Lekarze rodzinni nie chcą przystępować do programu POZ Plus. Zrzeszające ich organizacje odradzają swoim członkom udział w nim. NFZ przekonuje, że konkurs na realizację pilotażu cieszy się sporym zainteresowaniem.
Cele programu POZ Plus / Dziennik Gazeta Prawna
Celem programu jest wdrożenie modelu opieki koordynowanej w podstawowej opiece zdrowotnej (POZ). Przewiduje on m.in. zwiększenie liczby świadczeń, współpracę ze specjalistami w ramach leczenia chorób przewlekłych czy wykonywanie bilansów zdrowia dla dorosłych. Pilotaż ma rozpocząć się 1 lipca i potrwać do końca 2019 r.
NFZ twierdzi, że – mimo krytyki ze strony większości organizacji zrzeszających lekarzy rodzinnych – program cieszy się zainteresowaniem. Na 45 dostępnych miejsc w skali całej Polski złożono już 102 oferty. A w niektórych miejscach konkursy jeszcze trwają. W jednym województwie postępowanie trzeba było ogłosić ponownie, ale nie z powodu braku chętnych, lecz błędów formalnych. Obecnie trwa tam ponowny nabór.
Dobre założenia, gorzej z realizacją
Co do zasady nikt nie ma zastrzeżeń do celów programu. Lekarze są za koordynacją, opracowywaniem ścieżek diagnostycznych, profilaktyką.
– Ten program to trochę tworzenie fikcji. W fazie pilotażowej jest oparty na dość dobrym finansowaniu, które pewnie się nie powtórzy, gdy wyjdzie już z tego etapu. Jesteśmy bardzo ostrożni, bo został on uzgodniony w wąskim gronie, a ma się później rozszerzyć na cały kraj. Propozycja ma oczywiście dobre elementy. Jesteśmy za opieką koordynowaną, wzmocnieniem działań profilaktycznych, ale trzeba to zrobić mądrze – podkreśla Michał Sutkowski z Kolegium Lekarzy Rodzinnych.
– Jest to produkt, którego chyba nawet nie da się specjalnie poprawić. W tym kształcie nie jest on realny ani dla pacjentów, ani dla przychodni – ocenia Bożena Janicka z Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia.
Jacek Krajewski z Porozumienia Zielonogórskiego jest nieco większym optymistą. – My przygotowujemy się do tego jako praktycy, pracujący w małych firmach. Chodzi o to, by wskazać prezesowi NFZ niedociągnięcia w tym programie wynikające z pewnego pośpiechu. Liczymy, że zostanie on poprawiony. W obecnej wersji nie jest to propozycja dla małych firm, funkcjonujących np. na wsi – mówi.
Małe przychodnie na straconej pozycji
Lekarze POZ twierdzą, że pilotaż jest tak pomyślany, że udział w nim opłaca się w zasadzie wyłącznie dużym placówkom.
– Ja nawet stanęłam do preselekcji, żeby zobaczyć, jak to wygląda. I po wstępnej snalizie jestem na nie. Na pewno nie jest to program dla małych placówek, jest przygotowany dla dużych lecznic, molochów. Trudno powiedzieć, że jest to program dla POZ, biorąc pod uwagę czapsav_speclinkareas pracy lekarzy, ich liczbę i wielu – podkreśla Bożena Janicka.
PZ informowało, że w pierwszym terminie do konkursu na realizację programu zgłosiły się przede wszystkim duże placówki. – Jednym z powodów są wymagania konkursowe, możliwe do spełniania przez większych świadczeniodawców, np. szpitale – mówi ekspert Porozumienia Zielonogórskiego Andrzej Zapaśnik.
Zaprzecza temu NFZ. – Nie jest prawdą, że do konkursu zgłosiły się tylko duże podmioty. 70 ofert dotyczyło podmiotów realizujących umowy na terenie gmin wiejsko-miejskich (od 5 do 10 tys.), a 18 – na wsi (do 5 tys.) – ripostuje Sylwia Wądrzyk, rzeczniczka Narodowego Funduszu Zdrowia. Dodając, że więcej o realizatorach programu będzie można powiedzieć po zakończeniu postępowania konkursowego.
Jednak zdaniem Jacka Krajewskiego te małe podmioty, które się zgłosiły, to filie dużych firm, a nie samodzielne jednostki, funkcjonujące gdzieś w gminach. – A chyba nie do końca tak miało być. Programy koordynacji miały wprowadzać małe podmioty, leczące populacje do 5 tys. My uważamy, że zarówno jeśli chodzi o biurokrację, sprawozdawczość, wymagania sprzętowe, to jest program tylko dla określonej grupy – mówi.
Bożena Janicka zwraca uwagę, że duże placówki stanowią zdecydowaną mniejszość w POZ. Jej zdaniem dla chorych mała przychodnia to lepsza formuła – pacjent zna lekarza, a medyk pacjenta. Jednak duże placówki będą miały mniej problemów z koordynacją leczenia specjalistycznego, a w realiach małych POZ będzie to trudne. – Taką koordynację należało wprowadzić w 1999 r., gdy rynek się budował. Dzisiaj kolejki do specjalistów są ogromne, małe przychodnie będą miały problem – z kim mają zawrzeć porozumienie? Nie ma wolnych lekarzy specjalistów. Jeśli ja wyślę pacjenta do kolejki w AOS, to niczego nie zmieni – mówi Bożena Janicka.
Jej zdaniem nie da się wprowadzić POZ Plus bez reformy reszty systemu w tym zakresie.
Bilanse nie dla dorosłych
Wiele wątpliwości budzą tzw. bilanse zdrowotne dorosłych zdrowych ludzi między 20. a 65. rokiem życia.
– Uważamy, że ten pomysł nie powstał na podstawie badań naukowych, ale w oparciu o pomysł urzędnika, niekoniecznie do końca kompetentnego. Programy profilaktyczne muszą mieć sens. Wszystko musi być oparte o dowód naukowy, bo inaczej będzie to wyrzucaniem w błoto publicznych pieniędzy – uważa Michał Sutkowski.
– Jestem zwolenniczką „przeglądów” u zdrowych ludzi, ale nie może to być na zasadzie marnowania czasu i pacjentów, i personelu – wtóruje mu Bożena Janicka, dodając, że w bilansie przewidziano aż 90 pytań do chorych.
Andrzej Zapaśnik wskazuje, że zakres badań bilansowych jest zbyt szeroki. Jednocześnie brakuje tego, co jest potrzebne, jak choćby kierowania pacjentów na badania przesiewowe chorób nowotworowych: raka piersi, raka szyjki macicy oraz raka jelita grubego.
Co jeszcze budzi zastrzeżenia lekarzy? Na pewno rozbudowana biurokracja, wymagania organizacyjne i sprawozdawcze, które przekraczają zasoby kadrowe oraz możliwości administracyjne mniejszych placówek.
– Liczyliśmy, że program ma pokazać rzeczywiste potrzeby i możliwość ich pokrycia, zweryfikować założenia modelu opieki koordynowanej POZ, szczególnie w małych podmiotach. Wygląda jednak na to, że tak się nie stanie – konkluduje Jacek Krajewski.