Blisko 0,5 mln zł na promocję, tysiące szkoleń – rząd robi, co może, by nie ponieść klęski przy informatyzacji w służbie zdrowia
E-zwolnienie miało wejść w życie 1 lipca i być obowiązkowe. Po protestach lekarzy przesunięto je na koniec 2018 r. W międzyczasie wydano ponad 400 tys. zł. na kampanię informacyjną w mediach. Chodzi o publikacje w gazetach, telewizji i radiu oraz w mediach branżowych. Kolejnym kosztem jest przygotowanie kampanii reklamowej i ulotek dla pacjentów, lekarzy czy pracodawców. To kosztowało Zakład Ubezpieczeń Społecznych ponad 156 tys. zł. Do końca kwietnia przeprowadzono również 18 tys. szkoleń dla lekarzy.
Do początku 2018 r. wystawiano ok. 12 proc. zwolnień w wersji elektronicznej. Do końca kwietnia odsetek ten wzrósł już do niemal 30 proc. Jak wynika z danych zakładu, od stycznia 2016 r. do końca marca wystawiono 3,21 mln zaświadczeń lekarskich drogą elektroniczną. Papierowych w tym samym czasie było 54 mln. Zaświadczenia lekarskie wydane drogą elektroniczną stanowiły niepełne 6 proc. wszystkich dokumentów. W kwietniu już niemal jedna czwarta została wystawiona elektronicznie.
Do wypełniania dokumentacji medycznej – w tym e-zwolnień – dopuszczono również asystentów medycznych. Około 220 tys. pielęgniarek i położnych zostanie upoważnionych do tego typu czynności.
/>
Planuje się również, że na zakup sprzętu komputerowego i szkolenia zostanie przekazana do NFZ dotacja celowa w wysokości 50 mln zł. W przyszłym roku przejściowo zostanie zmniejszona prowizja, którą otrzymuje ZUS za pobór i ewidencjonowanie składki zdrowotnej z 0,2 proc. do 0,175 proc. To zwiększy wpływy do NFZ, ale w zamian zakres działania funduszu ma zostać poszerzony o zadania związane z informatyzacją świadczeń i szkoleniami.
ZUS przekonywał, by zachowany został pierwotny termin wdrożenia elektronicznych zwolnień. Teraz robi wszystko, by przekonać lekarzy, że droga elektroniczna jest lepsza od zwolnień na papierze. Oprócz wymienionych akcji promocyjnych, ZUS prowadził konsultacje ze środowiskami lekarskimi w sprawie tego rozwiązania. Wykonane zostały także badania, które miały pokazać, jakie są bariery w upowszechnianiu wystawiania zaświadczeń drogą elektroniczną. Wynika z nich, że to najczęściej niechęć do zmiany nawyków, brak integracji e-zwolnienia z aplikacjami w poszczególnych przychodniach, brak konta w PUE ZUS czy brak przeświadczenia, że to faktyczne ułatwienia w pracy lekarzy.
Do tego wielu lekarzy za pewnik przyjmuje, że kolejne terminy wdrożenia tego rozwiązania jako obowiązkowego będą przesuwane. Wskazują też na wady sprzętu. Jeden z lekarzy, którego placówka od dłuższego czasu wystawia zwolnienia w formie elektronicznej, przekonuje, że dobrze rozumie protestujących kolegów. – Podziękować trzeba informatykom. U nas mieli ręce pełne roboty – mówi DGP.
Niedogodności widzą też sami pacjenci. – Lekarz próbował mi wystawić e-zwolnienie, ale najpierw zawiesił się komputer, potem nie można się było zalogować do systemu, a po 15 minutach walki receptę wystawił mi w wersji papierowej – opowiada o swoim doświadczeniu jedna z pacjentek. Tam, gdzie poradzono sobie z techniką, lekarze chwalą sobie nowe rozwiązanie. Wskazują, że system sam uzupełnia wiele danych, a przesłanie zwolnienia jest szybsze i prostsze.
Rządowi zależy na jak najszybszym wprowadzeniu zmian. Dzięki temu zyska kontrolę nad prawidłowością zwolnień. W 2017 r. wydatki z funduszu chorobowego wyniosły ok. 22 mld zł.
– W tym 10–11 mld zł przeznaczono na zasiłki chorobowe. Około 6 mld zł pochłonęły wynagrodzenia chorobowe wypłacane przez pracodawców. Odnotowujemy tutaj wzrost wydatków od 2009 r. – tłumaczyła na jednej z konferencji prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska. Jej zdaniem wprowadzenie elektronicznych zaświadczeń będzie dyscyplinujące i może zmniejszyć liczbę wystawianych zwolnień lekarskich.