Co piąty medyk przekroczył wiek emerytalny – tak wynika z najnowszego raportu GUS.
/>
Odsetek najstarszych medyków rośnie: w 2010 r. co dziesiąty mógł odejść na emeryturę, w 2017 r. takich lekarzy było już 17 proc. Niepokojąca, zdaniem ekspertów, jest też średnia wieku krajowych lekarzy. Wynosi ona 52 lata, dla specjalistów jest o dwa lata wyższa. 10 lat temu było to 49 lat. Większość pracowników (aż 70 proc.) to kobiety. Równocześnie wzrasta liczba najmłodszych lekarzy. To efekt zwiększenia liczby miejsc na studiach. To wszytko jednak nie ratuje sytuacji.
Kilka problemów naraz
Na razie są małe szanse na załatanie dziury pokoleniowej wśród medyków. W ostatnich latach w dramatyczny sposób spadła liczba lekarzy w średnim wieku (tych między 35. a 44. rokiem życia), zaś rosła w starszych grupach. Z aktualnych danych wynika, że aż 33 tys. lekarzy przekroczyło 65. rok życia. – To efekt fali migracji, do której masowo dochodziło pod koniec lat 90. i na początku kolejnej dekady. Na to wszystko nałożył się trwający latami utrudniony dostęp do specjalizacji – tłumaczy Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie.
Eksperci podkreślają, że problemem nie jest to, że starsi lekarze gorzej pracują. Wręcz odwrotnie: na ich korzyść przemawia np. większe doświadczenie. Kłopot w tym, że lekarze seniorzy w każdym momencie mogą zrezygnować z pracy. To byłby cios dla systemu, który nieustannie boryka się z brakami kadrowymi.
Specjaliści obawiają się, że groźba odejść jest całkiem realna. Jednym z powodów, jak przekonuje dr Stefan Sobczyński, który z upoważnienia Naczelnej Izby Lekarskiej (NIL) zajmuje się problemami lekarzy seniorów, może być elektronizacja systemu lecznictwa. Dla części z nich problemem jest np. elektronizacja recept. Podobnie jak koniecznoś wystawiania e-zwolnień.
Zdaniem Sobczyńskiego tego typu sprawy mogą wpływać na podejmowanie decyzji o rezygnacji z zawodu. – Robi się wiele, żeby zatrzymać młodych lekarzy, a pomija się najstarszą grupę, która stanowi podwaliny systemu – dodaje.
Zapotrzebowanie rośnie
Adam Niedzielski, wiceprezes NFZ, w raporcie na temat kadry medycznej wskazuje, że liczba lekarzy rośnie. W 2017 r. było zarejestrowanych 146 tys. osób posiadających prawo do wykonywania zawodu wobec 134 tys. w 2010 r.
Jednak eksperci GUS podkreślają, że nie wystarczy utrzymać status quo: popyt na nową kadrę medyczną rośnie. Z jednej strony dlatego, że społeczeństwo się starzeje. Z drugiej zwiększa się liczba osób z chorobami przewlekłymi, a to przekłada się na większe zapotrzebowanie na usługi zdrowotne, a więc także personel. – Zapewnienie odpowiedniej dostępności do kadry medycznej opartej na potrzebach mieszkańców stanowi jedno z najważniejszych wyzwań współczesnej polityki zdrowotnej – piszą autorzy raportu GUS.
Jednym z rozwiązań jest praca na kilka etatów: 32 proc. lekarzy ma dwa miejsca pracy, ponad 13 proc. – trzy. Są też tacy, którzy pracują w pięciu miejscach (6 proc.), a nawet 10.
To jednak niebezpieczne. Resort zdrowia próbował ograniczyć taki proceder i zagwarantował 6,7 tys. zł dla tych lekarzy, którzy wykażą pracę na jeden etat. Efekty braku kadr były widoczne natychmiast – oznaczało to bowiem konieczność rezygnacji np. z brania dodatkowych dyżurów w innych szpitalach.
W efekcie ministerstwo musiało wprowadzić wyjątek: pozwoliło, by placówki, które z powodu nowego rozwiązania mają problemy z obsadą lekarską, występowały do NFZ o wpisanie do wykazu podmiotów, „w których może wystąpić ograniczenie lub brak dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej lub ciągłości ich udzielania”.
Kolejny pomysł, to sprowadzanie lekarzy z zagranicy. W założeniu specjaliści z Ukrainy bez nostryfikacji dyplomu (co jest bardzo trudne) mogliby w ograniczonym zakresie podejmować pracę w konkretnym szpitalu. I chociaż medycy z zagranicy decydują się na przyjazd do Polski, to ich liczba nadal jest niewielka. Jak wynika z danych NIL, w 2017 r. w Polsce pracowało w sumie 1137 lekarzy obcokrajowców. Pochodzili oni z 98 państw. Ukraińców było najwięcej: 306. Na drugim miejscu znaleźli się Białorusini (139), na trzecim Niemcy (81). Mamy ok. 30 lekarzy z Czech, ale także kilkoro z Jemenu, Palestyny czy Indii.
Na szarym końcu
Od lat złą sytuację kadrową w polskim lecznictwie potwierdzają raporty OECD. U nas statystycznie na tysiąc mieszkańców przypada 2,4 lekarza. Najlepiej jest w Grecji (6,3), Austrii (5,1) oraz Portugalii (4,6).
Adam Niedzielski wskazuje, że problem dotyczy tylko niektórych regionów – bowiem dostępność jest bardzo zróżnicowana w zależności od województwa: liczba lekarzy aktywnych zawodowo waha się od ok. 2,1 do ok. 4,6 (najwięcej było w woj. łódzkim).