Rodzice osób niepełnosprawnych w środę rozpoczęli protest stacjonarny w Sejmie; domagają się wprowadzenia m.in. dodatku rehabilitacyjnego dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia. W tej sprawie zwrócili się do prezydenta, premiera oraz prezesa PiS.

Rodzice osób niepełnosprawnych zostali zaproszeni do Sejmu przez posłankę Nowoczesnej Joannę Scheuring-Wielgus.

"Zostajemy w Sejmie do skutku; chcemy rozmawiać z panem prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, chcemy rozmawiać z premierem Mateuszem Morawieckim i chcemy rozmawiać z panem prezydentem Andrzejem Dudą" - podkreśliła Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych.

Dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka poinformował PAP, że do postulatów protestujących należy odnieść się z dużym szacunkiem. "Dotykają one ważnych zagadnień i potrzeb społecznych. Jesteśmy gotowi przekazać wszystkie postulaty właściwym komisjom parlamentarnym" - zaznaczył. "Od strony organizacyjnej możemy też zapewnić odpowiednie warunki do ich omówienia" - zadeklarował Grzegrzółka.

Jego zdaniem "takie rozmowy powinny toczyć się w dobrych warunkach, umożliwiających wymianę argumentów, ocenę sytuacji i osiągnięcie porozumienia". Poinformował też, że Kancelaria Sejmu jest w tej sprawie w bieżącym kontakcie z Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej".

Hartwich podkreśliła na konferencji prasowej, że rodzice osób niepełnosprawnych przyjechali do Sejmu upomnieć się o swoje niepełnosprawne dzieci, które ukończyły 18 lat. Poinformowała, że rodzice osób niepełnosprawnych "odwieszają" protest, który prowadzili w Sejmie w 2014.

Dodała, że wystosowano listy do prezydenta Andrzeja Dudy, prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, premiera Mateusza Morawieckiego. Komitet domaga się wprowadzenia dodatku rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych, niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia, w kwocie 500 złotych miesięcznie bez kryterium dochodowego.

Rodzice osób niepełnosprawnych domagają się również zrównania kwoty renty socjalnej z najniższą rentą z ZUS z tytułu całkowitej niezdolności do pracy wraz ze stopniowym podwyższaniem tej kwoty do równości minimum socjalnego obliczonego dla gospodarstwa domowego z osobą niepełnosprawną.

Scheuring-Wielgus w rozmowie z PAP przypomniała, że w 2014 roku w Sejmie odbył się protest rodziców, którzy mają niepełnosprawne dzieci. "Po tamtym proteście rodziny wywalczyły zwiększenie zasiłku pielęgnacyjnego" - zaznaczyła posłanka.

W 2014 roku rodzice wraz ze swoimi niepełnosprawnymi dziećmi, którzy w Sejmie prowadzili protest okupacyjny, domagali się m.in. podwyższenia świadczeń oraz by ich całodobowa opieka nad niepełnosprawnymi dziećmi traktowana była przez państwo jako zawód.

Jak mówiła Scheuring-Wielgus, w trakcie tamtych protestów PiS obiecywało protestującym, że jak wygra wybory pomoże osobom niepełnosprawnym i spełni wszystkie ich postulaty. "Są u władzy i nic nie robią" - zauważyła posłanka Nowoczesnej.

"W momencie, kiedy PiS zmusza Polki do rodzenia dzieci, a nie pomaga tym, którzy już są na świecie, tym, którzy walczą o swoje życie, nie dziwię się, że rodzice są zdeterminowani, aby to robić, aby protestować w ten sposób. Ja bardzo popieram ten protest i mam nadzieję, że Jarosław Kaczyński spotka się z tymi rodzinami i doprowadzi do tego, co obiecywał tym paniom w 2014 roku" - podkreśliła Scheuring-Wielgus.

Aneta Rzepka z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych pytana przez PAP, czy był już jakiś odzew od prezesa PiS, premiera, czy prezydenta odparła, że protestujący nadal czekają "na pana prezesa, na premiera, na pana prezydenta". "Na osoby, które wydawałoby się interesowały się losem niepełnosprawnych, początkowo zapowiadały swoją politykę właśnie tą społeczną, otoczenie opieką takie osoby" - podkreśliła.

Według Rzepki po konwencji PiS okazało się, że partia rządząca pominęła osoby niepełnosprawne, które ukończyły 18 lat. "Bo na dzieci do 18 roku życia rzeczywiście PiS ma jakieś propozycje, formy pomocy, natomiast po 18 roku życia te osoby jakby znikają z systemu. Nagle z jednym dniem osiągając pełnoletność stają się niewidzialne dla państwa" - stwierdziła Rzepka.

Dopytywana do kiedy może potrwać protest powiedziała, że protestujący zostają do skutku. "Po prostu czekamy na kogoś, kto z nami porozmawia i kto wysłucha naszych propozycji" - mówiła. "Dzisiaj jesteśmy głosem naszych dzieci, bo one nie mogą same o siebie zawalczyć. Od tego jesteśmy my, rodzic. Dlatego jesteśmy, czekamy i liczymy, że faktycznie tym razem przyniesie to jakieś rezultaty" - podkreśliła Rzepka.

W Sejmie w środę protestuje łącznie około 18 osób. Rodzice wraz ze swoimi dziećmi znajdują się w holu głównym Sejmu. Posłanki Nowoczesnej donoszą im wodę oraz jedzenie. Dzieci leżą na rozłożonych na podłodze kocach.