Zbyt niski ryczałt, szczególnie w obliczu wyzwań finansowych będących efektem polityki płacowej resoru zdrowia, to główny powód problemów szpitali powiatowych. Ich przedstawiciele przynieśli wczoraj do Ministerstwa Zdrowia list otwarty, w którym po raz kolejny próbują zwrócić uwagę na swoją sytuację.
Koniec roku to dla placówek medycznych trudny moment, bo wciąż czekają na informacje o wysokości przyszłorocznego ryczałtu, przygotowując się jednocześnie do wprowadzenia norm zatrudnienia pielęgniarek, które mają obowiązywać od stycznia. Wisi też nad nimi widmo drastycznego wzrostu cen prądu. A ich budżety zostały poważnie nadwyrężone przez wprowadzone w tym roku podwyżki dla personelu.
– Szpitale powiatowe stanęły pod ścianą. Nie możemy pozwolić na dalsze, tak duże zadłużanie się. Mamy obawy, że pewne regulacje prawne mogą doprowadzić do zamykania mniejszych placówek, bez odpowiedniego zabezpieczenia świadczeń w powiecie – mówi Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracowników Szpitali Powiatowych.
Przypomina, że po wprowadzeniu w zeszłym roku ustawy z 8 czerwca 2017 r. o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych (Dz.U. z 2017 r. poz. 1473) podniesiono wyceny świadczeń o 4 proc. z przeznaczeniem na wzrost płac. – I to były ostatnie zmiany. W tym roku wprowadzono m.in. podwyżki dla pielęgniarek i lekarzy, na co nie zapewniono pieniędzy, a od stycznia wchodzą normy zatrudnienia pielęgniarek – dodaje.
Jego zdaniem jedynym wyjściem dla szpitali jest ograniczanie liczby łóżek. Jak podkreśla, z przeprowadzonej przez związek ankiety wśród 100 szpitali wynika, że mają zamiar zredukować 4,5 tys. łóżek. Alternatywą jest zatrudnienie 3,5 tys. pielęgniarek. – Ale tylu na pewno nie znajdziemy i nie mamy na to środków – zastrzega Waldemar Malinowski.
Dlatego związek domaga się wzrostu wyceny świadczeń o 15 proc. Szczególnie że – jak podnoszą dyrektorzy placówek – większość z nich straciła na wprowadzeniu sieci i finansowania ryczałtowego. Przemysław Bury, dyrektor szpitala w Wągrowcu, dostał w tym roku ryczałt o 570 tys. zł niższy niż pierwotnie planowany. A w związku z wprowadzeniem norm zatrudnienia pielęgniarek jego placówka o 30 proc. zmniejsza liczbę łóżek. – Zawiadomiłem już wojewódzki oddział NFZ, a w styczniu wysyłam wniosek do wojewody – ostrzega.
Zdaniem ministerstwa liczba pielęgniarek w systemie wzrasta i jest wystarczająca, by spełnić normy. A średnie wykorzystanie łóżek w szpitalach to 68 proc., podczas gdy optymalne – ze względu na bezpieczeństwo epidemiologiczne – wynosi 85 proc. Jak przekonuje resort, jest więc pewna rezerwa. Jednocześnie resort planuje zmiany w wyliczaniu ryczałtu. W projektowanej nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych zaproponował przejściowe rozwiązanie pozwalające na ustalenie w 2019 r. ryczałtu przy uwzględnieniu dwóch okresów rozliczeniowych 2018 r. łącznie (zamiast jednego półrocza). Ma to zapewnić większą reprezentatywność danych. To jednak może oznaczać, że na propozycje w tym zakresie dyrektorzy jeszcze poczekają, bo projekt nie został jeszcze przyjęty przez rząd.