informuje Maciej Zabelski, dyrektor CSK Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
W szpitalu miejskim w Zabrzu wszyscy pacjenci, którzy mają objawy, które mógł wywołać koronawirus, są przekierowywani do osobnych pomieszczeń. Jak opowiada prezes szpitala Mariusz Wójtowicz, już na wstępie „selekcję” robią ratownicy.
W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Lublinie przyznają, że nie ma miejsca na wydzielenie osobnego pomieszczenia dla potencjalnie chorych na koronawirusa. – To za mały obiekt. Mamy sytuację, w której chorzy leżą już na korytarzach – dodaje lek. med. Andrzej Ciołko, rzecznik placówki.
Największy ciężar spada na szpitale zakaźne. To tu ostatecznie trafiają wszyscy „podejrzani” pacjenci. – W poniedziałek mieliśmy na izbie przyjęć 35 osób, to dwa razy więcej niż standardowo. Większość osób jest zaniepokojonych stanem zdrowia w związku z koronawirusem. Na razie przyjęliśmy jedną osobę, która przyjechała karetką z Lubina. Ratownicy byli w kombinezonach, została zachowana pełna procedura – mówi Urszula Małecka, rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu.
Samorządy monitorują sytuację. Elżbieta Anna Polak, marszałek woj. lubuskiego, informuje, że do wojewody skierowano prośbę o podjęcie działań, które zabezpieczą placówki medyczne m.in. w środki ochrony indywidualnej dla pacjentów i personelu medycznego. Największy problem jest z maseczkami, bo brakuje ich już w magazynach u dostawców. – Zamówienia nie są realizowane.
W Częstochowie urzędnicy zapewniają, że szpitale z tego regionu są przygotowane do podjęcia działań w przypadku potwierdzenia występowania koronawirusa. W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym funkcjonuje 24-łóżkowy oddział obserwacyjno-zakaźny, który ma opracowane i wdrożone procedury postępowania. Sylwia Bielecka z częstochowskiego magistratu tłumaczy, że Wydział Zarządzania Kryzysowego, Ochrony Ludności i Spraw Obronnych Urzędu Miasta Częstochowy realizuje zakup materiałów ochronnych nie tylko masek i kombinezonów, ale też pościeli jednorazowej.
Władze woj. świętokrzyskiego informują, że w Klinice Chorób Zakaźnych w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach wprowadzono ograniczenia planowych przyjęć, a także wypisano do domu pacjentów w dobrym stanie. – Wszystko po to, by zrobić miejsca dla nowych wymagających hospitalizacji – mówi Monika Michalska z urzędu marszałkowskiego woj. świętokrzyskiego.
Dostęp do środków ochronnych to obecnie według wszystkich największy kłopot. Chodzi już nie tylko o maski, lecz także kombinezony. – Mamy jeszcze zapas. Jednak wolelibyśmy mieć więcej – mówi Maciej Zabelski z warszawskiego szpitala na Banacha. Podobnie mówi Bożena Janicka, szefowa poradni lekarskiej w Kazimierzu Biskupim. – Maseczek zaczyna brakować. Chciałam zabezpieczyć personel, ale nie mam gdzie uzupełnić zapasów. Nie ma też fartuchów jednorazowych – tłumaczy.
Sprawdziliśmy – faktycznie brakuje ich w hurtowniach. – Nie mamy nic na stanie i nie wiem, kiedy się ponownie pojawią w ofercie – słyszymy w hurtowni Trans-Med. Cały zapas został też wyczerpany w Medi Plus Hurtownia Medyczna. – Mamy informacje, że może coś pojawi się w połowie marca – dodaje pracownik hurtowni i podkreśla, że problem z maseczkami wynika z tego, że zdecydowana ich większość pochodzi z… Chin.