Główny Inspektorat Sanitarny zastanawia się, jak rozwiązać problem zagrożenia odrą. Po tym, jak kilka tygodni temu pojawiło się duże ognisko odry na Mazowszu, w rządzie rozpoczęły się rozmowy, jak zatrzymać napływającą falę choroby. Propozycje miały doprowadzić do tego, żeby ograniczyć możliwość przyjazdu do Polski niezaszczepionych obcokrajowców.
Jeden z pomysłów był taki, by za podawanie preparatów przyjezdnym odpowiadały zatrudniające ich firmy.
Tomasz Augustyniak, wojewódzki inspektor gdańskiego sanepidu, wskazuje słabe strony takiego rozwiązania. Zwraca uwagę, że nie wynika to wprost z przepisów, więc pracownik mógłby odmówić przyjęcia szczepienia. – Czy to byłby wystarczający powód nieprzyjęcia do pracy? Na bazie obecnych przepisów raczej nie – mówi Augustyniak.
Podobnie uważa Łukasz Chruściel, partner w Kancelarii Raczkowski Paruch.
Zabezpieczyć Polaków
Kolejny problem to brak równości między pracownikami z zagranicy a polskimi, których część też nie jest szczepiona. – Chyba że obowiązek ten dotyczyłby wszystkich osób – dodaje Augustyniak.
I to jest kolejny pomysł rozważany przez GIS.
– Szukamy sposobów, by nie dopuścić do rozprzestrzenienia się odry na szerszą skalę. Dotychczas skupialiśmy się na rozwiązaniach, które moglibyśmy wprowadzić w stosunku do cudzoziemców, za sprawą których choroba pojawiła się w naszym kraju. Ostatnio doszliśmy do wniosku, że trzeba też zabezpieczyć dorosłych Polaków. Wielu z nich przyjęło tylko jedną dawkę szczepionki, niedającą 100 proc. odporności, lub w ogóle – tłumaczy prof. Włodzimierz Gut, który w GIS brał udział w spotkaniu służącym wypracowaniu rozwiązań profilaktycznych.
Dodaje, że w każdym z przypadków konieczna byłaby współpraca z pracodawcami.
Zdaniem prawników takie rozwiązanie jest możliwe pod warunkiem uchwalenia ustawy nakładającej na firmy nowy obowiązek. Specjaliści podkreślają, że stworzenie takich przepisów byłoby wyzwaniem. Skuteczność zależałaby od wprowadzenia systemu kar dla pracodawców uchylających się od obowiązku.
Według Tomasza Augustyniaka mógłby on być zbyt dużym obciążeniem dla pracodawców. Inspektor przyznaje jednak, że przy obecnych brakach kadrowych wiele przedsiębiorstw zapewne zgodziłoby się na taką inwestycję.
– Wzięlibyśmy udział w rozmowach na ten temat. Myślę, że firmy nie zgodziłyby się na przerzucanie na nie odpowiedzialności za niezaszczepienie pracownika czy kosztów z tym związanych. Godna rozważenia byłaby partycypacja państwa w wydatkach – wskazuje Dariusz Blocher, prezes Budimexu.
Potrzebna analiza
Gotowa siąść do rozmów jest też branża transportowa, podobnie jak budowlanka, również masowo zatrudniająca obywateli z Ukrainy.
– Przed podjęciem ostatecznej decyzji w tej sprawie trzeba by dokonać analizy, na ile problem jest poważny, czyli jakie szkody przynosi i może przynieść pracodawcom w przyszłości, oraz ile firmy mogą zyskać, chroniąc pracowników przed odrą we własnym zakresie. Myślę, że świadomi pracodawcy, rozumiejący, czym są koszty w firmie, przystąpiliby do takiej akcji. Już teraz wielu z własnych środków szczepi pracowników na grypę lub dofinansowuje tego rodzaju działania – wyjaśnia Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców „Transport i Logistyka Polska”.
Przypadek Kwidzyna
Eksperci przyznają, że problem finansowania – nawet w sytuacji kryzysowej – nie jest rozwiązany. Pokazała to historia z fabryki w Kwidzyniu.
Do jednego z przedsiębiorstw przyjechało dwóch zarażonych odrą pracowników ze Wschodu. W ciągu kilkudziesięciu godzin sanepid dostarczył preparat i zaszczepił 800 osób. W sumie pracowały cztery zespoły (w każdym lekarz i pielęgniarka). Medykom ktoś jednak musiał zapłacić. Ostatecznie obowiązek wziął na siebie samorząd.
Aby w przyszłości nie marnować czasu na dyskusje o tym, kto ma wyłożyć pieniądze, gdański inspektorat rozesłał pisma do powiatowych stacji sanepidu, żeby na poziomie samorządów ustaliły procedury kryzysowe – obejmujące kwestię finansowania.
Swoje pomysły podrzucają też prawnicy. Proponują np. wprowadzić zapis, że osoba niezaszczepiona, która zachoruje na odrę, nie dostanie świadczenia z Narodowego Funduszu Zdrowia w czasie absencji. A jeśli narazi na zachorowanie inne osoby, będą one mogły dochodzić wobec niej roszczeń, np. związanych z pokryciem wydatków na leczenie i lekarstwa czy w związku z nieobecnością w pracy. Prawnicy zauważają, że już teraz kodeks cywilny przewiduje taką możliwość, ale dziś wygranie sprawy byłoby niezwykle trudne.
Ministerstwo Zdrowia oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji na razie nie chcą komentować konkretnych rozwiązań.
– Prace nadal trwają – przyznają zgodnie.
Skuteczność nowych przepisów zależałaby od systemu kar dla pracodawców