Osoby, które chcą korzystać z tzw. medycznej marihuany, mogą mieć zamkniętą drogę do terapii, bo surowca jest mało i jest drogi, a lekarze nie mają odpowiedniej wiedzy i wytycznych – przekonywali w piątek w Sejmie przedstawiciele pacjentów.

Tematem zajął się Parlamentarny Zespół ds. Marihuany Medycznej. Przewodniczący zespołu poseł Piotr Liroy-Marzec (W-S) wskazywał, że ponad rok obowiązywania ustawy o stosowaniu produktów z konopi to dobra okazja, by porozmawiać o tym, na jakie problemy napotykają m.in. pacjenci.

"Ostrzegaliśmy przed pewnymi zagrożeniami, które się ziściły. (…) Nie chodzi o to, by wytykać, kto, co źle zrobił. Chodzi o to, by zastanowić się, jak w szybkim czasie sprawić, by pacjenci czuli się bezpiecznie" – mówił.

Dorota Gudaniec, reprezentantka Koalicji Medycznej Marihuany i mama dziecka, u którego stosowane są preparaty na bazie konopi, oceniła, że obowiązująca ustawa "zadowoliła wszystkich i z prawa, i z lewa, i elektorat przeciwny medycznej marihuanie, bo właściwie nic nie dała, i elektorat, który walczył o ustawę, bo nie można powiedzieć, że nic nie zrobiono. Cel osiągnięto, zadowolono wszystkich z wyjątkiem pacjentów" – stwierdziła.

Jej zdaniem sytuacja z punktu widzenia pacjent wygląda "nieciekawie". "Mamy realny dostęp do medycznej marihuany od półtorej miesiąca w Polsce, w ilości absolutnie śladowej; to ilość homeopatyczna jak na potrzeby polskich pacjentów, w cenie, która jest skandalicznie wysoka" – oceniła.

"Z wyjątkiem garstki lekarzy, którzy są pasjonatami, a sztukę medyczną traktują z powagą, to pacjenci nie mają się do kogo zgłosić. Lekarze chcą się posługiwać tym, co rekomenduje im np. Naczelna Izba Lekarska czy Ministerstwo Zdrowia. Ale od tej strony nie mamy żadnych rekomendacji" – dodała.

Także anestezjolog i m.in. specjalista leczenia bólu dr Jerzy Jarosz stwierdził, że ma "dość krytyczne uwagi na temat tego, co się dzieje". "Mamy sytuację w której zupełnie nieprzygotowani lekarze otrzymali zarejestrowaną medyczną marihuanę, a konkretnie jeden produkt o dużej zawartości THC (tetrahydrokannabinolu, związku z grupy kannabinoidów – PAP)" – wskazał.

Wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej Michał Byliniak ocenił, że "z punktu widzenia farmaceutów brakuje polskiej monografii surowca". "Brakuje nam też kolejnych surowców. (…) Jesteśmy w procesie, (…) w akceptowalnym terminarzu. To pionierskie działanie, surowców ziołowych się praktycznie w Polsce nie rejestruje" – mówił.

Wiceprezes NRA podnosił, że jest możliwość monitorowania obrotu. "Od pierwszego stycznia mamy wdrożony system raportowania z aptek, to są dokumenty realizacji recepty. Każda zrealizowana recepta, czy to 100 proc., czy refundowana, znajduje odzwierciedlenie w systemie CSIOZ (Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia – PAP)" – wyjaśnił.

Odnosząc się do kwestii bezpieczeństwa i ewentualnego ryzyka społecznego płynącego z obecności preparatów konopi w obrocie, Byliniak zauważył, że "tak jak morfina nie wypływa na rynek, tak nie będą wypływały przetwory konopi indyjskich". "Jestem tego pewien, spowiadamy się z tego, co do tabletki, co do grama. Jest w legalnym łańcuchu i jest pełne bezpieczeństwo" – dodał.

W listopadzie 2017 r. weszła w życie nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, mająca zagwarantować lekarzowi możliwość legalnego i kontrolowanego stosowania produktów z konopi, o ile wiedza medyczna daje możliwość poprawy tym sposobem zdrowia lub jakości życia. Zalegalizowano wówczas surowce w postaci ziela, żywicy i wyciągów z konopi innych niż włókniste, mające służyć przygotowaniu w aptece leków. W praktyce marihuana w postaci suszu pojawiła się w wybranych aptekach rok później, w grudniu 2018.