Szczepienia przeciw HPV, in vitro i walka z otyłością zastąpiły wojnę m.in. z pneumokokami
In vitro oraz szczepienia przeciw wirusowi brodawczaka wywołują wiele emocji. Nie są finansowane przez państwo, dlatego część samorządów – najczęściej w zależności od barwy politycznej władz – bierze ich refundację na swoje barki i oferuje bezpłatnie mieszkańcom.
W poprzednich latach jednym z najbardziej popularnych programów opłacanych przez regiony były szczepienia dla najmłodszych przeciw pneumokokom. Od kiedy weszły do kalendarza szczepień obowiązkowych i płaci za nie resort zdrowia, gminy zaczęły szukać innych obszarów. Oprócz otyłości i leczenia próchnicy, gminy – zdaniem polityków – coraz częściej angażują się w programy bardziej kontrowersyjne.
Szczepienia przeciw brodawczakowi mają zabezpieczyć dziewczęta przed rakiem szyjki macicy. Część bardziej konserwatywnych polityków uważała, że wprowadzenie szczepień może zachęcać do rozwiązłości – wirus przenoszony jest bowiem drogą płciową.
W lutym stolica ogłosiła, że wprowadza darmowe szczepienia ochronne przeciwko HPV. I to nie tylko dla dziewczynek, ale również dla chłopców. Na razie tylko dla 12-latków. – Jesteśmy przygotowani na zaszczepienie całej populacji ok. 14 tys. nastolatków. Przewidziany koszt akcji to 2,6 mln zł na ten rok i 6,6 mln zł do 2023 r. – wylicza Anna Magdalena Łań, główny specjalista Urzędu Miasta Warszawy. Zastrzega, że szczepienia nie są obowiązkowe.
Podobne plany mają Kraków, w którym program szczepień dla dziewczynek w wieku 12 lat ma ruszyć w tym roku, oraz Olsztyn i Gdańsk.
– Zakładamy, że szczepienia obejmą dziewczynki i chłopców w wieku 12–13 lat. Opracowany program podlegać będzie ocenie rządowej Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, która ma dwa miesiące na jego zaopiniowanie. Liczymy, że jego realizacja powinna się rozpocząć w drugiej połowie tego roku – mówi Dariusz Wołodźko, starszy inspektor w UM w Gdańsku.
W ubiegłym roku z takim programem wystartowało Świnoujście. Miasto nie ukrywa, że powodem były rekomendacje światowych i polskich towarzystw medycznych. – Detaliczna cena jednej dawki szczepionki to koszt 600–800 zł. Dla jednej osoby przewidziano dwie dawki. Program obejmuje nie tylko samo szczepienie, ale również edukację w zakresie profilaktyki – wyjaśnia Hanna Lachowska, główny specjalista biura informacji i konsultacji społecznych UM Świnoujście.
Gdynia ma taki program od 2008 r. Objęte nim były dziewczynki w wieku 14 lat. Teraz w planach jest rozszerzenie zasięgu. – W edycji programu do 2020 r. szczepienia będą skierowane również do 13-latek. Łącznie w całym okresie realizacji obejmie on około 2,7 tys. dziewczynek. Istotnym elementem programu są także działania edukacyjne dotyczące profilaktyki zakażeń wirusem HPV oraz profilaktyki nowotworowej – informuje Anna Melka, dyrektor Gdyńskiego Centrum Zdrowia.
Z kolei Częstochowa chce rozszerzyć program na chłopców. W tym roku miasto wyda na ten cel 231 tys. zł.
Z obserwacji samorządów wynika, że nie wystarczy sama oferta – nie każdy chce z niej korzystać. Takie jest doświadczenie Zamościa, gdzie program przeciw HPV obowiązywał w latach 2016–2018. – W każdym roku realizacji programu zabezpieczane były środki w wysokości umożliwiającej objęcie szczepieniami 70 proc. dziewczynek w wieku 12 lat. Nie udało się tego celu osiągnąć, bo w wyniku procedury konkursowej do realizacji projektu zgłaszało się za mało lecznic – wyjaśnia decyzję o wycofaniu się miasta z programu Marta Lackorzyńska-Szerafin, rzeczniczka UM Zamość.
Wskazuje też małe zainteresowanie szczepieniami wśród rodziców, chociaż z każdą z dziewczynek oraz opiekunem przeprowadzono rozmowę na temat profilaktyki zakażeń wirusem HPV. Przygotowano również specjalne plakaty. O szczepieniach informowano też na stronie internetowej miasta i tablicach ogłoszeń u lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej.
–Zakładanych celów nie udało się w pełni zrealizować ze względu na niski poziom zainteresowania szczepieniami. W ubiegłym roku odsetek osób, które skorzystały z naszej oferty, wyniósł 38 proc., w poprzednich dwóch latach 50 proc. – podkreśla Lackorzyńska-Szerafin.
Miasta stawiają też na in vitro. W Częstochowie program w tym zakresie funkcjonuje od 2012 r. W Gdańsku jest przewidziany na lata 2017–2020 r. Dotychczasowy budżet to 1,1 mln zł rocznie. – Ze wsparcia mogą skorzystać pary – zarówno małżeństwa, jak i związki nieformalne – które płacą podatki oraz co najmniej od roku mieszkają w Gdańsku. Na dofinansowanie procedury zapłodnienia pozaustrojowego liczyć mogą kobiety w wieku 20–40 lat, warunkowo do 42 lat, oraz osoby z chorobami nowotworowymi. W tym przypadku od 18 lat – wyjaśnia Dariusz Wołodźko.
Miasta, które zdecydowały się zainwestować w takie rozwiązania, chwalą się, że przełożyło się to na zwiększenie dzietności. W Gdańsku dzięki samorządowemu in vitro urodziło się 73 dzieci. W Warszawie od momentu wprowadzenia takiego programu jesienią 2017 r. do końca grudnia 2018 r. – przyszło na świat 54 dzieci. W Łodzi od 2016 r. złożono 598 wniosków o udział w programie. W sumie urodziło się 128 maluchów, w tym 10 bliźniąt.
Na celowniku samorządów znalazły się również nadwaga i otyłość. Tu podziałów politycznych nie ma. Powód? Zdaniem ekspertów wyżej wymienione problemy stają się jednymi z największych zagrożeń zdrowotnych. Obok kampanii ogólnopolskich, m.in. spotów telewizyjnych na zamówienie resortu zdrowia czy akcji informacyjnych NFZ – do działań profilaktycznych włączają się gminy. Pierwszym z programów opiniowanych przez AOTM w 2019 r. był pomysł Krakowa, żeby objąć dzieci mające problem z nadwagą czy otyłością badaniami diagnostycznymi i prowadzić edukację dotyczącą stylu życia. Dla każdego dziecka ma być ustalony indywidualny program edukacyjno-leczniczy.
Program prewencji otyłości i cukrzycy w tym roku planują wprowadzić także m.in. Gliwice.
Szczepienia przeciw HPV mają chronić dziewczęta przed rakiem szyjki macicy