Resort chce delegować lekarzy w trakcie specjalizacji na samodzielne dyżury na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Ma im to pomóc w szkoleniu. Ci się sprzeciwiają, twierdząc, że nie mają wystarczających umiejętności. Ich zdaniem to pomysł na załatanie dziur w grafikach.
Chodzi o zmiany w programach specjalizacyjnych, podpisane niedawno przez ministra zdrowia. Wprowadzono do nich zapisy wynikające z lutowego porozumienia z rezydentami (dotyczące m.in. urlopu szkoleniowego i odpoczynku po dyżurze), ale niezależnie od tego zaproponowano również, by lekarze robiący specjalizację z chirurgii ogólnej, chorób wewnętrznych i pediatrii pełnili dyżury towarzyszące lub samodzielne na SOR bądź izbie przyjęć w placówce, w której odbywają staż lub specjalizację. Spotkało się to ze stanowczym sprzeciwem środowiska.
– Nie chodzi nam o staż na szpitalnym oddziale ratunkowym jako taki – on jest oczywiście potrzebny każdemu lekarzowi. Ale staż polega na tym, że odbywa się go pod nadzorem lekarza medycyny ratunkowej, rezydent ma obok kogoś, z kim może się skonsultować, kto mu pomoże. Wszystko rozbija się o sformułowanie „samodzielny dyżur”, bo nie mamy nic przeciwko dyżurom towarzyszącym – tłumaczy Marcin Sobotka z Porozumienia Rezydentów OZZL.
– Resort argumentuje, że młodzi lekarze sami chcą tam pracować. Nie jest to prawdą. SOR-y stały się oddziałami, gdzie może się zdarzyć wszystko. A lekarze szkolący się w takich specjalnościach jak interna czy chirurgia nie są przygotowani do udzielania świadczeń ze wszystkich dziedzin medycyny – dodaje. Podkreśla, że rezydenci z innych specjalizacji niż medycyna ratunkowa mogą sobie nie poradzić podczas samodzielnego dyżuru na SOR, gdy pojawią się trudne sytuacje kliniczne, z którymi wcześniej nie mieli do czynienia. – Każdy lekarz potrafi wykonywać procedury ratujące życie, ale na SOR należy wiedzieć znacznie więcej – mówi Marcin Sobotka.
Rezydenci obwijają się, że kolejnym krokiem resortu zdrowia będzie rozszerzenie takiego obowiązku na kolejne specjalizacje. – To nie jest żadne szkolenie, jakby chciało to przedstawić Ministerstwo Zdrowia, tylko zwykłe łatanie dziur, sposób na radzenie sobie z brakami kadrowymi – ocenia Sobotka.
Minister Łukasz Szumowski odpiera te zarzuty i przekonuje, że nie było to intencją resortu. Z drugiej strony pyta, dlaczego rezydenci obawiają się samodzielności na SOR, ale nie bronią się przed nią na innych oddziałach. Podkreśla, że dyżurowanie na SOR ma się odbywać „tylko w zakresie specjalizacji”. I przekonuje, że to ważne, by młody lekarz zetknął się w trakcie szkolenia z najcięższymi przypadkami, jakie trafiają na szpitalne oddziały ratunkowe.
Młodzi lekarze mają nadzieję, że sprawa nie jest przesądzona. Jeszcze przed świętami mają rozmawiać – już po raz kolejny – na ten temat z resortem.