Pięć czy 500 osób – nie jest jasne, kto będzie mógł dostać odszkodowanie za niepożądane skutki szczepień. Państwowy Zakład Higieny i Światowa Organizacja Zdrowia różnie definiują, kto ma ciężkie odczyny poszczepienne.
/>
Od przyszłego roku osoby, u których zostaną stwierdzone powikłania po szczepieniach, będą mogły otrzymać nawet 70 tys. zł odszkodowania. Pieniądze mają pochodzić z nowego funduszu kompensacyjnego, na który składać się będą koncerny farmaceutyczne. W pierwszym roku może trafić do niego nawet 5 mln zł.
Zgodnie z projektem ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych, przygotowywanym przez Główny Inspektorat Sanitarny i Ministerstwo Zdrowia, wpłaty firm mają sięgać od 1 do 2 proc. tego, co otrzymały od resortu zdrowia za dostawę szczepionek. Rocznie na ten cel ministerstwo przeznacza około 250 mln zł. Najwięcej może zapłacić firma, która wygra przetarg na zakup szczepień przeciw pneumokokom. To umowa rzędu 100 mln zł, jednorazowa wpłata do funduszu może więc wynieść nawet 2 mln zł.
Koncerny farmaceutyczne nieoficjalnie krytykują wysokość składki. – Rząd oczekuje coraz niższych kosztów szczepionek. To odbija się na naszych marżach, które będziemy musieli dodatkowo uszczuplić na potrzeby zasilenia funduszu – tłumaczy przedstawiciel jednego z koncernów farmaceutycznych. Producenci szczepionek zwracają też uwagę, że przypadków ciężkich powikłań poszczepiennych, które będą uprawniać do wypłaty odszkodowania, nie jest dużo. Z danych Państwowego Zakładu Higieny wynika, że do takich przypadków dochodzi u trzech do sześciu osób rocznie. Koncerny wyliczają, że nawet jeśli po odszkodowanie zgłosi się 10 osób i wszystkie otrzymają maksymalną kwotę, to łączny wydatek sięgnie 700 tys. zł.
Jednak zdaniem ekspertów składka, która ma być pobierana od firm, nie jest zbyt wysoka. Liczba osób, które zdecydują się ubiegać o odszkodowanie, może bowiem wzrosnąć. Po pierwsze, ze względu na rosnącą świadomość przysługujących im praw. Po drugie, wchodzą nowe obowiązkowe szczepienia – np. przeciwko pneumokokom. Autorzy projektu tłumaczą, że w związku z tym w pierwszym roku konieczne jest „zrobienie zapasu” w funduszu.
Autorzy projektu przewidują, że docelowo wpłaty na fundusz będą wynosiły ok. 2–2,5 mln zł rocznie.
Zgodnie z definicją przedstawioną w projekcie ustawy wprowadzającej fundusz, odszkodowanie otrzyma osoba, która spędziła w szpitalu co najmniej 14 dni. Ministerstwo Zdrowia tłumaczy, że dzięki temu uda się wyeliminować przypadki, w których decyzje o hospitalizacji są podejmowane przede wszystkim w celu obserwacji pacjenta. Z danych Państwowego Zakładu Higieny wynika, że takich przypadków jest kilka rocznie. Jednak według kwalifikacji WHO – Światowej Organizacji Zdrowia – w 2015 r. ciężkich przypadków odczynów poszczepiennych było u nas niemal pół tysiąca.
Skąd taka różnica? PZH kwalifikuje wyłącznie te przypadki, które ze względu na charakter objawów i ich wpływ na stan kliniczny pacjenta wymagają hospitalizacji. WHO uwzględnia wszystkie przypadki, w których miał miejsce pobyt w szpitalu, niezależnie od tego, czy było to zasadne, czy nie.
– Nową klasyfikację wprowadziłem na początku roku 2000 r. Z moich analiz wynikało, że większość hospitalizacji to zjawisko socjologiczne, a nie medyczne. Dlatego jako ciężkie objawy kwalifikowałem tylko te, w których pobyt w szpitalu był konieczny – mówi prof. Andrzej Zieliński, były konsultant krajowy w dziedzinie epidemiologii. Według niego szpitale często przyjmują pacjentów, żeby „dmuchać na zimne” albo dlatego że wymagają tego od nich przestraszeni rodzice.
W związku z tym, jak uważają eksperci, warunkiem koniecznym prawidłowego działania nowego programu jest odpowiednie przeszkolenie lekarzy. Mimo to komisja orzekająca, czy faktycznie doszło do niepożądanego odczynu, będzie miała trudne zadanie. – Kiedy ja byłem konsultantem, zmarło kilkoro dzieci. Trudno było udowodnić, że był to wynik szczepienia – dodaje Zieliński.