Ministerstwo Zdrowia zablokowało prywatnym firmom możliwość wejścia do systemu ratownictwa medycznego. Z ustawy wyeliminowano uczelnie medyczne jako jednostki, które mogą posiadać własne karetki.
Powód? Jak się dowiedział DGP, resort zdrowia obawiał się, że prywatne firmy – dzięki umowom z uczelniami – będą mogły obsługiwać pogotowie ratunkowe. A na mocy zmian, które wprowadzić ma nowa ustawa o państwowym ratownictwie medycznym, pogotowie ma być w pełni publiczne.
Aby to osiągnąć, w projekcie zapisano, że kontrakty można podpisywać jedynie z podmiotami, które mają większościowy kapitał publiczny. I wymieniono, że mogą wchodzić w skład: „podmiotu leczniczego będącego samodzielnym publicznym zakładem opieki zdrowotnej albo jednostką budżetową, albo spółką kapitałową, w której co najmniej 51 proc. udziałów albo akcji należy do Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego, lub publicznej uczelni medycznej”. Na ostatnim posiedzeniu komisji zdrowia w Sejmie uczelnie z tego zapisu usunięto. Podawano, że firma Falck, która ma najwięcej karetek i najbardziej odczuje upaństwowienie systemu ratownictwa, chce wejść w spółki z uczelniami i dzięki temu pozostać na rynku. Urzędnicy z resortu zdrowia dowiedzieli się o tych planach i postanowili zablokować również taką opcję.
Przedstawiciele Falck przyznają, że prowadzili rozmowy z wyższymi szkołami medycznymi, w związku z tym, że mogły być one dysponentami zespołów ratownictwa. – W celu ochrony naszych interesów i wykorzystania naszych zasobów, rozważaliśmy współpracę i podjęliśmy wstępne rozmowy m.in. z kilkoma uczelniami – mówi Ireneusz Weryk, dyrektor medyczny Falck Medycyna. Jak dodaje, firma chciała się zorientować, czy byłyby one zainteresowane jej zasobami np. w kontekście prowadzenia szpitali klinicznych i nauczania ratownictwa medycznego. – Uczelnie posiadają szpitale, SOR-y, ale nie mają karetek. Mogą natomiast prowadzić działalność gospodarczą i mogłyby z nami współpracować, wspomagając swoją kondycję finansową i w celach dydaktycznych. Oczywiście z zachowaniem warunku 51 proc. udziałów, czyli pełna władza nad takim podmiotem byłaby w rękach uczelni publicznej, zgodnie z zapisami ustawy – podkreśla Ireneusz Weryk.
– Podczas prac podkomisji, która zajmowała się projektem dopytywałem, czy będą to mogły być tylko uczelnie medyczne, czy również te z wydziałami medycznymi. Rozstawaliśmy się w przekonaniu, że przepis ten zostanie doprecyzowany. Jakież było nasze zaskoczenie, kiedy okazało się, że uczelnie w ogóle wykreślono. Zmianę oceniamy jako skierowaną konkretnie przeciw naszej firmie – dodaje Ireneusz Weryk.
Zapowiada, że Falck nie da za wygraną. W związku z upaństwowieniem systemu chce podjąć wszystkie zgodne z prawem kroki – zarówno w kraju, jak i zagranicą. – Co do zapisu dotyczącego uczelni, wystąpimy do MNiSW, rektorów, Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej – mówi dyrektor medyczny Falck Medycyna.
– Jeśli chodzi o kroki na arenie międzynarodowej, zwróciliśmy się do Komisji Europejskiej; jeśli będzie trzeba, rozważymy nawet arbitraż – dodaje.
Według danych MZ na podstawie nowych przepisów z systemu wypadnie 135 karetek, które stanowią zabezpieczenie dla 2 mln osób. Opiekę mają przejąć publiczne podmioty. Status dysponenta utraci ok. 20 podmiotów (8 proc.), które posiadają teraz 9,2 proc. ogółu karetek. Falck ma ich najwięcej – ok. 90, głównie w woj. łódzkim. Poza nim jest jeszcze na tym rynku ok. 4-5 firm. Zgodnie z rządową propozycją będą one mogły działać do końca tego roku, a w wyjątkowych sytuacjach, gdy nie będzie wystarczającej liczby karetek państwowych, do 31 grudnia 2020 r.
Celem zmian – jak zapewnia wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz podczas wtorkowej komisji zdrowia – nie jest nacjonalizacja, tylko przejęcie kontroli nad pogotowiem ratunkowym.