Budżet zakłada wydatki na ochronę zdrowia na poziomie 107 mld zł – tak wynika z deklaracji premiera. Taką kwotę potwierdza nasz rozmówca z resortu zdrowia. To oznacza więcej pieniędzy, niż by wynikało z zakładanego wskaźnika – w 2020 r. na ochronę zdrowia ma być przeznaczone co najmniej 5,03 proc. PKB, czyli 106,5 mld zł.
A ministerstwo zdrowia liczy, że środków jeszcze przybędzie. Nawet 5 mld zł. Chodzi o pieniądze ze składki zdrowotnej, która może być wyższa, niż zakładano.
Na co zostaną przeznaczone? Z naszych informacji wynika, że pod uwagę brane jest zniesienie kolejnych limitów w leczeniu u specjalistów. W tym roku zniesiono je w przypadku usuwania zaćmy oraz badań diagnostycznych. Na razie nie zmniejszyło to jednak w widoczny sposób kolejek (szczególnie w diagnostyce) – głównym powodem jest niewystarczająca liczba pracowników medycznych.
Dofinansowana może zostać też opieka długoterminowa. Choć zostały podniesione wyceny – cztery lata temu zapisano rozłożony na etapy wzrost finansowania – to niewiele zwiększyła się liczba dostępnych miejsc. W kontekście zmian demograficznych i starzenia się społeczeństwa to istotna kwestia. W kolejce po pieniądze czekają również różne pilotaże testujące zmianę organizacji leczenia m.in. w kardiologii, leczeniu udarów czy środowiskowej opiece psychiatrycznej.
Choć nakłady są wyższe, to zdaniem części ekspertów i tak niewystarczająco: nie nadążają bowiem za wzrostem kosztów. Te zaś rosną z powodu podwyżek: od cen energii czy żywności po wynagrodzenia dla kadry medycznej. W efekcie „zjadają” nadwyżkę. Powstały również kontrowersje wobec sposobu obliczania wydatków na zdrowie. Rok temu została wprowadzona ustawa, która po raz pierwszy miała gwarantować, jaki odsetek PKB będzie przeznaczany na zdrowie (zapis wprowadza sporą zmianę: gwarantuje, że jeżeli spływ ze składki nagle by spadł, zostanie z budżetu dosypana taka kwota, aby dobić do poziomu, jaki zagwarantowano w ustawie). Zapisano w niej, że docelowo w 2024 r. ma być 6 proc. PKB.
Ustawa wywołała kontrowersje, kiedy m.in. środowiska medyczne zorientowały się, jak oblicza się te 6 proc. W ustawie przyjęto jako odniesienie obliczoną przez GUS wielkość PKB za ostatni rok przed przygotowaniem projektu budżetu na kolejny. Czyli to PKB sprzed dwóch lat wobec ustawy na dany rok. W praktyce oznacza to, że suma wydatków na ochronę zdrowia w 2020 r. obliczana na podstawie PKB za rok 2018. Rząd tłumaczył to tym, że to ostatnie pełne dane, jakimi dysponuje GUS w momencie, gdy rozpoczynają się prace nad budżetem. W praktyce prowadzi to jednak do sytuacji, że np. w statystyce Eurostatu czy GUS wydatki na zdrowie w relacji do PKB będą niższe niż wskaźnik z ustawy i wyniosą nie 5,03 a około 4,5 proc. PKB.
Ma to praktyczne skutki. Gdyby zamiast PKB z 2018 r. liczyć wydatki na zdrowie zgodnie z prognozą PKB na 2020 r., byłyby one o 13 mld zł wyższe i globalna suma wzrosłaby do niemal 120 mld zł. (Taka zresztą dana znalazła się zapewne przez pomyłkę na rządowej grafice, kiedy przedstawiano projekt budżetu – nie wiadomo, czy ktoś pomylił metodologię obliczeń, czy doszło do czeskiego błędu, czy też wynikało to z nonszalanckiego stosunku do cyferek).
Choć resort zdrowia przekonuje, że od początku było wiadomo, jak będzie obliczane 6 proc., to eksperci wskazują, że już wydatki na armię (która również ma gwarantowany budżet) są liczone o wiele korzystniej: odnosząc się do prognozy PKB. Taką zmianę wprowadził rząd PiS. W zdrowiu wybrano już mniej korzystną metodę liczenia.