Punkty szczepień będą musiały mieć system elektronicznego monitorowania temperatury, a personel medyczny zostanie dodatkowo przeszkolony.
Rządzący nie ukrywają, że podejmowane właśnie działania to efekt wyciągnięcia wniosków z nieprawidłowości ujawnionych w lutym przez DGP. Opisaliśmy wówczas, że co najmniej kilkaset osób w Polsce, w tym noworodki, dostało szczepionki przeznaczone do utylizacji. Powód? Jesienią 2017 r. przez Polskę przeszedł orkan. W licznych miejscowościach przez kilkadziesiąt godzin nie było prądu, więc chłodziarki nie pracowały. A szczepionki muszą być przechowywane w temperaturze od 2 do 8 stopni Celsjusza. Jeśli zostanie zerwany zimny łańcuch (czyli zostanie przekroczona dopuszczalna temperatura), trzeba je zniszczyć.
Ministerstwo Zdrowia krótko po naszym tekście nazwało całą sprawę „sytuacją o jednostkowym charakterze”. Niebawem jednak zlecono przegląd punktów szczepień. Jak bowiem informowaliśmy, w wielu przychodniach i szpitalach standardy przechowywania leków urągały przyzwoitości.
Szczepionkowe (o)chłodzenie / Dziennik Gazeta Prawna

Koniec z Mińskiem

„Podstawową kwestią przy przechowywaniu szczepionek jest dbałość o to, by znajdowały się one stale w temperaturze od 2 do 8 stopni Celsjusza. Gdy jest mniej lub więcej – produkt, zgodnie z prawem i dla bezpieczeństwa, należy zniszczyć. Na własne oczy widzieliśmy w wielu punktach szczepień lodówki marki Mińsk, których lata świetności przypadały na okres między powstaniem Solidarności a zburzeniem muru berlińskiego. Choć trudno w to uwierzyć, w licznych chłodziarkach do pomiaru temperatury używa się termometrów ogrodowych” – pisaliśmy w DGP. W wielu punktach szczepień stosowano ręczną metodę pomiaru. Polega ona na tym, że pracownik placówki medycznej raz na kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt godzin spogląda na termometr, by następnie wpisać dostrzeżoną temperaturę w zeszycie. Taki sposób działania sprzyja jednak patologiom. Jaka jest bowiem szansa, że gdy pielęgniarka dokonująca pomiaru stwierdzi, że w lodówce jest 9 stopni Celsjusza, wpisze właśnie „9” (co zapewne oznaczałoby konieczność utylizacji szczepionek), a nie dopuszczalne „8”?
Wyniki kontroli zleconej przez Państwową Inspekcję Sanitarną potwierdziły, że z przechowywaniem szczepionek w wielu punktach nie jest najlepiej. Stąd zapowiedzi zmian.
– Nauczeni doświadczeniem z lutego chcemy, by szczepionki były lepiej przechowywane. Choć wtedy nie doszło do zagrożenia dla ludzkiego zdrowia, to oczywiście nie ma zgody na łamanie procedur. Elektroniczny system pomiaru temperatury w każdej placówce pozwoliłby zaś na błyskawiczną reakcję w razie zmiany temperatury na zbyt niską lub zbyt wysoką – wyjaśnia Marcin Czech, wiceminister zdrowia. Resort chce też, by dodatkowo przeszkolony został personel medyczny w zakresie warunków przechowywania produktów leczniczych.
Zarazem – jak zaznacza Marcin Czech – generalnie montaż elektronicznego systemu w punktach szczepień to na dłuższą metę oszczędności. Nie trzeba by bowiem utylizować szczepionek zdatnych do użycia pod względem medycznym.

Świadomość pracownika

Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, chwali ministerialną inicjatywę. Podkreśla, że rzeczywiście może ona przynieść korzyści w wielu przypadkach. Przykładowo: liczne placówki są zamykane na niedzielę. Przy braku elektronicznego pomiaru temperatury wraz z systemem powiadamiania o nieprawidłowościach może być tak, że personel w poniedziałek rano zauważy, iż temperatura w chłodziarce została przekroczona i produkty lecznicze były niewłaściwie przechowywane przez kilkadziesiąt godzin. W efekcie tego leki trzeba zutylizować. Gdy zaś po zepsuciu się lodówki lub czasowym wyłączeniu prądu odpowiedzialny pracownik będzie otrzymywał powiadomienie, personel miałby czas na interwencję. Można w ciągu kilkudziesięciu minut podłączyć agregat prądotwórczy albo przewieźć szczepionki do powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej.
– Zarazem planowane działania ministerstwa i inspekcji sanitarnej w żaden sposób nie zapobiegną sytuacjom jak ta z końcówki 2017 r. Wtedy przecież kłopotem nie było to, że pracownicy przychodni i szpitali dowiedzieli się zbyt późno o niewłaściwych warunkach przechowywania szczepionek, lecz fakt, że mimo świadomości o konieczności utylizacji produktu podawali go pacjentom – zaznacza Marek Tomków.
Zapobiegać takim działaniom ma z kolei procedowany obecnie projekt nowelizacji prawa farmaceutycznego, stworzony wspólnie przez resorty sprawiedliwości i zdrowia. Przewiduje on, że za niewłaściwe przechowywanie szczepionek będzie groziło do pięciu lat pozbawienia wolności. Przy czym przestępstwo będzie można popełnić jedynie umyślnie. Przykładowo więc odpowiedzialności karnej nie podlegałby dziś pracownik przychodni odpowiedzialny za przechowywanie leków, gdyby nie wiedział, że znajdowały się one w niewłaściwych warunkach. Zarazem ten sam pracownik mógłby już zostać ukarany, gdy w placówce będzie elektroniczny system pomiaru temperatury wraz z systemem powiadamiania o nieprawidłowościach. Przy założeniu, że ktoś z personelu medycznego dostałby SMS o przekroczeniu dopuszczalnej temperatury w chłodziarce, można by wykazać mu umyślność w działaniu, gdyby nie zareagował.
– Opisana przez was sprawa zasmuca. Osoby, które zdecydowały się podać szczepionki mimo jednoznacznej decyzji wojewódzkiego inspektora farmaceutycznego, że nie można tych leków wykorzystać, postąpiły bardzo źle. Prawo karne nie odpowiada obecnie zbyt dobrze na takie sytuacje. Niech więc plusem całej tej sytuacji będzie to, że je poprawimy, by takie przypadki nie zdarzały się w przyszłości – mówił nam w październiku 2018 r. Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.